Mimo zapowiedzi gaz od kwietnia nie potanieje
Od 1 kwietnia spodziewaliśmy się niższych rachunków za gaz ziemny. Tak po ostatniej podwyżce, w listopadzie ubiegłego roku, zapewniał prezes Urzędu Regulacji Energetyki Mariusz Swora. Teraz nie jest już to tak oczywiste.
_ Prezes mówił, że gaz od kwietnia powinien stanieć, jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego. Tymczasem od listopada złoty znacznie osłabił się wobec dolara. To, jaką decyzję podejmie prezes, zależy od tego, jaki będzie kurs złotego wobec dolara. Jeśli nasza waluta będzie się nadal osłabiała, ceny gazu mogą się nie zmienić _ - mówi Agnieszka Głośniewska z URE.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo za surowiec płaci Gazpromowi w dolarach. Jednak od listopada złoty wobec dolara osłabił się o około 20 proc. Gaz ziemny miał stanieć od kwietnia, bo zgodnie z umową między Gazpromem a PGNiG ceny tego surowca powiązane są z cenami ropy naftowej z dziewięciomiesięcznym opóźnieniem. W lipcu 2008 notowania czarnego złota biły rekordy - baryłka kosztowała już blisko 150 dol. Teraz cena baryłki ropy oscyluje wokół 40 dol.
Oznacza to, że również powinny spadać ceny gazu ziemnego. PGNiG jest jedną z nielicznych firm europejskich, która robi tajemnicę z tego, ile płaci Gazpromowi za surowiec. Prawdopodobnie jesienią spółka płaciła ponad 500 dol. za 1 tys. m sześc. błękitnego paliwa, a teraz cena surowca powinna spadać.
Polski dystrybutor nie złożył jeszcze wniosku do Urzędu Regulacji Energetyki o nową taryfę cen gazu.
_ Zrobimy to w odpowiednim momencie _ - powiedziała nam Joanna Zakrzewska, rzecznik prasowy PGNiG. Można się spodziewać, że takie pismo zostanie wysłane w końcu obecnego lub na początku przyszłego tygodnia. Spółka robi to niechętnie, bo najbardziej korzystne dla niej byłoby utrzymanie obecnych cen dla klientów. Co by było, gdyby koncern gazowy takiego wniosku nie złożył?
Jak powiedziała nam Agnieszka Głośniewska, prezes URE, może zażądać złożenia wniosku w terminie do czternastu dni.
_ Jeśli po wygaśnięciu taryfy nie będzie zatwierdzona nowa, klienci PGNiG mogą nie płacić rachunków, bo nie byłoby podstaw prawnych, według których spółka ustalałaby swoje należności _- mówi Agnieszka Głośniewska. Jednak sprawa taryfy cen gazu ziemnego nie jest teraz głównym problemem PGNiG. Przez kilka dni podczas konfliktu Gazpromu z Ukrainą dodatkowe ilości rosyjskiego gazu do Polski transportowane były białoruskimi rurociągami.
Potem, kiedy Ukraina dogadała się z Gazpromem, od strony Ukrainy gaz nadal nie płynął do naszego kraju. Za dostawy tą drogą odpowiedzialna jest szwajcarska spółka Gazpromu RosUkrEnergo (rosyjska spółka kontroluje połowę udziałów). Na szczęście w końcu ub. tygodnia Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz-System poinformował, że zwiększone zostały dostawy gazu ziemnego przez punkt zdawczo-odbiorczy w Drozdowiczach na granicy polsko-ukraińskiej. Były one realizowane na poziomie 12 mln m sześc. na dobę. Oznacza to, że bieżące dostawy gazu ziemnego z kierunku wschodniego realizowane są na poziomie około 93 proc. w stosunku do pierwotnie planowanych ilości.
Jednak kontrakt na dostawy 2,5 mld m sześć. gazu rocznie przez RosUkrEnergo wygasa z końcem tego roku. Zdaniem analityków negocjacje będą trudne. Gazprom będzie próbował zmniejszyć jeszcze koszty tranzytu surowca przez Polskę do Europy Zachodniej, które i tak są już stosunkowo niskie, bo firma EuRoPolGaz, która je pobiera, działa na zasadzie non profit.
Henryk Sadowski
POLSKA Gazeta Krakowska