Liczysz na dobrą pracę? To się rozczarujesz
Jednym z niezbywalnych praw młodych ludzi jest prawo do optymizmu niepopartego realnymi dowodami. To równocześnie ich siła – otwarty umysł, nieskrępowany konwenansami, podejmujący się trudnych wyzwań – oraz słabość. Zderzenie z rzeczywistością rynku pracy dla wielu studentów okaże się bowiem równie przyjemne co zetknięcie z ciężarówką.
26.09.2013 | aktual.: 26.09.2013 11:03
Jednym z niezbywalnych praw młodych ludzi jest prawo do optymizmu niepopartego realnymi dowodami. To równocześnie ich siła – otwarty umysł, nieskrępowany konwenansami, podejmujący się trudnych wyzwań – oraz słabość. Zderzenie z rzeczywistością rynku pracy dla wielu studentów okaże się bowiem równie przyjemne co zetknięcie z ciężarówką.
Pierwsze rozczarowanie dotyczy długości okresu szukania pracy. W badaniu przeprowadzonym przez Conquest Consulting studenci podali „trzy miesiące” jako oczekiwany termin znalezienia pracy. Łatwo domyśleć się skąd wzięła się ta odpowiedź. Obrona dyplomu w czerwcu lub na początku lipca oznacza, że absolwent ma do dyspozycji jeszcze dwa miesiące wakacji: lipiec i sierpień. Faktycznie więc, mówiąc „trzy miesiące”, respondenci mogą mieć na myśli „po powrocie z wakacji, we wrześniu, zacznę rozsyłać oferty i coś uda mi się znaleźć”. W rzeczywistości, proces rekrutacji w większych firmach – a takie właśnie „cele” zatrudnienia stawiają sobie studenci najczęściej, 78 proc. podało „korporacje” w badaniu Conquest Consulting – trwa dłużej niż miesiąc.
Zwykle zbieranie zgłoszeń trwa ok. 3 tygodnie. Potem 1-2 tygodnie na analizę dokumentów i pierwsze sito selekcji. Następnie 2 tygodnie na rozmowy kwalifikacyjne, AC i inne sposoby odsiania mniej zdeterminowanych kandydatów. W sumie jest to 6-7 tygodni – ponad półtora miesiąca od wysłania dokumentów. A nie ma żadnej gwarancji, że zaproszenie na spotkanie przyjdzie w odpowiedzi na ofertę zamieszczoną w pierwszym tygodniu września. Spokojnie więc należy liczyć dwa-trzy miesiące – od rozpoczęcia poszukiwań. Dodając do tego dwa miesiące letniego zastoju w dużych rekrutacjach, całkowita długość okresu szukania pracy to 4-5 miesięcy. Oczywiście, kilka osób złapie robotę znacznie wcześniej, ale przeciętnie tyle właśnie czasu potrzeba, by znaleźć pracę.
*Polecamy: * Tu prawie nie ma bezrobocia. Warto wyjechać?
Drugie rozczarowanie dotyczy warunków pracy. W badaniu Conquest Consulting studenci wymieniają jako pracodawcę marzeń – Google. Trudno się dziwić, przeglądając nawet pobieżnie materiały o atmosferze pracy w Mountain View. Możliwość prowadzenia własnych projektów, merytokracja, współpraca z wybitnymi fachowcami, strefy relaksu (m.in. basen, boiska sportowe, sale z grami wideo, siłownia, darmowe posiłki i napoje): brzmi to bardziej jak mieszanina urlopu z pracą niż świadczenie stosunku pracy dla firmy o przychodach 50-ciu miliardów dolarów (dane za rok 2012). Choć coraz więcej firm idzie w kierunku zapewnienia pracownikom środowiska wyzwalającego kreatywność, współpracę, i zarazem oferującego relaks (również w Polsce, m.in. centrum obsługi klientów Cisco, siedziba Epicor), to jednak przeważająca większość firm podchodzi do tematu konserwatywnie. Boksy w open space lub sąsiadujące biurka w pokoju, a w korytarzu automat z kawą w plastikowych kubkach – tak wygląda rzeczywistość, która czeka na absolwentów.
Trzecie rozczarowanie – zapewne najbardziej bolesne – to wysokość pensji. W cytowanym już kilka razy badaniu Conquest Consulting, studenci podali jako kwotę oczekiwaną 2859 zł netto (czyli ok. 3900 zł brutto – średnia krajowa). Jasne, są to pieniądze rozsądne, jednakże po spełnieniu jednego skomplikowanego warunku: trzeba dostać stanowisko na poziomie „specjalisty”. Każde stanowisko poniżej typu „entry”, „junior”, czy „assistant” wiąże się z kwotą rzędu 2000-2500 brutto. Nie ma tutaj znaczenia jak długo i jak szczegółowo jest prowadzona rekrutacja, ponieważ te dwa wymiary są związane z chęcią zachowania reputacji firmy („Nie przyjmujemy byle kogo”), nie zaś z osobistą wartością przypisywaną nowo zatrudnionemu pracownikowi. Korporacje powstały i skutecznie funkcjonują dzięki hierarchii – a to znaczy, że na początku absolwent ląduje na samym dole drabiny.
Łatwo rozczarować się pierwszymi dniami w pracy. Zamiast rozwiązywania globalnych problemów – codzienna harówka z papierami i telefonami. Należy jednak pamiętać, że kto poradzi sobie w takich warunkach i pokaże pełnię swoich umiejętności, szybko awansuje. „Ponieważ każda praca jest tylko zajęciem tymczasowym” – tak brzmi motto amerykańskiej firmy doradczo-rekrutacyjnej Careerealism. Tak właśnie trzeba myśleć o pierwszej pracy po studiach: celować w przyszłość, skupiając się na własnej pracy, nie dając się przytłoczyć mitom i nierealnym obrazom.
Pełny raport dostępny jest pod adresem: http://www.badaniestudentow.pl/wyniki/
ML, AS, WP.PL