"Najmłodszy polski milioner" kolejne Boże Narodzenie spędzi w areszcie. Piotrowi K. grozi długa odsiadka

"Najmłodszy polski milioner" Piotr K. jeszcze całkiem niedawno był gwiazdą telewizji śniadaniowych, ale już od zeszłorocznych Świąt Bożego Narodzenia siedzi za kratkami. Zbliżające się Święta także spędzi w areszcie. Za różne przestępstwa gospodarcze grozi mu aż 12 lat więzienia.

"Najmłodszy polski milioner" kolejne Boże Narodzenie spędzi w areszcie. Piotrowi K. grozi długa odsiadka
Źródło zdjęć: © East News
Jacek Bereźnicki

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", sąd kolejny raz przedłużył Piotrowi K. areszt tymczasowy. Za kratkami posiedzi co najmniej do lutego 2018 roku.

Piotr K. kilka lat temu zawojował telewizje śniadaniowe i serwisy plotkarskie, które bezkrytycznie wsłuchiwały się w jego zmyślone opowieści o błyskawicznej karierze "od pucybuta do milionera".

"Najmłodszy polski milioner" przez jakiś czas lat brylował, bywał i upajał się swoją popularnością, ale coraz częściej pojawiały się wątpliwości wokół jego biznesowej działalności.

Piotr K. przestawiany był głównie jako właściciel kliniki medycyny estetycznej Estinity, ale wkrótce okazało się, że cała "klinika" to w rzeczywistości skromny gabinet w bloku.

Większym problemem był fakt, że Piotr K. handlował w internecie nielegalnymi, szkodliwymi środkami na odchudzanie i wybielanie zębów z Chin.

Sporo szczegółów na temat rzeczywistego charakteru działalności K. wyszło na jaw na początku 2016 roku. Wtedy były pracownik poszukiwanego już litem gończym "najmłodszego milionera" postanowił o wszystkim opowiedzieć "Faktowi"

K. nie prowadził działalności w ramach legalnej firmy, lecz za pośrednictwem firmy-krzak. Preparaty paramedyczne pochodzące z Chin, bez jakichkolwiek atestów, były sprowadzane na firmę z raju podatkowego, a dystrybucją zajmowała się pseudo-firma kurierska.

Jak mówił były pracownik Piotra K., młody "biznesmen" oszukiwał wręcz na każdym kroku. Naiwnym nabywcom "środków na odchudzanie", którzy chcieli reklamować ten wątpliwy produkt, kazał dzwonić na numer premium.

Trik był bardzo prosty. Na opakowaniu był numer "infolinii gwarancyjnej", który zaczynał się od "70", co mogło sugerować, że to numer kierunkowy jednego z miast. Jednak następna cyfra to było kolejne zero, czyli był to bardzo drogi numer "700".

Pracownicy Piotra K. obsługujący tę infolinię mieli za zadanie jak najdłużej wysłuchiwać żali klientów, by koszt rozmowy był jak największy.

Śledczy szacują, że na nielegalnej sprzedaży środków paramedycznych K. mógł zarobić nawet 3 mln zł. W toku śledztwa przesłuchano już ponad 400 świadków.

Piotr K. przez dłuższy czas był poszukiwany przez policję, ale nic sobie z tego nie robił i publikował prowokacyjne zdjęcia na portalach społecznościowych.

Ta zabawa w końcu została przerwana. K. został zatrzymany w Wigilię zeszłego roku, a następnie aresztowany. Za kratkami siedzi nadal, oczekując na rozpoczęcie procesu. Grozi mu nawet 12 lat odsiadki.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (298)