Na Wall Street spadki w reakcji na kryzys nuklearny w Japonii
Kryzys nuklearny w Japonii oraz słabe dane makroekonomiczne z amerykańskiej gospodarki w środę spowodowały mocną przecenę akcji na Wall Street.
Na zamknięciu Dow Jones Industrial spadł o 2,04 proc. do 11.613,30 pkt.
Nasdaq Comp. zniżkował o 1,89 proc. i wyniósł 2.616,82 pkt.
Indeks S&P 500 spadł o 1,95 proc. i wyniósł na koniec dnia 1.256,88 pkt.
Początek środowej sesji w USA miał jeszcze spokojny przebieg, jednak później inwestorów zmroziły niepokojące informacje o pogłębiającym się kryzysie nuklearnym w Japonii.
Szczególnie groźnie zabrzmiały słowa unijnego komisarza ds. energii Guenthera Oettingera, który stwierdził, że Unia Europejska jest zaniepokojona sytuacją w Japonii, gdzie istnieje ryzyko katastrofy w elektrowni atomowej.
"Elektrownia jest faktycznie poza kontrolą (...). W kolejnych godzinach, mogą mieć miejsce dalsze katastroficzne wydarzenia" - powiedział. Jego wypowiedź wywołała momentalnie mocne spadki na światowych giełdach.
W uszkodzonej przez trzęsienie ziemi elektrowni atomowej Fukushima I, na północnym wschodzie Japonii, wybuchł w środę kolejny pożar. Podczas gdy ze skutkami kataklizmu walczy 80 tys. ludzi, władze podały nowy oficjalny bilans mówiący o ponad 4300 zabitych.
Oznaki zniecierpliwienia przedłużającym się kryzysem nuklearnym wykazuje Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA), której szef Yukiya Amano oświadczył, że oczekuje szybszych i bardziej szczegółowych informacji od japońskich władz. Amano, który sam jest Japończykiem, ocenił, że sytuacja w elektrowni Fukushima I jest bardzo poważna i zapowiedział, że w czwartek uda się do Japonii z jednodniową wizytą w celu zbadania uszkodzeń.
Niektórzy eksperci uważają, że Japonia bagatelizuje powagę sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o jej ocenę w skali INES wykorzystywanej do szacowania wypadków nuklearnych. Dotychczas Japonia ocenia sytuację w Fukushimie I na 4 w siedmiostopniowej skali. Tymczasem według agencji ASN nadzorującej bezpieczeństwo w elektrowniach atomowych we Francji, sytuacja w Japonii powinna być oceniona co najmniej na 6.
W środę na rynek trafiło też kilka najnowszych danych z otoczenia makroekonomicznego. Dane te okazywały się gorsze od oczekiwań.
Departament Pracy poinformował, że ceny produkcji sprzedanej przemysłu PPI w USA w lutym wzrosły o 1,6 proc. miesiąc do miesiąca. Po odliczeniu cen żywności i energii, indeks PPI wzrósł w lutym o 0,2 proc. Analitycy z Wall Street spodziewali się, że w lutym PPI mdm wzrośnie o 0,7 proc., a po odliczeniu cen żywności i energii oczekiwali wzrostu o 0,2 proc.
Departament Handlu podał, że liczba rozpoczętych inwestycji w zakresie budowy domów mieszkalnych w USA spadła w lutym do 479 tys. w ujęciu rocznym, z 618 tys. w styczniu po korekcie. Analitycy spodziewali się, że liczba rozpoczętych, nowych inwestycji wyniesie 566 tys.
Liczba wydanych nowych pozwoleń na budowę, wskaźnik przyszłej aktywności w tym sektorze, spadła zaś do 517 tys. z 563 tys. poprzednio. Analitycy spodziewali się liczby nowych pozwoleń na poziomie 570 tys.
Na rachunku obrotów bieżących USA deficyt w IV kw. 2010 r. wyniósł 113,3 mld USD wobec deficytu 125,5 mld USD w III kw. po korekcie. Analitycy spodziewali się spadku deficytu na rachunku obrotów bieżących do 110,0 mld USD.
Ze spółek o kilka procent spadały akcje Apple, gdyż analitycy JMP Securities obniżyli dla nich rekomendację do "zgodnie z rynkiem".
Spadały też akcje General Motors, chociaż S&P Equity podniósł im rekomendację do "kupuj", twierdząc, że spółka może skorzystać na spodziewanym wzroście globalnej sprzedaży samochodów.
Mimo podniesienia rekomendacji do "kupuj" przez analityków Deutsche Banku w dół poszły akcje Aflac.