Luksus za mocno w oczy kole
Okazuje się, że hasło „Mordo, ty moja” nie tylko nabija polityczne poparcie. Obniża też wpływy ze sprzedaży aut z najwyższej półki.
16.10.2007 09:05
Biznes nigdy nie przepadał za zbyt ostentacyjnym mieszaniem się polityków i polityki do jego prowadzenia. Ostatnio dobitnie przekonały się o tym koncerny motoryzacyjne, szczególnie te, które oferują luksusowe samochody z segmentu premium. Ich przedstawiciele mówią tak: rynek zwalnia, a we wrześniu liczba zamówień była wyraźnie mniejsza od notowanej w pierwszej połowie roku.
Czarne charaktery
Powód jest polityczny.
_ Ruch w salonach był mniejszy, podobnie jak liczba złożonych zamówień. Jaki jest tego powód? Moim zdaniem, winne jest głównie zamieszanie polityczne w naszym kraju. Rynek zaczął zwalniać wraz z sierpniowymi sygnałami o kolejnych wyborach parlamentarnych. Wyjątkowo podatne na kampanię wyborczą okazały się modele z najwyższego segmentu. Kupują je przecież ludzie bardzo zamożni. A tymczasem to właśnie oni występują ostatnio w roli czarnych charakterów w kampanii wyborczej jednej z głównych partii politycznych. W okresie wyborczym zamożni nie chcą więc kłuć w oczy społeczeństwa i polityków kupowaniem drogich samochodów. Wielu z nich mówi więc nam otwarcie: poczekam, przeczekam _ - mówi Paweł Miszkowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Mercedes Car Group, członek zarządu DaimlerChrysler Automotive Polska.
Dodajmy, że na czele medialnej kampanii przeciw „oligarchom” stoi Prawo i Sprawiedliwość z kultowym już spotem reklamowym „Mordo, ty moja”.
Nie tylko polityka
Opinia Pawła Miszkowskiego nie jest odosobniona, choć inni przedstawiciele branży zwracają uwagę także na inne czynniki wpływające na wyhamowanie rynku.
_ Na pewno widzimy mniejsze zainteresowanie klientów zakupami aut w ostatnich tygodniach. Myślę jednak, że czynników wpływających na takie zachowanie jest więcej niż tylko tocząca się kampania wyborcza. Zmiana polityczna w każdym kraju wywołuje u wszystkich pewną niepewność, ale nie sądzę, że jest to czynnik determinujący. Znaczenia nabierają tu takie czynniki jak: zbliżający się koniec roku kalendarzowego, oczekiwanie na tradycyjne już wyprzedaże roczników czy specjalne promocje uruchamiane w okresie świątecznym _ - mówi Paweł Kacprzyk, prezes spółki Volvo Auto Polska.
Przedstawiciele niektórych marek aut luksusowych z kolei zdecydowanie (na wszelki wypadek?) odcinają się od oskarżania polityki i polityków.
_ Nie zanotowaliśmy tendencji spowolnienia sprzedaży samochodów BMW i Mini. Sądzę, że sytuacja polityczna nie ma wpływu na naszą sprzedaż, gdyż klienci postrzegają ją w kontekście obecnej kampanii wyborczej, a wiadomo, że podczas kampanii politycy mówią różne rzeczy. Również napięte stosunki polsko-niemieckie nie mają wpływu na relacje z naszymi klientami i postrzeganie przez nich marki BMW _ - twierdzi Erich Papke, prezes polskiego BMW.
Przerwana ciągłość
Menedżerowie marek luksusowych starają się przy tym zaprezentować urzędowy optymizm.
_ Nie zanotowaliśmy spadków sprzedaży w ostatnich tygodniach. Obecnie oferujemy nasze modele w wyjątkowych cenach i wybory polityczne schodzą w tym przypadku na dalszy plan. Powodem może być też to, iż większość naszych klientów to osoby prowadzące działalność gospodarczą niezwiązaną ze sferą budżetową. To powoduje, że nie są tak wrażliwi na zawirowania polityczne _ - przekonuje Maciej Janiszewski, menedżer ds. marketingu i public relations JLR Polska, dystrybutora aut marki Jaguar.
W podobnym duchu, choć z nutą goryczy, wypowiada się też dyrektor Miszkowski.
_ W tym roku sprzedamy blisko 3,6 tys. samochodów, wobec planowanych 3 tys. sztuk. To jednak głównie zasługa pierwszej połowy roku, bo obecnie sprzedaż wróciła do poziomu ubiegłorocznego. Szkoda tylko, że zamieszanie wywołane przez polityków naruszyło ciągłość sprzedaży. My natomiassamochody produkujemy cały czas i powinniśmy dla zdrowia gospodarki prowadzić nasz biznes w miarę stabilnie _ - podkreśla Paweł Miszkowski.
Więcej w dzisiejszym "PB"