Kupował zboże z Ukrainy. Ma złotą radę dla rolników

- Na tym teraz powinna się opierać transformacja rolnictwa - stwierdził w rozmowie z money.pl Józef Wiśniewski, założyciel i prezes firmy Wipasz. Właściciel spółki, która sprowadzała zboże z Ukrainy, podsunął swoje rozwiązanie problemów w rolnictwie.

Prezes Wipaszu o tym, co powinni zrobić rząd i rolnicy.
Prezes Wipaszu o tym, co powinni zrobić rząd i rolnicy.
Źródło zdjęć: © Pixabay | ales_kartal
Kamil Rakosza-Napieraj

13.03.2024 | aktual.: 13.03.2024 13:47

Protestujący rolnicy domagają się m.in. dwóch rzeczy - rewizji Zielonego Ładu oraz unormowania importu produktów rolnych z Ukrainy. Z żadnym z tych postulatów nie zgadza się Józef Wiśniewski.

Zdaniem prezesa Wipaszu problem ze zbożem w Polsce nie wziął się z Zielonego Ładu. Pochodzi natomiast z nadprodukcji tego typu żywności. - Wcześniej nie było problemu z nadmiarem zboża, ale sytuacja geopolityczna się zmieniła i musimy zastanowić się co z tym zrobić - powiedział w rozmowie z Pawłem Gospodarczykiem z money.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polak stworzył potęgę - Panattoni to największy deweloper przemysłowy w Europie - Biznes Klasa #21

Prezes Wipaszu ma rozwiązanie dla rolników

Wiśniewski uważa, że rozwiązaniem dla Polski jest wprowadzenie upraw roślin bobowatych, które mogą posłużyć do produkcji pasz. Mowa o soi, bobiku i grochu.

- Dam przykład Polski. Zasiewamy pszenicą rocznie 2,3 miliona hektarów, a jednocześnie sprowadzamy 2,7 miliona ton śruty sojowej, która jest bazą do produkcji pasz. Sprowadzamy, czyli wydajemy pieniądze za granicą, a jednocześnie sami mamy nadprodukcję pszenicy. Zmieńmy to, przeznaczmy część powierzchni zasiewanej pszenicą na produkcje białka do pasz - zaapelował prezes Wipaszu.

Zdaniem Wiśniewskiego, władze powinny dopłacać do każdego hektara obsianego roślinami bobowatymi nawet 1,5 tys. zł. Zdaniem przedsiębiorcy gospodarka zyska na tym, ponieważ Polska nie będzie musiała wydawać pieniędzy za granicą. - Rolnicy będą mieli rynek zbytu na krajowym rynku, sprzedając plony do produkcji pasz i zlikwidujemy nadprodukcję pszenicy - podkreślał.

Polska uzależniona od ukraińskiej soi

- Roczne zbiory soi w Ukrainie wynoszą około 4 mln ton, a Polska zaimportowała stamtąd ok. 125 tys. ton surowego ziarna w okresie od września 2022 r. do października 2023 r. To są marginalne ilości - tłumaczył w rozmowie z money.pl Krystian Ambroziak, prezes Stowarzyszenia Polska Soja (SPS).

Jak pisał money.pl, inaczej sprawa wygląda z olejem sojowym, który kupujemy od Ukrainy od lat. W 2022 roku sprowadziliśmy go ok. 250 tys. ton. - To dlatego, że surowego ziarna soi nie przetwarza w Polsce nikt oprócz Zakładu Uszlachetniania Białka Roślinnego w Osieku - mówił Ambroziak.

Co ciekawe, niektórzy rolnicy uważają, że soja z Ukrainy wyświadcza polskiemu rynkowi przysługę. W naszym kraju popyt znacząco przewyższa podaż.

- Jesteśmy totalnie uzależnieni od importu. Zapotrzebowanie Polaków na soję jest dużo wyższe niż nasze możliwości produkcyjne. Rolnicy za mało wiedzą na temat upraw soi, mamy mało preparatów ochrony przeciw chwastom, a to najtrudniejsza rzecz w uprawie tej rośliny. Jest jednak nadzieja, że trochę się to rozwinie - mówił w rozmowie z money.pl jeden z producentów soi z Lubelszczyzny.

Wipasz sprowadzał zboże z Ukrainy

W ostatnich tygodniach było głośno o imporcie zboża z Ukrainy do Polski, co budziło zaniepokojenie konsumentów w Polsce. Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych uspokajała na łamach WP Finanse, że system kontroli jakości i zapewniania bezpieczeństwa żywności produkowanej w Polsce i Unii Europejskiej jest jednym z najbardziej wymagających na świecie. Dlatego, zdaniem IJHARS, nie powinniśmy obawiać się, że produkty przygotowane na surowcach z Ukrainy mogą nam zaszkodzić.

Jedną z firm, która sprowadzała zboże zza wschodniej granicy, był Wipasz. Rozmówca money.pl wyjaśniał, dlaczego zakupił surowiec z tego kierunku.

- Wiosną 2022 roku w związku z wybuchem wojny w Ukrainie wszyscy wpadli w panikę. Nagle handel zbożem zanikł, ceny zaczęły rosnąć. Wtedy, w okresie od 3 marca do 1 kwietnia, sprowadziliśmy z Ukrainy 44 tys. ton kukurydzy. Nieco później tego samego roku kupiliśmy jeszcze ok. 13 tys. ton pszenicy. I to tyle. Obawialiśmy się po prostu, że nasza produkcja stanie. Stąd decyzja. Zaznaczę, że kupiliśmy to zboże po cenie wyższej niż od polskiego rolnika - mówił.

Wybrane dla Ciebie