Ministra pracy rozpiera duma. 901 firm z elastycznym czasem pracy
Elastyczny czas pracy wprowadziło już 901 firm - wynika z danych Państwowej Inspekcji Pracy. Najchętniej po nowe rozwiązania sięgają przedsiębiorcy z Katowic, Poznania, Krakowa, Rzeszowa i Olsztyna - minier pracy chwali się na Twitterze. Szacuje się, że tylko małych firm jest w Polsce około 2 miliony. Czy to naprawdę powód do dumy?
21.05.2014 | aktual.: 21.05.2014 10:46
- To rozwiązania przygotowane z myślą o firmach, na których działalność duży wpływ ma sezonowość produkcji. Elastyczny czas pracy pomaga im lepiej zorganizować pracę. Nie muszą zwalniać pracowników, gdy czasowo spada liczba zamówień - mówi minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz.
Firmy, które wprowadziły elastyczny czas pracy to głównie duże przedsiębiorstwa zatrudniające od 50 do 249 osób (335). Nieco mniej było średnich firm, zatrudniających do 49 pracowników (249), oraz tych największych, powyżej 250 pracowników (157). Najchętniej z nowych rozwiązań korzystają przedsiębiorstwa zajmujące się przetwórstwem przemysłowym (37 proc.), handlem i naprawami (17 proc.) oraz budownictwem (11 proc.). - Widać, że są branże takie jak przemysł czy budownictwo, które bardzo potrzebowały tego rozwiązania - mówi minister Kosiniak-Kamysz. Najwięcej firm wprowadziło nowe przepisy w Katowicach (151), Poznaniu (141), Rzeszowie (73), Krakowie (73) i Olsztynie (61).
Nie wszyscy są jednak tak entuzjastycznie nastawieni do przepisów o elastycznym czasie pracy. Na pytanie dlaczego wciąż tak niewiele firm korzysta z nowelizacji, Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ „Solidarność”, odpowiada dosadnie, bo po prostu nie muszą.
- Im mniejsza firma, tym luźniejsze podejście do formalizmów. W małych firmach od lat stosuje się elastyczny czas pracy i nie płaci za nadgodziny, bo pracownicy i tak boją się postawić pracodawcy. Tam łamanie prawa pracy od lat jest powszechne – twierdzi Marek Lewandowski. - Firmy w których wprowadza się takie rozwiązania są zbyt duże, aby to ukryć. Warto zobaczyć, że elastyczny czas pracy wprowadzany jest głównie tam, gdzie nie ma związków zawodowych. To potwierdza nasze zarzuty, że tzw. przedstawicielstwo załogi nie jest zabezpieczeniem przed nadużyciami pracodawców.
Przypomnijmy, że firmy mają prawo uelastyczniać czas pracy od sierpnia zeszłego roku. Pracodawcy mogą skorzystać z dwóch nowych rozwiązań. Pierwsze to wydłużenie okresu rozliczeniowego czasu pracy do maksymalnie 12 miesięcy. Wcześniej nie mogło to być więcej niż 4 miesiące. Pozwala to dostosować pracę pracowników do bieżących zamówień.
Drugie rozwiązanie to możliwość wprowadzenia w firmie ruchomego czasu pracy. Pracownicy mogą dzięki temu zaczynać pracę np. w poniedziałek, środę i piątek o godzinie 9 rano, a we wtorek i w czwartek o 10. Mogą również rozpoczynać dzień np. między godziną 7 a 10. Ułatwia to pracownikom godzenie życia rodzinnego z pracą.
Na uelastycznienie czasu pracy muszą wyrazić zgodę działające w firmie związki zawodowe. A jeśli ich nie ma, pracodawca musi porozumieć się z przedstawicielami pracowników. - To zabezpieczenie wzmacnia pozycje związków zawodowych i pracowników, bo bez ich zgody zmiany w czasie pracy nie mogą być wprowadzone - mówi minister Kosiniak-Kamysz.
Ministerstwo przypomina, że nawet po wprowadzeniu elastycznego czasu pracy, pracownikom nadal przysługuje wynagrodzenie za przepracowane nadgodziny. Tak jak do tej pory pracodawca może rekompensować podwładnym dłuższa pracę czasem wolnym. Zmiany wprowadzone w kodeksie oznaczają jedynie dopasowanie czasu pracy pracowników do wielkości zamówień lub liczby zleceń w firmie.
JK,WP.PL
Na podstawie mpips.gov.pl