Listy od ZUS w śmietniku to zły pomysł. Mieszkaniec Pruszkowa popełnił błąd

Gruz, pusta butelka, zgnieciona puszka oraz… prywatne informacje wraz z prognozowaną wysokością emerytury. Takie "skarby" można znaleźć, wyrzucając śmieci. O ile butelka w pojemniku nie powinna dziwić, to list z ZUS już zwraca uwagę. Tym bardziej, gdy leży na samym wierzchu. To poważny błąd.

Listy od ZUS w śmietniku to zły pomysł. Mieszkaniec Pruszkowa popełnił błąd
Źródło zdjęć: © WP.PL
Mateusz Ratajczak

List z ZUS przeczytany i wyrzucony do śmietnika. Efekt? Pół osiedla może się dowiedzieć, że jeden z mieszkańców Pruszkowa na emeryturze będzie musiał sobie radzić za 2631 zł. Wiek seniora oficjalnie osiągnie za 4 lata. Można też bez problemu sprawdzić, jakie w ostatnim roku składki płacił jego pracodawca. I oczywiście na samej górze pisma jest imię i nazwisko.

Zawartość swojego przydomowego kontenera wysłał nam pan Patryk za pośrednictwem serwisu #dziejesie. To on znalazł niedbale wyrzucony list i wszystkie dokumenty z ZUS. Na szczęście dla wyrzucającego, pan Patryk papiery podarł i schował głębiej. W kolejne ręce już nie trafią. Tym bardziej, że korespondencja to kopalnia wiedzy o nas samych. Warto o nią zadbać.

Numer PESEL, miejsce zamieszkania, opłacone w ostatnim roku składki ZUS (z których można wyliczyć otrzymywaną pensję) oraz imię i nazwisko - wszystkie te dane w ostatnich tygodniach wędrowały w tradycyjnych listach do ponad 18 milionów Polaków.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych w czerwcu rozpoczął masową wysyłkę informacji o stanie konta emertytalnego, skończył ją dopiero w ubiegłym tygodniu. Praktycznie wszystkie listy już powinny były trafić do Polaków.

Dostałeś list, przeczytałeś informację i - delikatnie mówiąc - nie jesteś zadowolony ze swojej emerytalnej przyszłości? Dokument lepiej zostaw w domu, nie wyrzucaj do śmietnika. Nie popełniaj błędu nierozważnego mieszkańca podwarszawskiego Pruszkowa. Dlaczego? Bo w liście są istotne dane.

O tym, jaką otrzymasz emeryturę i ile oszczędzałeś, dowie się każdy, kto przechwyci korespondencję. Jednocześnie jak na talerzu będzie miał twój adres oraz numer PESEL, a to może pomóc w próbie np. podrobienia dokumentów lub podszycia się pod ciebie. Wyłudzenie kredytu staje się wtedy realnym problemem. Tym bardziej, że przestępcy nie śpią.

Związek Banków Polskich poinformował, że tylko w drugim kwartale 2019 roku zablokowano ponad tysiąc prób wyłudzeń kredytów. Łączna kwota nieudanych oszustw to 92 mln złotych. Rekordzista chciał przywłaszczyć 20 mln zł. W sumie jednak 9 prób dotyczyło wyłudzenia ponad miliona złotych.

- Kradzione, oryginalne dokumenty albo te podrabiane, ale z wykorzystaniem prawdziwych danych, to w dalszym ciągu poważne zagrożenie dla całej gospodarki i dla banków oraz różnych firm wykorzystujących dokumenty do weryfikacji tożsamości klientów. Dokonanie ich jak najszybszego zastrzeżenia w sytuacji ich utraty jest kluczowe w całym systemie ochrony przed wyłudzeniami - mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Jak wyjaśnia w rozmowie z money.pl Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ZUS, list warto trzymać przez dłuższy czas. - W ten sposób można na bieżąco kontrolować, czy pracodawca opłaca składki zgodnie z przepisami. Wraz z informacją z OFE to już pełny pakiet o przyszłości emerytalnej. Na dodatek informacja z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych to nie tylko dokument mówiący o emeryturze. Z danych można wprost wyliczyć, ile zarabiamy. Dlatego o dokument należy po prostu zadbać i znaleźć dla niego odrobinę miejsca w domu - tłumaczy.

W tej chwili żaden z przepisów prawa nie nakłada na ZUS obowiązku dochowania szczególnej formy doręczania takiej korespondencji.

Mało tego - w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych można znaleźć wprost zapis, że "informację o stanie konta Zakład przesyła listem zwykłym". I dlatego w ten sposób list wędruje do Polaków. Jest tylko jeden sposób, by papierowa wersja nigdy nie wędrowała drogą pocztową, a dane były zdecydowanie bardziej bezpieczne.

Osoby, którym zależy na podniesieniu bezpieczeństwa, powinny założyć konto na Platformie Usług Elektronicznych ZUS. W efekcie w przyszłym roku list nie będzie już do nich wysyłany, informacje zobaczą w serwisie internetowym.

Platforma Usług Elektronicznych stwarza możliwość przeglądania danych z poziomu domowego komputera. Przez PUE można przekazywać dokumenty ubezpieczeniowe, składać wnioski i przeglądać odpowiedzi, umawiać się na wizyty w Zakładzie. I po zalogowaniu odpowiednik listu po prostu wyświetla się na ekranie. Dane są aktualne. List z kolei dotyczy sytuacji na koncie z ostatniego dnia ubiegłego roku, czyli z 31 grudnia 2018 roku. Na takiej drobnej zmianie zyskujesz nie tylko aktualność danych, ale również ich bezpieczeństwo.

Podczas rejestracji w systemie PUE ZUS otrzymujemy login i ustalamy swoje hasło. Tożsamość można potwierdzić albo profilem zaufanym ePUAP, albo certyfikatem kwalifikowanym. Jeżeli nie mamy żadnego z nich, to musimy dokonać potwierdzenia tożsamości w jednej z placówek ZUS. Jeśli mamy podpis elektroniczny, możemy załatwić sporo spraw dzięki PUE. O tym, jak korzystać z platformy, piszemy tutaj.

Jednocześnie Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie jest w stanie powstrzymać kogokolwiek od wyrzucania dokumentów wprost do kontenera. I właśnie dlatego o listy warto zadbać samemu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)