Mieszka w Sky Tower. Ma dość. "Nie da się tu funkcjonować"
Mieszkaniec prestiżowego wieżowca Sky Tower we Wrocławiu narzeka, że prace remontowe w budynku zatruwa mu codzienne życie. Na liście skarg znajduje się m.in. przeciekający dach, brudne windy i wszechobecny kurz i hałas, nawet w późnych godzinach nocnych.
Sky Tower to ogromny kompleks we Wrocławiu, składający się z trzech budynków. Najwyższy z nich ma 212 metrów i jest najwyższym budynkiem we Wrocławiu. Całość mieści 230 apartamentów.
Prestiżowa inwestycja została ukończona w 2012 r. Nie oznacza to jednak, że nie są prowadzone w niej już żadne prace remontowe. W Sky Tower powstaje obecnie hotel. Mieszkańcy wieżowca narzekają, że budowa uniemożliwia im codziennie funkcjonowanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dzieci oszalały na punkcie tego napoju. O co chodzi z Wojankiem?
Jeden z nich, pan Adam, cytowany przez serwis tuwroclaw.pl, mówi o wszechobecnym hałasie. Odgłosy prac mają trwać od 8.30 do 21, także w soboty. Mężczyzna wspomina, że niedawno roboty przeciągnęły się aż do 23:30. - Mamy lipiec, a w budynku nadal nie da się normalnie funkcjonować - dodaje mieszkaniec Sky Tower.
Zarządca budynku w rozmowie z serwisem przyznał, że na części kondygnacji prace budowlane rzeczywiście trwają do 21. Zaznacza jednak, że najgłośniejsze z nich robotnicy starają się zakończyć do godz. 16.30.
Poza hałasem narzekania dotyczą m.in. przeciekającego dachu, zdewastowanego lobby, uszkodzonych drzwi wejściowych, brudnych wind i kurzu.
Problemy luksusowych inwestycji
Na brak komfortu mieszkaniowego zdarza się także narzekać mieszkańcom innych prestiżowych inwestycji. W ubiegłym roku pisaliśmy o warszawskim Wola Tower, w którym część nabywców płaciła 25 tys. zł za metr.
Niektórzy mieszkańcy w wyniku awarii zostali odcięci od prądu na niemal 3 tygodnie. - Na kawę chodzimy do Żabki, posiłki zamawiamy z dowozem. Zawartość lodówki już dawno wylądowała w koszu, albo na balkonie. Dzieci po powrocie ze szkoły mają godzinę na odrobienie pracy domowej, bo potem robi się ciemno, a przy świeczkach trudno się czyta. Żyjemy jak w średniowieczu - opowiadał w rozmowie z nami pan Michał, mieszkaniec Wola Tower.
"Musieliśmy brać prysznice na siłowni, jedzenie w lodówce można było wyrzucić do śmieci, a administracja miała to gdzieś i nie odbierała telefonu. Ostatnio zostawaliśmy dłużej w pracy, bo tak naprawdę nie było co ze sobą zrobić" - relacjonowała z kolei inna mieszkanka kompleksu.