Mają własne rodziny. Ale wciąż biorą pieniądze od swych rodziców
Są pasożytami, żerują na swoich rodzicach, a może rzeczywistość w Polsce jest właśnie taka, że młodzi dorośli nie są w stanie się utrzymać?
Kamila ma 26 lat, ukończyła psychologię na Uniwersytecie Gdańskim. Po studiach znalazła pracę w poradni dla dzieci z trudnościami. Zarabia 1,3 tys. zł. Od ponad roku razem z chłopakiem wynajmuje kawalerkę. Spodziewa się dziecka. Jak przyznaje, bez pomocy finansowej rodziców nie mieliby co jeść.
- Mój chłopak też jest po psychologii, rozkręca własny biznes, założył firmę PR-owską. Całe swoje oszczędności zainwestował w kupno sprzętu i reklamę w Internecie. Na pewno interes wypali, ale pieniądze z tego będą dopiero za jakiś czas, teraz jest po prostu tragicznie. Bez pomocy naszych rodziców nie mielibyśmy pieniędzy na jedzenie, cała moja pensja idzie na opłaty – mówi Kamila, jak twierdzi, miesięcznie otrzymuje od swoich rodziców – emerytów ok. tysiąca złotych.
Taka stara, a bierze od rodziców
Weronika studiuje w Warszawie prawo, pochodzi z Płocka. Twierdzi, że nawet szukała pracy dodatkowej, ale po miesiącu zrezygnowała z poszukiwań. Nie opłacało się i miałaby trudności z przygotowaniem się do egzaminów.
- Utrzymują mnie rodzice, trochę mi głupio, że jestem taka stara, a biorę pieniądze od mamusi. Mogłabym pracować jako kelnerka czy barmanka, ale przede wszystkim w nocy, rano byłabym nieprzytomna na zajęciach. A jednak dla mnie najważniejsza jest nauka. Rodzice dają mi miesięcznie 1,5 tys. zł, za sam pokój płacę ponad tysiąc złotych. Nie jest łatwo i mam nadzieję, że wysiłek się opłaci i po studiach znajdę dobrą pracę, wtedy będę mogła odwdzięczyć się rodzicom – mówi Weronika, ma dwóch bezrobotnych braci, ojciec pracuje na dwóch etatach, by wspomóc wszystkie dzieci.
Adam: przez pieniądze się kłócimy
Adam jest mechanikiem samochodowym. Ma 22 lat, ma żonę, która nie pracuje i dwoje dzieci. Mieszka wraz ze swoją rodziną u rodziców. Stołuje się u swojej mamy. Co miesiąc prosi ją o pieniądze, bo jak mówi, jego pensja ledwo wystarcza na pieluchy.
- Matka nie jest zachwycona, biadoli, że ciągnę od niej kasę. Ona pracuje w urzędzie gminy i ma pieniądze, ojciec jest kierowcą tirów. A ja naprawdę zarabiam niewiele. Nie stać mnie nawet na to, żeby się wyprowadzić. Te kłopoty z finansami prowadzą do wiecznych kłótni – mówi Adam Zielonka, z Grudziądza.
Janek: 3 tys. zł to grosze
Jankowi, młodemu lekarzowi pomaga matka, ale też babcia. Janek pracuje i mieszka w Warszawie, pochodzi z Bydgoszczy. Odwiedza matkę i babcię regularnie co miesiąc.
- Zarabiam prawie 3 tys. zł, ale to grosze, na nic mnie nie stać. Wiem, że za jakiś czas znajdę drugą pracę, na razie po prostu muszę prosić o pomoc rodzinę. Taka jest prawda, w Polsce młodego lekarza utrzymują rodzice – opowiada 27-letni Janek Biernat.
Teresa: wydajemy ok. 2,5 tys. zł na dorosłe dzieci
Teresa Kwiatkowska od 2 lat jest na rencie inwalidzkiej. Jej mąż pracuje w firmie instalującej kamery przemysłowe. Oprócz pracy etatowej, dorabia po godzinach, też w tym fachu. Mają dwoje dzieci – w wieku 24 i 29 lat. Wydają na nie co miesiąc ok. 2,5 tys. zł.
- Dzieci pracują, jedna córka w bibliotece, a druga jest pielęgniarką. Mieszkają na swoim, mają mężów. Jedna kupiła kawalerkę na kredyt, ale z trudem płaci raty. Druga wynajmuje, ale ma tak małą pensję, że kilka razy w tygodniu przychodzi do mnie na obiad. To jest skandal, te pensje są mikroskopijne, a przecież uczciwie pracują. One się nie skarżą, ale jak mamy im nie pomagać? Dziwne czasy. Ja jak miałam 18 lat to już się wyprowadziłam z domu i miałam dobrze płatną pracę w przetwórni rybnej. A teraz? Jakiego 18-latka stać na samodzielne życie – twierdzi Kwiatkowska.
Pasożytnictwo czy takie czasy?
Taka postawa jest dziś czymś normalnym? A może dzieci zwyczajnie wykorzystują rodziców, przez lata znajdowały się pod kloszem i nawet będąc pełnoletnimi nie potrafią żyć na własny rachunek?
- Coraz więcej jest takich dorosłych, szczególnie wśród osób pochodzących z zamożniejszych rodzin. Wiadomo, że młody człowiek nie od razu zarabia dużo, a jest przyzwyczajony do określonego poziomu życia. Nie chce z niego rezygnować i zwraca się o uzupełnienie braków w portfelu do rodziców. Osoby wywodzące się z biedniejszych rodzin nie zawsze mogą prosić o pomoc swych rodziców, bo oni też ledwo wiążą koniec z końcem. Zdarza się, że to rodzice są nadopiekuńczy i rozpieszczają nawet dorosłe już dzieci. O ile dzieci biorą większe kwoty pieniędzy, to mówią, że to pożyczka i rzeczywiście starają się oddać. Mniejsze kwoty traktowane są jak kieszonkowe. Czy to plaga? Można tak powiedzieć, bo młodym żyje się trudno w naszym kraju, zbyt późno awansują w porównaniu do swych rówieśników w innych krajach. Poza tym pieniądze dzieciom dają ci rodzice, których na to stać. Nie brakuje też oczywiście pasożytów, żerujących na swoich starszych, często schorowanych rodzicach. To rodzice powinni liczyć na swoje dorosłe dzieci -
mówi Joanna Pogórska, doradca personalny, psycholog społeczny.
Krzysztof Winnicki/ak