Na Zachodzie jego jedzenie jest obciachem. U nas majonez jest niemal obiektem kultu
W Stanach pokolenie milenialsów z obrzydzeniem odwraca się do majonezu, uważanego za symbol epok minionych. Tymczasem w Polsce zwolennicy Winiar, poplecznicy Kieleckiego czy fani Kętrzyńskiego toczą regularne acz bezkrwawe wojny w obronie swoich ukochanych sosów. Czy grozi im zejście do podziemia?
08.09.2018 | aktual.: 09.09.2018 16:33
Majonez to sos bardzo zagadkowy. Tak dokładnie nie wiadomo, kto go wymyślił. Bo i zrobienie go wymagało czegoś więcej niż przypadkowego zmieszania składników. Przygotowanie majonezu jest proste, ale wymaga niezłej synchronizacji. Do ubijanego szybko żółtka jaj należy powolutku dodawać olej. Zbyt szybkie jego wlanie niweczy cały trud.
– Majonez trudno uznać za zdrowy produkt. Oczywiście zjedzenie od czasu do czasu majonezu w sałatce, na jajku czy kanapce większości ludzi nie zaszkodzi. Ale pamiętajmy o tym, że 100 gramów tego sosu zawiera ok. 70 gramów tłuszczu, śladowe ilości białka i węglowodanów i ma nawet 600 - 700 kilokalorii – mówi Wirtualnej Polsce dietetyk Anna Biklewicz.
Obecnie w Stanach młodzi ludzie odwracają się od majonezu. Zresztą nie tylko od niego – podobny los spotyka wiele produktów uważanych za typowo amerykańskie. Ale „mayo” staje się symbolem tego, czego należy unikać. Bo jest niemodny, bo jest tłusty, bo mało smaczny.
CZYTAJ: Keczup, majonez i musztarda są bogate w witaminy, zapobiegają nowotworom i zbijają cholesterol
Ale jak to mało smaczny? – zapytają Polacy I słusznie. Na Zachodzie majonez jest inny niż w Polsce. Najlepiej przekonał się o tym Hellmans. Ta firma była prekursorem przemysłowej produkcji majonezu. Ale od początku.
Nazwa majonezu pochodzi prawdopodobnie od miasta Mahon na Balearach, na wyspie Minorka, gdzie szef kuchni Duc de Richelieu, nie mogąc znaleźć śmietanki do sosu, zastąpił go emulsją z jaj i oleju. W pierwszej połowie XIX wieku majonez dotarł przez Atlantyk do Stanów Zjednoczonych. Gospodynie domowe robiły go ręcznie. Idealnie nadawał się do kanapek, które w papierowych torbach nosili do fabryk i biur ich mężowie.
CZYTAJ: Majonezowa mapa Polski. Globalny gigant poległ na naszym rynku, wolimy lokalnych producentów
Działo się tak do czasu, gdy w 1912 r. właściciel niemieckich delikatesów na Upper West Side, Richard Hellmann, zaczął sprzedawać majonez swojej produkcji. Nie on pierwszy, ale właśnie on pakował go w słoiczki z dużym otworem, w który mieściła się łyżka, a nie łyżeczka. I to był strzał w dziesiątkę, bo sprzedaż rosła w takim tempie, że dwa lata później Hellmann sprzedał swoje delikatesy, aby otworzyć zakład produkujący majonez. Po latach firma stała się jednym z dwóch największych producentów tej emulsji na świecie.
Co ciekawe, jednym z powodów, dla których majonez zyskał sporą popularność było to, że doskonale maskował wady jedzenia. Wczorajsze ziemniaki w sałatce, zwiotczałą sałatę w kanapce, niezbyt idealnie wyglądającą szynkę czy tuńczyka.
Ale potem majonez stał się sosem raczej nadużywanym. Na dodatek jego smak w Stanach i zachodzie Europy zdecydowanie różni się od tego, co mamy w Polsce.
– Jest jasny, w smaku mdły. Na dodatek ludzie jedzą go olbrzymie ilości. Wyobraź sobie duży słoik majonezu w Polsce. W Stanach jest kilka razy większy, a są tacy, którzy kupują całe zgrzewki. Nic dziwnego, że wielu młodych ludzi nie chce iść taką drogą – mówi mi przyjaciel od lat mieszkający w Stanach.
Gigant poległ w Polsce
Hellmans kilkanaście lat temu postanowił podbić polski rynek. Wydawało się, że dla globalnego giganta pobicie kilku lokalnych marek powinno być pestką. Okazało się ością, która utknęła Hellmansowi w gardle. Firma zyskała zaledwie kilkanaście procent polskiego rynku i to dopiero po tym, jak zmieniła swój produkt. I zbliżyła się smakiem do Winiar i Kieleckiego. Bo te dwa rządzą w Polsce i nie zamierzają schodzić z podium. Co więcej, u nas majonez wcale nie jest na cenzurowanym i sprzedaje się świetnie.
– Nasze dane sprzedażowe wskazują, że dystrybucja majonezu oraz produkowanych przez Wytwórczą Spółdzielnię Pracy „Społem” sosów i musztard utrzymuje się na podobnym poziomie przez cały rok. To, co zauważamy, to wzrost popytu na wyroby w plastikowych opakowaniach – mówi nam zastępca prezesa ds. sprzedaży Zbigniew Mojecki z kieleckiego Społem.
ZOBACZ: Co należy wiedzieć o majonezie [Specjalista radzi]
Największym konkurentem Kieleckiego na polskim rynku jest należąca do koncernu Nestle marka Winiary. Próba wybrania spośród nich tego smaczniejszego byłaby piekielnie trudna. Nasza dietetyk przypomina jedynie, że majonez Kielecki ma nieco lepszy skład – nie zawiera żadnych dodatków i konserwantów.
Ile wydajemy na majonez?
Co roku w koszykach polskich konsumentów lądują słoiki majonezu warte około 600 milionów złotych. 100 milionów trafia do kieszeni producentów w okresie przed świętami Wielkanocy. Winiary nieco wyprzedzają kieleckie Społem pod względem sprzedaży. Na trzecim miejscu znajduje się Hellmans, ale okupił tę pozycję ciężką walką i milionami wpompowanymi w marketing. Swoje marki mają dyskonty, na lokalnych rynkach silną pozycję mają lokalni producenci. I nie zanosi się na to, by Polacy odwrócili się od rodzimego, tłuściutkiego, ale smacznego majonezu.
– Bardzo wyraźnie zauważamy powrót do korzeni określany jako trend związany z „polskością”. Konsumenci coraz chętniej, z większym zaufaniem sięgają po produkty rodzimego pochodzenia. Zaczynają doceniać artykuły spożywcze oparte na rodzimych, tradycyjnych recepturach, pochodzące z naszego kraju. Produkty spod znaku Kielecki wpisują w ten trend. (...) Warto zauważyć jeszcze jedną prawidłowość – także coraz bardziej wyraźną na polskim rynku. Konsumenci stają się coraz bardziej świadomi, dbają o swoje zdrowie – dlatego uważnie śledzą etykiety – twierdzi Mojecki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl