Mocny złoty osłabi inflację
Rząd znalazł sposób na obniżenie inflacji. Wymieniając bezpośrednio na rynku euro napływające z unijnych źródeł oraz z emisji obligacji nominowanych w walutach, będzie umacniał złotego, co zmniejszy presję inflacyjną.
02.05.2011 10:05
Rosnąca dynamicznie inflacja staje się coraz większym problemem. To zjawisko było główną przyczyną rozpoczęcia przez Radę Polityki Pieniężnej cyklu zaostrzania polityki pieniężnej. Rada już dwukrotnie podejmowała decyzję o podwyższeniu stóp procentowych. Inflacja niewiele sobie z tego robi i wciąż idzie w górę. W marcu wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wyniósł 4,3 proc., a ceny produkcji sprzedanej przemysłu poszły w górę o 9,3 proc. Można się więc spodziewać kolejnych podwyżek stóp.
Jednak tego typu posunięcia wiążą się z dwoma problemami. Po pierwsze, oddziaływanie stóp procentowych na inflację odnosi skutek w dłuższym okresie, często po dwóch-trzech kwartałach. Po drugie, zaostrzanie polityki pieniężnej niekorzystnie oddziałuje na tempo wzrostu gospodarczego. Choć polska gospodarka rośnie o około 4 proc., to nie jest to dynamika tak duża, by trzeba było ją ograniczać. Tym bardziej, że prognozy na przyszły rok nie są już tak optymistyczne. Rząd i bank centralny stanęły więc przed dylematem, jak okiełznać inflację, nie dusząc jednocześnie wzrostu gospodarczego.
Umocnienie złotego poprzez wymianę walut na złote na rynku walutowym wydaje się w tej sytuacji rozwiązaniem, które ma wiele zalet. Przede wszystkim cel, jakim jest zmniejszenie presji inflacyjnej jest dzięki niemu możliwy do osiągnięcia dość szybko, a w każdym razie znacznie szybciej, niż poprzez podwyżki stóp procentowych. Ponadto takie działalnie nie działa hamująco na gospodarkę. Z pewnością zaś nie w takim stopniu, jak zaostrzanie polityki pieniężnej. Mechanizm zmniejszania presji inflacyjnej poprzez umacnianie złotego trafia też w samo źródło zjawisk inflacyjnych, z jakimi mamy obecnie do czynienia.
Inflacja zawitała do nas wraz ze wzrostem cen surowców. Na tendencje zachodzące na rynkach surowcowych na świecie wpływu oczywiście nie mamy. Jednak dzięki umocnieniu złotego import surowców staje się dla nas tańszy. Mocna waluta łagodzi skutki wzrostu notowań kupowanych za granicą surowców.
Zilustrować można to na przykładzie ropy naftowej. Pod koniec listopada 2010 r. za baryłkę ropy trzeba było płacić 87,5 dolara. Pod koniec kwietnia 2011 r. notowania surowca doszły do 125 dolarów, czyli wzrosły o 43 proc. Jednak w tym samym czasie kurs dolara spadł z 3,1331 zł do 2,6482 zł, czyli o 9,6 proc. W efekcie cena ropy w przeliczeniu na złote zwiększyła się w tym czasie z 274 do 331 zł, czyli o 21 proc. To sporo, ale znacznie mniej, niż cena ropy wyrażona w dolarach. Importer kupuje droższą ropę, ale za dolary konieczne do dokonania tej transakcji płaci mniej.
Mankamentem tego mechanizmu jest jednak to, że umocnienie złotego pogarsza sytuację naszych eksporterów. Za sprzedane za granicę towary lub usługi otrzymuje tę samą kwotę dolarów, jednak wymieniając je otrzymuje mniej złotych. Z jego punktu widzenia opłacalność produkcji eksportowej maleje, a zrekompensowanie tego spadku poprzez podniesienie cen nie zawsze jest możliwe. Ale oprócz niekorzystnych skutków ubocznych mechanizm umacniania złotego niesie też dodatkowe korzyści dla finansów państwa. Mocniejszy złoty oznacza spadek wartości zadłużenia zagranicznego. Ma to istotne znaczenie w sytuacji, gdy znajdujemy się bardzo blisko przekroczenia 55 proc. progu zadłużenia w stosunku do PKB.
Skuteczność decyzji Ministerstwa Finansów o zastosowaniu mechanizmu wymiany walut na rynku mogliśmy już zaobserwować. Samo jej ogłoszenie spowodowało umocnienie się złotego. Nie powinno też być obaw co do możliwości wpływania operacji wymiany walut na ich kursy. Resort finansów ma do dyspozycji kwotę 13-14 mld euro w tym roku i 17-18 mld euro w 2012 r. Biorąc pod uwagę szacowane na 2 mld dolarów dzienne obroty na naszym rynku walutowym, środki te są wystarczające do osiągnięcia założonego celu, jaki jest umocnienie złotego.
Roman Przasnyski,
Open Finance