Nadzór finansowy ostrzega przed spekulacyjnym piątkiem

Komisja Nadzoru Finansowego ostrzega przed spadkami kursów spółek z WIG20 przed wygaśnięciem grudniowej serii kontraktów na ten indeks. Kto może je wywołać?.

17.12.2008 | aktual.: 17.12.2008 09:15

Niemal 40 proc. otwartych pozycji na FW20Z08 należało do jednego podmiotu

Duża koncentracja krótkich pozycji na grudniowy kontrakt WIG20 w portfelu jednego inwestora z zagranicy może doprowadzić do spadku notowań na koniec piątkowej sesji - ostrzegła wczoraj Komisja Nadzoru Finansowego. 19 grudnia przypada termin wygaśnięcia kontraktu FW20Z08. Inwestorzy, którzy nie zamknęli wcześniej pozycji, będą rozliczani według średniego kursu z ostatniej godziny notowań.

40 procent pozycji

Z danych KNF wynika, że na koniec poniedziałkowej sesji ów tajemniczy inwestor miał w portfelu 39,5 proc. z ponad 90 tys. wszystkich otwartych pozycji na kontrakt FW20Z08. Gdyby instytucja ta nie zdecydowała się na zamianę instrumentów na wygasające później (np. w marcu), może próbować zarobić, sprzedając papiery na rynku kasowym. W ten sposób "zbiłaby" kurs WIG20 do poziomów założonych przy otwarciu pozycji. Dzięki lewarowi zyski z rynku terminowego pokryłyby z nawiązką straty na wyprzedaży akcji na rynku kasowym. Komisja przypomniała, że "przyjęte przez inwestorów instytucjonalnych strategie inwestycyjne" mogą do takich właśnie zachowań prowadzić.

GPW gotowa

Do piątkowej sesji szykuje się także Giełda Papierów Wartościowych. Z przesłanego komunikatu wynika, że "GPW jest przygotowana do zastosowania odpowiednich środków, łagodzących lub nawet eliminujących ewentualne (...) ryzyko". Ewentualne remedium - o ile będzie potrzebne - poznamy w czwartek po zamknięciu sesji. GPW może wówczas opublikować "komunikat techniczny dotyczący sposobu zarządzania sesją giełdową (...) 19 grudnia".

Takie stanowisko zdziwiło wielu inwestorów, którzy zaczęli się obawiać, że aby pokrzyżować plany głównego gracza, GPW zdecyduje się na późniejsze rozliczenie futures bądź wzięcie pod uwagę innego przedziału kursu indeksu. W rozmowie z "Parkietem" przedstawiciele giełdy zapewnili jednak, że nie zmienią zasad gry w jej trakcie.

Czy znowu J.P. Morgan?

Na rynku mówi się, że inwestorem, który postawił na spadki, jest... J.P. Morgan. Brokerzy plotkują na ten temat od dawna. Dlatego też "Parkiet" już dwa tygodnie temu wysłał e-maila w tej sprawie do londyńskiej centrali banku. Pytaliśmy o aktywność tej instytucji na rynku kontraktów terminowych. Wskazywaliśmy, że maklerzy twierdzą, iż J.P. Morgan ma około 30 tys. otwartych krótkich pozycji. Średnia wartość kontraktów, jak wynikało z naszych informacji, oscylowała wokół 1650 pkt. Poprosiliśmy o komentarz. - _ Nie mogę potwierdzić _ - odpisał nam 2 grudnia David Wells, dyrektor departamentu komunikacji w J.P. Morgan. Ponowiliśmy pytanie wczoraj - również nie uzyskaliśmy komentarza. Niektórzy z naszych rozmówców sugerowali, że bank po to kupił koszyk akcji na "fixingu cudów" podczas sesji 12 listopada, aby później "wysypywać" te walory na rynek, doprowadzając do obniżenia wartości indeksu WIG20. Tyle tylko, że ostatnio główny indeks warszawskiej giełdy wzrósł (wczoraj na zamknięciu wynosił niespełna 1850 pkt).
Gdyby więc informacje o pozycjach na 1650 pkt były prawdziwe, londyński bank musiałby doprowadzić do poważnego załamania notowań.

"Newsweek" donosił z kolei niedawno, że za krótkimi pozycjami stoi bank z Austrii. Inwestorzy sugerują, że może chodzić bądź o UniCredit CA IB Poland (spadkobiercę BACA), bądź Erste. Ich szefowie nie chcą komentować sprawy. Ani jedna, ani druga instytucja nie ma jednak istotnego udziału w rynku terminowym.

Wczoraj na koniec dnia grudniowa seria kontraktów na WIG20 zamknęła się na poziomie 1844 pkt.

Adam Maciejewski Członek zarządu Giełdy Papierów Wartościowych

Nie jesteśmy przekonani, że scenariusz dużej podaży akcji spółek z WIG20 jest najbardziej prawdopodobny. Na bieżąco jednak monitorujemy sytuację i - jeśli uznamy, że jest to wskazane z uwagi na bezpieczeństwo rynku - przedstawimy działania, jakie możemy podjąć na sesji piątkowej. Nie chcę teraz mówić o konkretach, tym bardziej że sytuacja nie jest tak szczególna, by tworzyć wokół niej atmosferę sensacji. Zapewniam jednak, że giełda nie podejmie żadnych działań, które mogą obniżyć jej wiarygodność w oczach inwestorów. Ci chcą przecież działać na rynku przewidywalnym w zakresie reguł nim rządzących.

