Czwartkowa sesja na Wall Street przyniosła wzrosty, a indeks S&P 500 znalazł się w pobliżu swego historycznego szczytu. W centrum uwagi w dalszym ciągu są dane makro i wyniki kwartalne spółek.
Dalsza poprawa nastrojów na amerykańskim rynku pracy i rynku nieruchomości, lekki spadek inflacji w USA oraz przyzwoite wyniki finansowe dużych spółek sprawiły, że giełdowe indeksy na Wall Street kontynuowały wzrosty.
Spokojna sesja w Azji przyniosła lekkie zwyżki na rynkach akcji. Wprawdzie nie spodziewamy się dzisiaj publikacji ważnych danych, ale sam powrót inwestorów z USA po długim weekendzie powinien rozruszać pozostałych uczestników rynku.
Przebieg wczorajszej sesji za oceanem z pewnością rozczarował osoby liczące na aktywną postawę strony popytowej. Główne indeksy w Warszawie rozpoczęły dzień pod kreską, jednak początkowa faza notowań dość zaskakująco wyniosła indeksy WIG oraz WIG20 na poziomy nieznacznie powyżej wczorajszego zamknięcia. Indeks największych spółek przekroczył na chwilę barierę 2400 punktów i to był maksymalny poziom w zasięgu byków na dzisiejszej sesji.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie sprawdza działania osób przygotowujących prywatyzację Giełdy Papierów Wartościowych. Z wnioskiem o podjęcie śledztwa zwróciło się Centralne Biuro Antykorupcyjne, informuje "Nasz Dziennik".
Wyzwania, przed którymi stanęliśmy, są rzeczywiste. Są one poważne i jest ich wiele. Ale niech Ameryka wie, że stawimy im czoło - powiedział podczas inauguracyjnego przemówienia 44. prezydent USA Barack Hussein Obama.
Czy już jesteśmy świadkami "efektu stycznia"? Dalszym wzrostom na GPW muszą pomóc zachodnie parkiety, wtedy indeks WIG20 mógłby zwyżkować nawet do 2100 punktów.
Wydłuża się lista krajów ubiegających się o pożyczkę z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Spekulacje, że Argentyna może stracić wypłacalność, spowodowały wyprzedaż obligacji krajów latynoamerykańskich, azjatyckich i wschodnioeuropejskich.
Ucieczka inwestorów z naszego regionu prowadzi nie tylko do spadku notowań złotego, ale przyspiesza też wyprzedaż akcji. Słabszy złoty to dobra wiadomość dla eksporterów, tyle że muszą się oni zmierzyć z recesją w Europie Zachodniej.
W ciągu zaledwie czterech miesięcy cena ropy naftowej na światowych giełdach spadła już o połowę. Surowiec tanieje, bo w warunkach spowolnienia gospodarczego popyt na niego jest coraz mniejszy.
Od rekordu z 11 lipca cena ropy naftowej spadła już o połowę. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że tym razem to już nie skutek spekulacji, ale rezultat spadku popytu na ropę. Popyt zmniejsza się zaś w wyniku coraz słabszego tempa wzrostu gospodarczego.
Spadki cen ropy na rynkach światowych przekładają się stopniowo na koszty paliwa na polskich stacjach. Z danych portalu e-petrol.pl wynika, że przez ostatni tydzień średnia cena benzyny "95" spadła o około 5 gr.
Czegoś takiego jeszcze nie było. Sześć banków centralnych, w tym Fed oraz EBC, jednocześnie obniżyło koszt kredytu o pół punktu procentowego. Na razie na próżno, bo giełdy i tak pikowały.
Uchronienie gospodarek przed katastrofą ekonomiczną - taki cel przyświeca wczorajszej bezprecedensowej decyzji sześciu banków centralnych o jednoczesnym cięciu stóp procentowych.
Obniżki stóp procentowych w Ameryce w pierwszej połowie tego roku nie pomogły zażegnać kryzysu w branży finansowej. Dlatego wczorajsza decyzja najważniejszych banków centralnych nie stanie się przełomem.
Po poniedziałkowym, 5,7-proc. spadku indeks WIG20 jest najniżej od przeszło trzech lat. Specjaliści twierdzą, że warszawska giełda może dalej tracić na wartości.
Dzisiaj po południu czasu waszyngtońskiego Izba Reprezentantów ma głosować nad rządowym planem ratowania systemu finansowego. W poniedziałek Izba odrzuciła ten tzw. plan Paulsona, co wywołało gwałtowne spadki na giełdach.
Utrzymują się bardzo zmienne nastroje na giełdach. Po czarnym poniedziałku, najlepszym od lat wtorku, wczoraj amerykańskie indeksy spadały o około 1,5 proc. Lekko nad kreską kończyły dzień rynki w Europie.