Kto dożyje zwrotu pieniędzy z Amber Gold?

- Jesteśmy krajem posocjalistycznym. Nie mamy wykształcenia w kierunku prawnie działających oszustw - mówi Iwona, 47-latka z Jaworzna. Ma zaawansowaną białaczkę . Ponad 200 tys. zł, jakie włożyła w Amber Gold, miało pójść na jej operację. Aby odzyskać pieniądze, utworzyła grupę ponad 40 osób oszukanych przez Marcina P. W sukces jednak nie wierzy.

Kto dożyje zwrotu pieniędzy z Amber Gold?
Źródło zdjęć: © wp.pl/Sebastian Ogórek

23.08.2012 | aktual.: 28.08.2012 09:46

Dla niego to był bank. No bo przecież na stronie internetowej czy w reklamach wyraźnie pisano "lokata ". I to gwarantowana. Twierdzi, że zna się na ekonomii, więc dokładnie sprawdził najlepsze oferty i wybrał. Amber Gold.

- Przeanalizowałem rynek i te lokaty w bankach były kompletnie nieopłacalne. Odliczę inflację, odliczę podatek Belki i zostaje niemal zero. Amber Gold dawał 12-15 proc., więc to był już całkiem niezły zysk - mówi 44-letni Andrzej, który w piramidę finansową Marcina P. włożył ponad 200 tys. zł.

Sam prowadzi firmę zajmującą się sprzedawaniem ubezpieczeń. Pomaga też w uzyskiwaniu odszkodowań od ubezpieczycieli, z finansami jest więc na ty. Do sprawy inwestycji w Amber Gold podszedł więc profesjonalnie. Sprawdził jak w ostatnim czasie zachowywały się kursy złota. Z jego wyliczeń wynikało, że kilkunastoprocentowe zyski nie są nierealne.

- To nie było 30-40 procent rocznie. To był zysk mieszczący się całkowicie w granicach rozsądku - mówi dziś.

Pierwsze pieniądze włożył na początku tego roku. Lokata była na krótki okres. Przelew przyszedł o czasie razem z odsetkami. Zainwestował jeszcze więcej. W sumie to około 200 tys. zł. Pieniądze miały być przeznaczone na jego emeryturę oraz pomoc w kształceniu dzieci.

- Nie miałbym żadnych pretensji gdybym zainwestował na giełdzie i stracił wszystko, bo wszyscy znają tutaj ryzyko. O Amber Gold nikt mnie nie ostrzegł. Teraz Balcerowicz i inni krzykacze wypowiadają się w naszej sprawie. Tylko gdzie byli wcześniej? - pyta Andrzej.

Dla niego całej aferze winne jest tylko państwo. To ono nie poinformowało go o tym, że Amber Gold to piramida finansowa. Pozwoliła też przez kilka lat firmie funkcjonować, a Marcinowi P. zakładać kolejne spółki.
- Jakiś ekspert z Centrum im. Adama Smitha mówił w telewizji, że nasze roszczenia są niezasadne i nie powinniśmy dostać pieniędzy od państwa. To ja się pytam gdzie była prokuratura, sądy, policja, NBP czy KNF na które płacę podatki? Kolejna sprawa. Nie mam nic przeciwko powodzianom, ale co dwa-trzy lata państwo ratuje ich dając im po kilkanaście tysięcy złotych odszkodowań. Skoro z moich podatków mają iść pieniądze na ich niedbałość, bo się nie ubezpieczyli, to dlaczego mnie nikt nie pomoże? Skoro turyści wyjeżdżają za granicę i ściąga się ich po upadku biur podróży z moich podatków, to czemu ja mam być gorzej traktowany? - pyta zdenerwowany.

W jego sprawie jest wręcz odwrotnie niż w przypadku klęsk żywiołowych czy upadków biur podróży. Za nich wszystko załatwia państwo. On sprawę w sądzie przeciwko Amber Gold musi założyć samemu i jeszcze za to zapłacić.

Myślałem, że zbankrutują później

Tylko siebie wini 30-letni Michał ze Śląska. W Amber Gold stracił stosunkowo niewiele, bo kilkanaście tysięcy złotych. Jak sam to określa, to pieniądze które wydał na naukę. Naukę ekonomii. - W Amber Gold "inwestowałem" od kwietnia. Na początku założyłem lokatę na 1000 zł na 1 miesiąc aby sprawdzić czy wszystko działa. Po miesiącu otrzymałem kapitał plus odsetki. Później założyłem lokaty na 5 i 20 tys. Oczywiście otrzymałem zwrot pieniążków zgodnie z umowa. W między czasie założyłem lokatę na 6 miesięcy… i w ten sposób zostałem sponsorem filmu o Lechu Wałęsie oraz darczyńcą zoo - śmieje się z siebie.

