Na saksy do Polski
Mimo rosnącego bezrobocia polskie firmy nadal chętnie sprowadzają pracowników ze Wschodu. To paradoks - pomimo kryzysu w kraju nadal brakuje rąk do pracy.
23.05.2009 | aktual.: 23.05.2009 11:01
Z najnowszego, nieopublikowanego jeszcze raportu przygotowywanego przez Instytut Spraw Publicznych, do którego dotarła nasza gazeta, wynika, że pracowników z zagranicy przybywa. _ Wzrasta zwłaszcza liczba Ukraińców i Chińczyków _ - mówi Mirosław Bieniecki, autor raportu.
W 2008 r. polskie urzędy pracy wydały pozwolenie na podjęcie pracy sezonowej (na sześć miesięcy w roku) dla 18 tys. pracowników z Ukrainy. Rok wcześniej było ich 12 tys. Gwałtownie powiększa się także liczba obywateli Chin. W 2007 r. wydano im 800 zezwoleń na pracę, w 2008 r. - już 2040.
_ W ostatnich tygodniach liczba sprowadzanych przez nas pracowników z Ukrainy wzrosła. To dlatego, że rozpoczęły się prace sezonowe _ - mówi Katarzyna Pawełek z rzeszowskiej firmy doradztwa personalnego K&K Selekt.
Pracownicy ze Wschodu znajdują zatrudnienie nie tylko w rolnictwie, ale także w handlu, budownictwie i w fabrykach przy taśmie. _ Policzyliśmy, że w stolicy mieszka prawie połowa legalnych pracowników. Jest ich tu sześciokrotnie więcej niż np. w Poznaniu _ - mówi Bieniecki.
Nie wiadomo natomiast, ilu pracowników ze wschodniej Europy zarabia u nas nielegalnie. Zgodnie z prawem pracownicy z Ukrainy, Białorusi i Rosji, jeśli pracują w Polsce do 6 miesięcy, nie potrzebują pozwolenia. Jeśli chcą zostać dłużej, ich pracodawcy muszą postarać się dla nich o pozwolenie na pracę. _ Ale zazwyczaj tego nie robią, tylko decydują się zatrudniać ich na czarno _ - mówi Bieniecki. Pozwolenie na pracę stałą dostało w ubiegłym roku tylko 5400 Ukraińców, a rok wcześniej 3851.
Szacuje się, że liczba nielegalnych pracowników z Ukrainy może dochodzić do ok. 50 tys. rocznie. Według Państwowej Inspekcji Pracy w zeszłym roku udało się złapać zaledwie 611 nielegalnych pracowników z Ukrainy.
Chociaż od początku roku przybyło 247,2 tys. bezrobotnych, firmy nadal potrzebują pracowników. _ Największym problemem naszego rynku pracy jest jego strukturalne niedopasowanie. Nawet jeżeli rośnie bezrobocie, to zazwyczaj pracy nie szukają ci, których firmy potrzebują. Dlatego musimy sprowadzać fachowców z zagranicy _- tłumaczy Jacek Męcina z PKPP "Lewiatan".
Podobnego zdania jest Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. - Gdyby byli chętni do pracy Polacy, nie szukalibyśmy pracowników na Wschodzie. Ale niewielu chce pracować w polu czy sadzie - mówi Maliszewski.
Joanna Ćwiek
POLSKA Dziennik Zachodni