LOT zyskowny w przyszłym roku?

Z Sebastianem Mikoszem, prezesem Polskich Linii Lotniczych LOT, rozmawia Danuta Walewska.

LOT zyskowny w przyszłym roku?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Z Sebastianem Mikoszem, prezesem Polskich Linii Lotniczych LOT, rozmawia Danuta Walewska.

Samoloty nad Atlantykiem wypełnione do ostatniego miejsca, a jeszcze niedawno były z tym wielkie problemy. Czy to zasługa rynku, który powoli rusza w górę, czy nowej polityki LOT?
Pomogła obniżka cen, mniej jest także rejsów, bo dostosowaliśmy do popytu naszą siatkę zimową. Także sam rynek powoli zaczyna sygnalizować, że najgorsze już za nami.

LOT sprzedaje teraz bilety na wiele miesięcy naprzód w najróżniejszych promocjach. Co będzie na wiosnę, kiedy wpływy siądą?
To standardowa działalność w sytuacji, kiedy drastycznie skrócił się czas między złożeniem rezerwacji a wykupieniem biletu, i to w obu klasach – tak ekonomii, jak i biznesie. LOT postanowił ten okres wydłużyć i się udało. I im więcej sprzedamy teraz, tym drożej trzeba będzie zapłacić za bilety na rejsy wiosenne. Natomiast wiosną będziemy mieli promocje na lato. Skoro pasażerowie starają się jak najbardziej skrócić terminy płatności, szukamy sami pieniędzy. Bo wiem doskonale, że z kolei nasi dostawcy nie przesuną nam terminów, w których musimy zapłacić nasze rachunki.

Czy, szukając pieniędzy, LOT nie zastanawia się, czy nie zrobić tak, jak chociażby British Airways: kazać płacić za wybór miejsca w samolocie, albo, tak jak linie w USA, skasować posiłki i wprowadzić opłaty za bagaż?
Nie mo­że­my przy­jąć mo­de­lu ta­niej li­nii lot­ni­czej, bo nie chce­my nią być. Nie moż­na z szumem za­po­wia­dać wal­ki o pa­sa­że­ra, a po­tem ob­ciążając go do­pła­ta­mi. Ale nie moż­na również do­pro­wa­dzić do sy­tu­acji, w któ­rej nam by wol­no by­ło mniej. Dzi­siaj ma­ło któ­ry pasażer ma ba­gaż pod­ręcz­ny, któ­ry wa­ży ty­le, ile po­wi­nien, czy­li 6 kg w kla­sie eko­no­micz­nej i 9 kg w biz­ne­sie. A przy wy­wa­ża­niu sa­mo­lo­tu wy­raź­nie wi­dać, ile ba­ga­żu jest w lu­ku, a ile na po­kła­dzie. Te­raz nie je­stem w sta­nie po­wie­dzieć, jak dłu­go jeszcze będzie­my to­le­ro­waą tę sy­tu­ację. Naj­praw­do­po­dob­niej wpro­wa­dzi­my do­dat­ko­wą kla­sę, tzw. eko­no­micz­ną plus, któ­ra po­zwo­li pa­sa­że­ro­wi do­pła­cić za to, co jest dla nie­go waż­ne. Nie wy­klu­czam też, że z ty­łu sa­mo­lo­tu stwo­rzy­my kla­sę naj­tańszą, gdzie pa­sa­żer np. nie do­sta­nie ka­nap­ki, bo dla­cze­go ma pła­cić za coś, cze­go on nie chce. Ta­kie zmia­ny trze­ba jed­nak wpro­wa­dzać nie­zwy­kle ostrożnie, bo
pa­sa­że­ra zra­zić jest bar­dzo ła­two. Gdy­by­śmy w tej chwi­li za­czę­li skru­pu­lat­nie wa­żyć ba­ga­że pod­ręcz­ne i po­bie­rać do­pła­ty za prze­kro­cze­nie li­mi­tu, dla pa­sa­że­rów by­ło­by to szo­kiem.

