MON kupuje broń propagandową. Macierewicz chce prowadzić wojnę na ulotki, chodzi o "zdobywanie serc i umysłów"
Antoni Macierewicz chce ciskać w tłum ulotki propagandowe. MON zamierza kupić bowiem 2 tys. sztuk ręcznego miotacza oraz... 1,4 tys. pocisków ulotkowych. Po co? Tego typu broń służy do prowadzenia wojny psychologicznej.
Najpierw Wojska Obrony Terytorialnej, czyli nowy rodzaj sił zbrojnych w Polsce, potem zapowiedź Trumpa ws. systemu Patriot. Teraz ręczny miotacz ulotek oraz pociski. MON nie próżnuje i zabiera się za zakupy. Problem jest tylko jeden: to broń na ulotki.
Chodzi dokładnie o rakietowe pociski kaliber 120 mm -150 mm o zasięgu 6-12 km. Dają możliwość rozrzucenia 1,4 tys. ulotek formatu A6 lub 2,8 tys. formatu A7.
Gen. Waldemar Skrzypczak: takiej "broni" na dzisiejszym polu walki się nie stosuje
MON planuje kupić w latach 2019-2022 aż 1,4 tys. rakietowych pocisków, a do roku 2026 - nawet 2 tysiące ręcznych miotaczy ulotkowych. Są to pociski, które zamiast materiałów wybuchowych zawierają ulotki propagandowe.
- Takie miotacze materiałów propagandowych były popularne w Układzie Warszawskim, bo w przekonaniu kierownictwa miały one złamać potęgę NATO - wyjaśnia "Faktowi" były wiceminister obrony gen. Waldemar Skrzypczak. Dodał, że nie widzi możliwości zastosowania takiej "broni" na dzisiejszym polu walki.
Z kolei Mariusz Cielma, redaktor naczelny "Dziennika Zbrojnego" tłumaczy, że "zdobywanie serc i umysłów" jest ważnym elementem działań wojskowych.
- Tego typu wyposażenie nie jest wymysłem obecnego kierownictwa MON. Takie dialogi techniczne prowadzono już 3-4 lata temu. Propaganda jest nieodzownym elementem działania sił zbrojnych, bo ktoś może chcieć oddziaływać np. na okrążonego nieprzyjaciela - tłumaczy.
Podobna broń jest używana przez wojska amerykańskie w Iraku i w Afganistanie. Znajduje się ona w arsenale większości państw na świecie.