Z analizy rynku wynika jednoznacznie, że rozpoczął się już proces rolowania pozycji serii grudniowej na serię marcową. Oznacza to, że ryzyko, o którym się szeroko dyskutuje, maleje z godziny na godzinę. Doradzam zatem pełny spokój, bo nic nadzwyczajnego nam nie zagraża.

Grzegorz Zalewski ekspert Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska, futures.pl

Nie podoba mi się styl komunikatu Komisji Nadzoru Finansowego, choć mogę zrozumieć intencje jego autorów. Wydaje się, że chcieli ostrzec inwestorów przed ryzykiem, z którego i tak uczestnicy rynku terminowego powinni sobie zdawać sprawę. Katastrofalny jest komunikat GPW, który wprowadza jeszcze więcej niepewności. Będąc aktywnym uczestnikiem tego rynku odczytuję go jako sygnał możliwej zmiany zasad gry w czasie jej trwania, co zawsze jest niepożądane w działalności rynkowej.

Rozumiem, że w poniedziałek, już po wygaśnięciu kontraktów grudniowej serii, dowiemy się o wszystkich papierach wartościowych notowanych na warszawskim parkiecie, gdzie koncentracja pozycji jednego uczestnika przekracza np. 40 proc. Z punktu widzenia zagranicznych inwestorów

selektywne ujawnianie informacji o zajętych pozycjach zmniejsza zaufanie do całego rynku.

*Piotr Lubczyński Zarządzający funduszami DWS TFI *

To, czy w piątek na warszawskim parkiecie będzie bardzo tanio, zależy od tego, jaki cel przyświecał inwestorowi, w rękach którego skoncentrowane są kontrakty terminowe. Jest wysoce prawdopodobne, że krótkiej pozycji na rynku terminowym odpowiada długa pozycja na rynku kasowym. Jeśli zajęcie obu pozycji miało na celu skonstruowanie arbitrażu, to próba jego zamknięcia w piątek będzie miała rzeczywiście negatywny wpływ na rynek akcji - należy bowiem sprzedać posiadany portfel akcji wchodzących w skład indeksu WIG20.

Nie dysponujemy jednak informacją, jaki był cel i horyzont zajęcia krótkiej pozycji na kontraktach. Być może inwestor zagraniczny zdecydował się po prostu zabezpieczyć posiadaną pozycję kasową na dłuższy okres. W tym wypadku należałoby się spodziewać raczej zrolowania pozycji na kontraktach bez negatywnego wpływu na ceny akcji.

Krótkie pozycje były zajmowane średnio na poziomie około 1650 pkt

W rękach jednego inwestora po sesji 15 grudnia znajdowało się 39,5 proc. wszystkich kontraktów terminowych na WIG20 z grudniowej serii, czyli około 35,6 tys. sztuk - informuje Komisja Nadzoru Finansowego. Twierdzi, że są to krótkie pozycje. Wskazuje na to również zachowanie rynku w czasie, kiedy szybko zaczęło przybywać otwartych pozycji, czyli od 12 do 24 listopada. Wtedy pojawiło się ich około 37 tys. Były otwierane przy ujemnej bazie, czyli w nietypowej sytuacji, gdy notowania kontraktów znajdowały się poniżej wartości indeksu WIG20. Ze względu na wartość pieniądza w czasie i wykorzystywaną w transakcjach na rynku pochodnych dźwignię finansową (zajmując pozycję wpłacamy tylko depozyt, a nie wykładamy środków równych całkowitej wartości transakcji) naturalne jest to, że cena kontraktów jest wyższa niż indeksu. Ujemna baza oznacza wyraźną przewagę pesymistów na rynku, czyli większą determinację w działaniu otwierających krótkie pozycje, którzy dokonują transakcji po cenie mniej korzystnej od teoretycznej
wartości kontraktów. Jednocześnie taka sytuacja wyklucza przeprowadzenie arbitrażu sugerowanego w komunikacie KNF i w takim rozumieniu, jak umożliwia to nasz rynek, czyli polegającego na kupnie akcjii zajęciu krótkiej pozycji na pochodnych. Do tego konieczna jest mocno dodatnia baza. Można więc domniemywać, że duża krótka pozycja ma spekulacyjny charakter.

Smaczku obecnej sytuacji na rynku pochodnych dodaje fakt, że gwałtowny wzrost liczby pozycji zaczął się po "cudzie na fixingu", czyli po tym, jak na końcowym fixingu sesji z 12 listopada duże zlecenia kupna akcji podciągnęły zamknięcie indeksu WIG20 o ponad 4 pkt proc. Na rynku spekuluje się, że miało to pozwolić dużemu inwestorowi, który liczył na kontynuację zniżek, na otwieranie krótkich pozycji po wyższych cenach. Przeliczył się jednak.

Można szacować, że krótkie pozycje były zajmowane średnio na poziomie około 1650 pkt. Dziś notowania są o blisko 200 pkt wyższe, co oznacza stratę prawie 2 tys. zł na jednym kontrakcie i tym samym stratę większą niż wpłacony początkowo depozyt.

35,6 tys. zajętych pozycji miało przy średnim kursie 1650 pkt wartość ponad 587 mln zł, a przy dzisiejszej cenie około 655 mln zł. Zakładając depozyt na poziomie 10 proc., transakcje przynoszą niecałe 68 mln zł strat.

Krzysztof Stępień

Michał Śliwiński

Konrad Krasuski

Michał Kowalczyk

Natalia Chudzyńska

Hubert Kozieł

Tekst z kolumny nr 3 Gazety Giełdy Parkiet

kontraktyfuturesparkiet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)