Jeśli porównamy sytuację LOT w czerwcu, kiedy linia była na granicy bankructwa, i dzisiaj, to gdzie jesteśmy teraz?
Nadal jest to sytuacja, w której jednocześnie odbywają się trzy procesy naraz: akcja ratunkowa, rozwój i restrukturyzacja. Zapewne najszybciej zakończymy akcję ratunkową. Ale z całą pewnością dopiero pod koniec przyszłego roku będę mógł powiedzieć, co się udało, a w jakiej dziedzinie nie mamy sukcesów. Już wiem, że udało nam się zrestrukturyzować grupę kapitałową. Jest zgoda załogi na restrukturyzację, bo tak traktuję podpisane porozumienia. Zaczęliśmy też „odbijać” rynek konkurencji, pracujemy nad nowymi połączeniami. Pozostało największe zadanie – LOT musi zarabiać pieniądze na lataniu. To niestety jeszcze się nie dzieje, przynajmniej na części rejsów. Boli mnie to, że LOT jest nieobecny w portach regionalnych. Dodatkowo mamy jeszcze wielkie wyzwania inwestycyjne, bo w przypadku LOT ratunkiem są właśnie inwestycje. Odnawianie floty to nie tylko poprawa jakości naszych usług. Loty w niektórych kierunkach nie będą się opłacały, bo konkurencja zawiezie tam za te same pieniądze w bardziej komfortowych
warunkach. Mam wrażenie, że LOT teraz cały czas jest w biegu; jeszcze nie mamy zadyszki, a pasażerowie w nas uwierzyli, bo wrócili. Otrzymaliśmy więc potwierdzenie, że jeśli bardziej się staramy, to rynek odpowiada pozytywnie. A przecież wcale nie musiał, bo nie tylko my latamy z Polski i do Polski.

Co w takim razie z prywatyzacją?
Przygotowania do prywatyzacji cały czas się toczą, zresztą w dużej mierze w sposób od LOT zupełnie niezależny. I planowana prywatyzacja nie jest w żadnym wypadku elementem restrukturyzacji. To nasza przyszłość, bo tak chce właściciel, czyli Skarb Państwa. A kto, kiedy i w jakiej formule będzie zainteresowany kupnem LOT, jest całkowicie poza naszą kontrolą. Tyle że im szybciej będziemy w stanie pokazać, że mamy na siebie pomysł i jesteśmy go w stanie zrealizować, tym szybciej ktoś z zewnątrz będzie skłonny włożyć w to pieniądze.

Tym pomysłem było między innymi stworzenie LOT Charters. Czy można powiedzieć, że ta strategia wypaliła?
Zde­cy­do­wa­nie. Od mar­ca prze­wieźli­śmy już 300 tys. pa­sa­że­rów, a do koń­ca ro­ku chce­my prze­wieść jesz­cze 100 ty­się­cy. W cie­płych kra­jach se­zon jest w peł­ni. Na egip­skim lot­ni­sku w Hur­gha­dzie w ciągu dwóch go­dzin ob­słu­gi­wa­nych jest po­nad 80 sa­mo­lo­tów. A Pol­ska jest tam na dru­gim czy trze­cim miej­scu, je­żli cho­dzi o licz­bę tu­ry­stów. I z te­go wy­ciąga­my wnio­ski.

Jakie nowe kierunki planuje LOT?
Za kilka tygodni poinformujemy oficjalnie o otwarciu połączenia z Kairem. Tam zaczniemy latać najprawdopodobniej od marca. Decyzja jeszcze musi zostać podjęta przez zarząd. Przymierzamy się do Tallina, Erewanu, Dubaju, dwóch portów w Kazachstanie: Ałmaty i Astany, także Baku, ale również planujemy bliskie kierunki – Koszyce, Bratysława, Goeteborg. Natomiast 8 listopada ląduje w Katowicach pierwszy samolot „all cargo”. Chciałbym, żeby LOT Cargo stało się naszą mocną stroną.

Jaki wynik planuje Pan na koniec tego roku?
Nie ro­bią te­go, bo naj­trud­niej­szy se­zon jest przed na­mi. Za ostat­nie trzy mie­sią­ce ten­den­cja by­ła bar­dzo ko­rzyst­na. Ale w tej branży nie­ste­ty paździer­nik, li­sto­pad, dwa ty­go­dnie grud­nia oraz jesz­cze sty­czeń są bar­dzo trud­ny­mi mie­siąca­mi. Mo­gą tyl­ko za­pew­nić, że zro­bią wszyst­ko, aby na ko­niec 2010 r. wy­nik był do­dat­ni. A każ­dą za­ro­bio­ną zło­tów­ką bę­dzie­my in­we­sto­wać – w lu­dzi, w sprzęt, bu­do­wa­nie no­wych po­łą­czeń. Nie­ste­ty jest tak, że każ­de z nich przez kil­ka mie­sięcy z re­gu­ły przy­no­si stra­ty. Ale pod­kre­ślam – zysk na ko­niec 2010 r. to plan te­go za­rza­du.

Dziękuję za rozmowę.

Danuta Walewska
PARKIET

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)