Małe szanse na euro w 2012 r.
W sytuacji, w której świat coraz bardziej boryka się z recesją i ze sporą niepewnością spogląda w przyszłość, deklaracja złożona we wrześniu przez premiera Donalda Tuska wydaje się być coraz mniej realna.
30.01.2009 | aktual.: 30.01.2009 12:57
Konieczność trwałego dostosowania Polski do kryteriów z Maastricht może okazać się zbyt dużym kosztem dla gospodarki, która w najbliższych miesiącach będzie borykać się z silnym spowolnieniem. Bardzo trudno będzie też przekonać Polaków do tego, aby zgodzili się na szybkie wprowadzenie wspólnej waluty.
Jesienna depresja udzieliła się także globalnym inwestorom. Ostatni tydzień listopada przyniósł wprawdzie poprawę na giełdach i umocnienie złotego, jednak bilans całego miesiąca jest negatywny. Ekonomiści prześcigali się w pesymistycznych prognozach dla globalnej gospodarki, która ich zdaniem pogrąży się w 2009 r. w wyraźnej recesji. Niestety doszło także do zmiany postrzegania pozycji Polski, która zdaniem zagranicznych analityków może nie uniknąć poważnego spowolnienia. Taką opinię wyrazili choćby przedstawiciele agencji ratingowej Moody’s i francuskiego banku BNP Paribas, a ekonomiści z JP Morgan przestrzegli przed ryzykiem związanym z ich zdaniem zbyt dużym zadłużeniem krótkoterminowym naszego kraju. Scenariusze te spotkały się z dość negatywnym przyjęciem wśród pozostałych uczestników rynku, zarzucano im tendencyjność i nieraz doszukiwano się tzw. „podwójnego dna”. Jednak pomału pęka mit związany z silnymi fundamentami polskiej gospodarki, która najzwyczajniej może nie wytrzymać poważnego sztormu, jaki
rozpętał się na świecie. Wprawdzie daleko jeszcze nam od radykalnych ocen światowych agencji, które przełożyły się na obniżenie ratingów dla kilku krajów z naszego regionu Europy. Inwestorzy zaczynają sobie jednak zdawać sprawę, że rząd Donalda Tuska w zasadzie już zaprzepaścił szanse na przeprowadzenie poważnych reform, a deklaracje związane z szybkim przyjęciem wspólnej europejskiej waluty mogą stać się słowami bez pokrycia. W ostatnich tygodniach opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość i otoczenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego umocniły się w przekonaniu, że lansowany „eurosceptycyzm” może stać się szansą na zmianę niekorzystnych sondaży politycznych. Zwłaszcza że badania opinii społecznej przeprowadzone w drugiej połowie listopada przez czołowe ośrodki pokazały, że skutecznie ubywa zwolenników szybkiego przyjęcia wspólnej waluty, także wśród ludzi młodych. Wprawdzie rząd nie rozpoczął jeszcze ogólnonarodowej kampanii medialnej mającej na celu przekonać eurosceptyków do zmiany zdania, jednak może to okazać się
trudne. Na przeszkodzie staną przede wszystkim problemy wynikające z oczekiwanego spowolnienia gospodarki, które wpłyną na pogorszenie się poziomu życia przeciętnych Polaków. Badania psychologów pokazują, że w takiej sytuacji ludzie starają się unikać podejmowania trudnych decyzji, które ich zdaniem wiążą się z pewnym ryzykiem. W efekcie zgoda na przeprowadzenie społecznego referendum w sprawie terminu przyjęcia euro może okazać się największym błędem rządu Tuska, bo negatywny wynik będzie jednocześnie oznaczać, że Polacy nie zgadzają się z polityką prowadzoną przez rząd i teoretycznie powinien on doprowadzić do decyzji o rozpisaniu nowych wyborów. Polski paradoks polityczny mógłby jednak sprawić, że dotychczas rządzący utrzymaliby władzę, gdyż PiS ma zbyt duży negatywny elektorat. Niezależnie od politycznych dywagacji zamieszanie wokół referendum nie wpłynęłoby pozytywnie na złotego i tym samym na gospodarkę. Premier ma zatem spory problem. Deklaracja złożona we wrześniu br. w Krynicy, która była w długim
okresie jak najbardziej słuszna, w krótkim terminie będzie źle rozegrana taktycznie. W efekcie wejście do systemu ERM-II w połowie 2009 r. bez zmiany konstytucji może okazać się dość ryzykowne i narazić Polskę na ataki spekulacyjnego kapitału w latach 2010-2011 r. Zwłaszcza w sytuacji, gdy globalny kryzys utrzymałby się na dłużej. Sensownym wyjściem może okazać się świadome przesunięcie harmonogramu, co paradoksalnie nie byłoby dla zagranicznych inwestorów tak dużym zaskoczeniem, a w społecznym odbiorze nie zachwiałoby notowaniami PO. Taki scenariusz nie doprowadziłby także do nadmiernego osłabienia złotego, poza krótkoterminowym wahnięciem notowań.
Marek Rogalski
Główny Analityk
First International Traders Dom Maklerski S.A.