Mocny dolar już nie przeszkadza H&M. W Polsce konkurencja za silna dla drugiej sieci modowej świata

Hennes & Mauritz, druga największa sieć sprzedaży ubrań na świecie, ogłosiła za pierwszy kwartał lepsze wyniki niż się spodziewano. Efekt mocnego dolara już nie przeszkadzał jak w poprzednich kwartałach, choć sprzedaż w samym marcu była słaba. W Polsce wyniki są gorsze niż w innych krajach.

H&M ostrzegał w styczniu, że silniejszy dolar oznacza większe koszty zakupów, co zaważy na wynikach spółki w pierwszym kwartale. Okazuje się jednak, że dolar zachowywał się później zupełnie inaczej, wcześniejszy trend wzrostowy się odwrócił i teraz detalista twierdzi, że nie tylko kursy walut nie zaszkodziły, ale nawet nieznacznie pomogły wynikom w porównaniu z czwartym kwartałem ubiegłego roku.

- Najgorsze jest już za nami - powiedział agencji Reutera Nils Vinge, dyrektor ds. relacji z inwestorami.

H&M przez długi czas cieszył się z przewagi w rentowności nad swoim głównym rywalem Inditex (Zara), poprzez zaopatrywanie się w większości w nisko-kosztowych krajach azjatyckich, bardziej niż bliżej domu, w Europie. Ta przewaga spadła wraz ze wzrostem dolara, którym płaci się w większości fabryk na największym kontynencie świata.

Akcje H&M, które są wyceniane na giełdzie na poziomie 19,8 razy wyższym niż zysk, w porównaniu z 27 razy dla Inditex, rosły dzisiaj w Londynie o prawie 4 proc.

Zysk brutto z okresu grudzień-luty (spółka ma przesunięty rok obrotowy, dlatego pierwszy kwartał formalnie kończy się w lutym) spadł do 3,3 miliardów koron (około 406 mln dolarów) z 4,7 miliarda koron rok wcześniej. Prognozy analityków były jednak na poziomie 3,2 miliarda, dlatego można powiedzieć, że kwartał był udany.

Marża brutto, czyli zyskowność samej działalności podstawowej, bez uwzględnienia kosztów finansowych, czy kosztów zarządu spadła nieznacznie do 52 proc. z 55,2 proc. rok wcześniej.

H&M podał też wyniki sprzedaży za marzec, czyli pierwszy miesiąc drugiego kwartału finansowego dla spółki. Ta wzrosła o zaledwie 2 proc. w walutach lokalnych, co było znacznie poniżej oczekiwań analityków, choć jak stwierdzili eksperci szwedzkiego Vinge wcześniejsze święta Wielkiej Nocy w tym roku i chłodniejsza pogoda utrudnia porównanie z rokiem poprzednim.

Dla kontrastu, Inditex, który zarządza największą siecią sprzedaży ubrań (m.in. Zara), odnotował w marcu wzrost sprzedaży o 15 proc. w pierwszych pięciu tygodniach roku finansowego, który rozpoczął się w lutym.

H&M zapowiedział, że wdroży sprzedaż internetową w 11 nowych krajach, w tym w Japonii, Grecji, Kanadzie i Korei Południowej, choć wcześniej planowano tylko w dziewięciu. Łącznie sprzedaje już online na 34 rynkach. ##Polacy wolą kupować w rodzimych sklepach Co ciekawe otwarcie sprzedaży online w Polsce było ważniejsze dla szwedzkiego detalisty niż w Japonii czy Kanadzie, bo swój sklep internetowy otworzył u nas już w ubiegłym roku. Być może dlatego, że sprzedaż w przeliczeniu na jeden sklep (28,3 mln koron rocznie) jest u nas na drugim po Czechach (27,4 mln koron rocznie) najniższym poziomie w Europie. Na przykład w Grecji jeden sklep H&M przynosi o 80 proc. więcej przychodów, stąd pewnie akurat u nas presja na handel poza siecią sklepową była wyższa, bo nie opłaca się otwierać nowych placówek stacjonarnych.

Poza tym prawdopodobnie u nas konkurencja krajowych sieci, jak np. Reserved, jest dużo większa niż w innych krajach.

H&M ma ponad 3,9 tysiąca sklepów na całym świecie, z czego w Polsce 154. Dla porównania LPP, operator sieci Reserved, ma 1,6 tys. sklepów, z czego większość w Polsce.

Pierwszy sklep H&M w naszym kraju powstał w 2003 roku. 100 nowych sklepów firma otworzyła w Polsce w ciągu ostatnich siedmiu lat i trudno to nazwać szalonym tempem rozwoju.