Na nauce też można nieźle zarabiać
Jeszcze w lipcu na rynku New Connect zadebiutuje łódzka firma kosmetyczna Pharmena. Spółka to wciąż rzadki w Polsce przykład udanego mariażu nauki i biznesu. Firma powstała ponad 5 lat temu.
01.07.2008 07:39
Jej twórcą jest Jerzy Gębicki, profesor Politechniki Łódzkiej. W latach dziewięćdziesiątych Gębicki prowadził badania chemiczne w Międzyresortowym Instytucie Techniki Radiacyjnej. Odkrył, że niektóre cząsteczki, które powstawały w czasie badań, mogą mieć właściwości lecznicze.
_ Zaczęliśmy testować ich skuteczność farmakologiczną na komórkach i na zwierzętach. Gdy tylko się zorientowaliśmy, że wpadliśmy na coś bardzo ciekawego, od razu wystąpiliśmy o ochronę patentową _- wspomina początki prof. Jerzy Gębicki. _ Mając już za sobą udane badania pilotowe na ludziach, byliśmy pewni, że mamy atrakcyjną ofertę dla firm farmaceutycznych. Zaczęliśmy poszukiwać partnera z pieniędzmi, ale wtedy, pod koniec lat dziewięćdziesiątych, nikt nie był zainteresowany współpracą z nami _- mówi profesor. Po dwóch latach bezowocnych poszukiwań Gębicki z dwójką współpracowników postanowił założyć własną firmę.
Polecamy: » Bieżące notowania na GPW » Najnowsze wiadomości z kraju i świata » Wszystko o spółce, która Cię interesuje src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1479283200&de=1479396600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=USDPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Pierwszym produktem Pharmeny był szampon zapobiegający łysieniu Dermena. Dziś firma sprzedaje rocznie 300 tysięcy butelek szamponu. Wytwarza też żel przeciwtrądzikowy i środek na oparzenia. Ten ostatni specyfik ma w swoim plecaku każdy polski żołnierz służący w Iraku i Afganistanie. Środek łagodzi skutki działania południowego słońca. Pharmena zatrudnia tylko czterech pracowników. Większość zadań, w tym i samą produkcję, zleca firmom zewnętrznym.
Najważniejszym produktem pozostaje szampon, którego sprzedaż stanowi dziś 75 procent przychodów Pharmeny. W 2006 roku spółka zanotowała obroty rzędu 3,1 miliona złotych, rok później - już 4,7 miliona. W tym czasie zysk netto wzrósł o 1000 procent, z 60 do 600 tysięcy złotych. Największym udziałowcem Pharmeny pozostaje Polska Grupa Farmaceutyczna z Łodzi, która kontroluje 47-procentowy pakiet akcji spółki. To właśnie dokapitalizowanie Pharmeny kwotą miliona złotych, którą PGF wniosła 5 lat temu, pozwoliło spółce rozwinąć skrzydła. 21 procent udziałów w Pharmenie posiada prof. Gębicki, 13 procent - zatrudniony przez naukowców na samym początku działalności prezes Konrad Palka.
Dokładną wartość Pharmeny mamy poznać za mniej więcej 2 tygodnie. Ze wstępnych kalkulacji można wnioskować, że znacznie przekracza ona 100 milionów złotych. Jak podkreśla prof. Gębicki, o wartości firmy nie decyduje jednak wielkość sprzedaży, lecz jej innowacyjność, know-how, patenty. No i amerykańska tajemnica... W 2005 roku zaczął się zupełnie nowy rozdział w historii Pharmeny. Firma zarejestrowała w Stanach Zjednoczonych spółkę córkę (dziś ma w niej 17 procent udziału). Ta zaczęła w USA i Kanadzie kliniczne badania nad lekiem przeciwmiażdżycowym. Prace mają się skończyć w przyszłym roku - jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w przeciągu dwóch lat środek ten może się stać pierwszym zarejestrowanym w Ameryce lekiem, który został opracowany w Polsce.
W jednym z wywiadów prasowych prezes Konrad Palka zdradził, że Pharmena chce zdobyć 8-, a nawet 10-procentowy udział w wartym 40 miliardów dolarów światowym rynku leków korygujących profil lipidowy. Spółka ambitnie zaczyna podbój świata od Ameryki, bo - jak mówi prof. Gębicki, który 5 lat pracował na tamtejszych uniwersytetach - Stany Zjednoczone to 50 procent globalnego rynku farmaceutycznego. A kto zarejestruje lek za oceanem, bez problemu zrobi to również w Europie i innych częściach świata. Prof. Gębicki dopuszcza możliwość, że amerykańska firma może zostać przejęta przez duży koncern farmaceutyczny. Podchody już trwają. Lek ma być wprowadzony do sprzedaży w 2010 lub 2011 roku. Jednak nawet w wypadku zmiany właściciela polska Pharmena wciąż będzie miała zapewniony procent od zysków ze sprzedaży leku w USA.
Prof. Gębicki mówi, że 15 lat temu wstydziłby się nawet pomyśleć o tym, że zostanie biznesmenem. _ Uważałbym to za dyshonor. Ale czasy się zmieniają. Nawet w USA kilkanaście lat temu naukowcy skupiali się na kolejnych publikacjach, a dziś trudno tam dostać pracę na uczelni, jeśli nie ma się pomysłu na komercjalizację własnych projektów _.
Piotr Brzózka
POLSKA Gazeta Krakowska