Mamy kulminację złych zjawisk, nie ich początek

Obniżki stóp procentowych w Ameryce w pierwszej połowie tego roku nie pomogły zażegnać kryzysu w branży finansowej. Dlatego wczorajsza decyzja najważniejszych banków centralnych nie stanie się przełomem.

09.10.2008 | aktual.: 09.10.2008 09:15

Po wczorajszej obniżce stóp procentowych ropa poszła w dół, złoto podrożało

Skoordynowana akcja najważniejszych banków centralnych świata nie okazała się dla rynków finansowych przełomem. I takim być nie mogła, bo inwestorzy nie chcą już - po tym jak w ostatnich miesiącach sparzyli się kilkakrotnie - podejmować decyzji w oparciu o nadzieje na lepszą przyszłość. Obecnie liczą się tylko twarde fakty, mogące świadczyć, że sytuacja poprawia się. A tych wciąż brakuje.

Kulminacja, nie początek

Najważniejszą kwestią dotyczącą przyszłej koniunktury na rynkach (w szczególności giełdach akcji), którą warto obecnie rozstrzygnąć, jest to, czy ostatnie wydarzenia są nowym elementem, który inwestorzy powinni wziąć pod uwagę w swoich decyzjach. Możemy mieć jednak do czynienia z kulminacją zjawisk zachodzących w ostatnich kilkunastu miesiącach - bardzo dotkliwą, ale tylko kulminacją.

W pierwszym przypadku zaostrzenie kryzysu w sektorze finansowym należałoby traktować jako zapowiedź dalszych kłopotów. Kulminacja zjawisk może być zwiastunem poprawy koniunktury. Dzieje się to, czego można było się spodziewać po pęknięciu bańki na rynku nieruchomości w USA. W dużym stopniu (ale wydaje się jednak, że nie w całości) znalazło to już odzwierciedlenie w cenach akcji. W USA wciąż jeszcze kryzys nie dotknął zbyt mocno wydatków konsumenckich i przez to sektora usług. Nie przełożył się także na pogorszenie kondycji spółek spoza branż związanych z rynkiem nieruchomości. Można oczekiwać, że regres w tych dziedzinach jest wciąż jeszcze przed nami. Takie obawy potwierdzają dane o wrześniowej sprzedaży w sieciach handlowych. Choć słabo, to wciąż jeszcze rosła w porównaniu z tym samym miesiącem 2007 r. (wzrost szacowany jest na maksymalnie 1 proc.).

Ta kwestia związana jest w sporej części z tym, w jakim stopniu poznaliśmy już makroekonomiczne konsekwencje kryzysu w sektorze finansowym. Branża ta określana jest krwiobiegiem gospodarki. Gdy coś zaczyna w niej szwankować, organizm makroekonomiczny nie funkcjonuje należycie. Kuracja jest długotrwała. Nie od razu przynosi skutki.

Pesymistyczna lekcja

W ostatnich miesiącach inwestorzy mogli się też przekonać o słabej skuteczności obniżek stóp procentowych w walce z kryzysem w sektorze finansowym. W styczniu tego roku amerykańska Rezerwa Federalna zdecydowała się obciąć stopy na niezaplanowanym posiedzeniu, próbując w ten sposób przeciwdziałać kłopotom tamtejszych banków. Stopy zmniejszono do 3,5 proc., a w kolejnych trzech miesiącach ścięto je do 2 proc. Działania Fedu niewiele pomogły, część banków upadła.

Wtedy jednak inwestorzy mogli mieć nadzieje, że jest miejsce na dalsze poluzowanie polityki pieniężnej. Teraz, gdy stopy sięgają zaledwie 1,5 proc., tej przestrzeni jest już bardzo mało. Tym bardziej że stopy są niższe nie tylko od ogólnego wskaźnika inflacji CPI, ale też bazowego, który nie uwzględnia cen żywności i paliw, czyli tych najbardziej napędzających wzrost inflacji w poprzednich miesiącach.

Taka polityka zakłada silne schłodzenie gospodarki, które doprowadziłoby do obniżenia inflacji i powrotu realnych stóp procentowych do wartości dodatnich. To stwarzałoby bardziej komfortowe warunki prowadzenia polityki pieniężnej niż obecnie, kiedy zagrożenia inflacyjne, choć słabiej, wciąż występują. Tak wczorajszą decyzję banków centralnych odebrał rynek złota, na którym cena uncji podskoczyła o prawie 3 proc., do ponad 913 USD.

Trend trwa, dopóki się nie skończy

Końcowe fazy trendów są zazwyczaj najbardziej zyskowne (wzrostowe) lub przynoszą bardzo duże straty (malejące). W takich okresach inwestorzy wykazują się bowiem stadnymi zachowaniami. W związku z tym kulminacja zdarzeń może być rozłożona w czasie. pieszyć się z obwieszczaniem wyczerpywania się potencjału zniżkowego na giełdach. Pierwszym sygnałem, że rzeczywiście tak się dzieje, byłaby sytuacja, kiedy rynek przestałby reagować na złe wiadomości. Wciąż jednak tego nie obserwujemy, bo wszelkie niepokojące doniesienia nadal powodują gwałtowne spadki indeksów.

Gdy inwestorzy zaczną ignorować złe informacje, przekonani, że najczarniejsze scenariusze zostały już wliczone w ceny akcji, powinien nastąpić okres niewiary w trwałą poprawę. Przejawiać się to będzie brakiem wzrostów w odpowiedzi na dobre doniesienia. Dopiero po zakończeniu tej fazy moglibyśmy mówić o szansach na ukształtowanie się trwałego trendu wzrostowego. Widać, że droga do tego jest daleka. Pozostaje więc tylko przypomnieć starą zasadę, że trend trwa, dopóki się nie skończy.

Krzysztof Stępień

Tekst z kolumny nr 4 Gazety Giełdy Parkiet

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)