Michał jest współwłaścicielem biura podróży, ma też inne interesy oraz gra na giełdzie. I to właśnie przez to ostatnie zajęcie zainteresował się firmą z Gdańska.

- Co mnie skusiło? Cóż, chyba to co wszystkich: chęć zarobienia szybkich pieniędzy. Miałem pełną świadomość ryzyka, dlatego też mój kapitał jest mocno zdywersyfikowany lokaty bankowe, obligacje korporacyjne, giełda oraz Amber Gold - tłumaczy.

Oprócz piramidy Marcina P. inwestował też w inny podobny instrument oferowany przez Mizzar Profit. 22 sierpnia Komisja Nadzoru Finansowego wpisała firmę na listę ostrzeżeń. Na tę samą na której od dłuższego czasu znajdował się też Amber Gold. Michał dobrze o wpisie wiedział. Znalazł nawet informację, że Plichta był karany za przestępstwa finansowe. Pieniądze mu jednak powierzył, bo sądził że jeszcze teraz nie upadną.

- Pracuję w branży turystycznej i obserwowałem bardzo dynamiczny rozwój linii OLT. Ta spółka naprawdę sporo namieszała na polskim niebie. Liczyłem, że podziałają troszkę dłużej. W mediach pojawiają się zarzuty, iż linia OLT sprzedawała bilety bardzo tanio. Zgadzam się, sprzedawali część biletów za 100 zł, ale Ryanair sprzedaje część biletów za 65-70 zł i działa bardzo dobrze. Może to zbyt duża teoria spiskowa, ale ceny Lotu , po upadku OLT wystrzeliły w górę... - zastanawia się Michał.

Winnych jednak nie szuka. Jego zdaniem klienci Amber Gold pretensje powinni mieć do siebie. No bo czy nie powinien śmierdzieć biznes, w którym ktoś pod nazwą lokata daje trzy razy więcej niż banki?
- Zakazywać takim firmom działalności nie ma sensu - twierdzi. Dodaje jednak, że osoby na przykład starsze powinny być chronione i informowane o tego typu podejrzanych inwestycjach.

- Po doświadczeniach z Amber Gold z ryzykowanych inwestycji została mi giełda. Teraz tam trwonię kapitał - śmieje się biznesmen.

Zwrotu pieniędzy już nie dożyję

47-letnia Iwona od pięciu lat nie pracuje. Pracę musiała rzucić kiedy zaczęła chorować na białaczkę. Chemioterapia nie pozwalała na normalne funkcjonowanie, a że zdążyła odłożyć kilkaset tysięcy złotych oszczędności to żyła z odsetek. Aż do teraz.
- Pieniądze trzymałam na lokatach jednodniowych. Gdy obłożono je podatkiem Belki, to były dla mnie ogromne straty - mówi.

Pod koniec zeszłego roku zainteresowała się więc gigantycznymi zyskami oferowanymi przez Amber Gold.

- Wcześniej nie wchodziłam w to bo się bałam. Sprawdziłam jednak londyńską giełdę, złoto akurat szło w górę. Pomyślałam więc, że zyski z niego mogą być prawdziwe. Zaczęłam też szukać informacji na temat Amber Gold. Ogromne reklamy, poparcie prezydenta Gdańska. Przeczytałam, że prokuratura nic nie znalazła, więc w to weszłam - opowiada Iwona.

Dziś głównym winowajcą całej afery jest dla niej państwo. Na pytanie jaką karę powinien ponieść Marcin P. nie chce odpowiadać. Jej to nie interesuje. W pozwy zbiorowe nie wierzy. Woli skarżyć Polskę. Sama w internecie zorganizowała już grupę osób, które będą starały się przez niemieckiego prawnika odzyskać pieniądze. Dzwonili też w tej sprawie do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

- Jest nas 45 osób. I to nie są głupki, naiwniaki. To ludzie pracujący w Polsce, są też młodzi ludzie którzy oszczędności zarabiane za granicą zainwestowali w Amber Gold. Jedna matka zbierała pieniądze na operację dziecka - mówi Iwona.

W grupie są osoby, które straciły od 10 tys. do 350 tys. zł. Ona sama na odzyskanie całej powierzonej Amber Gold kwoty już nie liczy. Tym bardziej, że 90 tys. zł potrzebnych na jej operacje potrzebne jest teraz. Po całej sprawie nie ma już ochoty na nic. Nie chce nawet iść do banku, by zastawić mieszkanie, z pieniędzy z kredytu zapłacić za operację i czekać na choćby częściowy zwrot inwestycji w Amber Gold.
- Nie wiem czy ja dożyję, ale mam syna. 23 lata. Ostatni rok informatyki. Może jakieś ochłapy naszych pieniędzy oddadzą. Ja nie powinnam się już denerwować. To pobudza raka.

_ Osoby zainteresowane kontaktem z Iwoną mogą ją spotkać na forum http://poszkodowani-ambergold.phorum.pl/index.php _

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)