Natura 2000 - mamy używać tylko kos

Szykuje się bitwa o to, czyje naprawdę będą pola w naszym regionie. Unijny program Natura 2000 dzieli mieszkańców Łódzkiego. "Za" są miłośnicy przyrody, a przeciw - wielu rolników, przedsiębiorców i samorządowców, którzy boją się, że jeśli przyrodnicy postawią na swoim, spora część województwa zamieni się w skansen.

22.09.2008 07:37

Obraz
© (fot. WP)

Szykuje się bitwa o to, czyje naprawdę będą pola w naszym regionie. Unijny program Natura 2000 dzieli mieszkańców Łódzkiego. "Za" są miłośnicy przyrody, a przeciw - wielu rolników, przedsiębiorców i samorządowców, którzy boją się, że jeśli przyrodnicy postawią na swoim, spora część województwa zamieni się w skansen.

Jak twierdzą, Natura 2000 jeśli nie blokuje, to co najmniej utrudnia inwestycje i normalne gospodarowanie.

Program ochrony przyrody nakłada na rolników ograniczenia w uprawach i pracach polowych. Narzuca też obostrzenia przy inwestycjach. Wymaga uzyskiwania dodatkowych pozwoleń i opinii.

Blisko 100 rolników z Mokrej Prawej i Sierakowic pod Skierniewicami już boi się, że ich gospodarstwa wiele stracą z powodu obowiązku ochrony niebiesko-szarego motylka orazpajączka z żółtym odwłokiem. Obecność tej fauny prowadzi bowiem do objęcia ich terenów programem Natura 2000.

|

Obraz
Obraz

_ Gdy kilkanaście miesięcy temu przyjechał do nas przedstawiciel wojewody z Łodzi, mówił, że programem objęta zostanie tylko pobliska rzeka Rawka _ - przypomina Jan Piwosz z Mokrej Prawej. _ Teraz dowiedzieliśmy się, że na naszych polanach będzie tworzony obszar Natury 2000. Będą tu chronione jakieś motyle i pająki. A nas czekają wyłącznie obostrzenia. Na pole nie będzie można wjechać ciągnikiem z kosiarką. Kosić trawy będzie można tylko... kosą, żeby nie zaszkodzić żyjątkom. A co z naszymi prawami? Kto kupi od nas ziemię, z którą obchodzić się trzeba jak z jajkiem i najlepiej na nią w ogóle nie wchodzić? _

Jedni liczą się ze sprzedażą ziemi. Inni nie chcą jednak o tym słyszeć. Jarosław Wojciechowski z Mokrej Prawej użytkuje i kosi hektar łąki. Teraz obawia się, że nie będzie mógł z niego w pełni korzystać, na przykład zbierać trawy wtedy, kiedy jest ona najlepsza dla zwierząt na paszę, tylko czekać do połowy lipca, bo tak ma nakazywać Natura 2000.

Rolnicy burzą się nie tylko z uwagi na utrudnienia w pracach polowych. Narzekają też ci, którzy chcą unowocześniać swe gospodarstwa i planują inwestycje. Tak jest choćby w gminie Uniejów, w powiecie poddębickim, której część leży w Dolinie Środkowej Warty należącej już do Natury 2000.

Mieszkańcy denerwują się, że na każdą nawet najmniejszą inwestycję w gospodarstwie, choćby płytę obornikową, muszą mieć specjalne pozwolenia i decyzje środowiskowe. Czekają na nie po kilka miesięcy. A wszystko przez Naturę 2000.

_ Program z jednej strony wymaga od nas, żebyśmy przy gospodarstwach posiadali płyty obornikowe, a z drugiej narzuca takie procedury, że z robotą czeka się po pół roku. Ja na decyzję środowiskową czekałem od stycznia do lipca ubiegłego roku _- irytuje się Marek Cybulski ze wsi Góry. Podaje przykład sąsiada, który chciał dobudować piętro do własnego domu. Na decyzję czekał cały rok.

Decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach i zgodę na realizację przedsięwzięcia wydają władze samorządowe. Jednak te, by wystawić taką decyzję muszą zwrócić się z zapytaniami do kolejnych organów i instytucji, np. sanepidu, inspekcji środowiska i tak dalej. To trwa. W Uniejowie twierdzą, że Natura 2000 jest uciążliwa i kosztowna nie tylko dla mieszkańców, ale też dla gminy. W ub. roku samorząd musiał uzyskać 12 decyzji środowiskowych związanych z inwestycjami, mającymi na celu rozwój gminy. W obecnym- kilkanaście kolejnych. Wymagały ich wszystkie ostatnie działania w Uniejowie, jak np. kompleks termalno-basenowy czy też planowany ośrodek treningowy, szykowany dla jednego z finalistów Euro 2012.

Uniejowscy samorządowcy nie wiedzą, jak wybrnąć z programu Natura 2000. Jego obszarem objęta jest prawie połowa obszaru gminy. Obawiają się, że ekologiczna biurokracja może zniechęcić oczekiwanych w gminie inwestorów.
_ Program został nam narzucony bez konsultacji z samorządem _- wspomina burmistrz Uniejowa Józef Kaczmarek. _ Koncepcje powstały w latach 90., jeszcze za województwa konińskiego. Zostaliśmy uszczęśliwieni na siłę. _

Wdrożenie programu Natura 2000 wywołało zdenerwowanie nie tylko wśród rolników. W Łasku, objęciu okolicznych terenów programem Natura 2000, sprzeciwiają się przedsiębiorcy oraz podobnie jak we wcześniejszych przypadkach, samorząd.

Właściciele firm boją się, że na obszarach nim objętych nie będzie możliwe prowadzenie normalnej działalności gospodarczej. Łaski przedsiębiorca Krzysztof Białkowski proponuje, by z programu wyłączyć tereny biegnące wzdłuż krajowej trasy nr 14.

_ Jeżeli te działki zostaną włączone do tego projektu, to nastąpi zwyczajny konflikt interesów między właścicielami firm, a władzami wojewódzkimi _ - przekonuje Białkowski.

Białkowski prowadzi firmę zajmująca się handlem piecami na ekologiczne paliwa. Interes na tyle dobrze się rozwija, że planuje kolejne inwestycje. Projektem Natura 2000 jest mocno zaniepokojony. Obawia się, że nie będzie mógł rozbudować firmy na terenach, które go interesują.

_ Dlatego prosiłem, by wyłączyć ten obszar z projektu _- mówi Białkowski.

Rolników i przedsiębiorców uspokaja Anna Traut-Seliga, pełnomocnik wojewody łódzkiego ds. Natury 2000. Jej zdaniem, będą mogli z niej czerpać korzyści. _ Proszę sobie wyobrazić gomółkę sera. Owszem, są w nim dziury, ale cała reszta jest do zjedzenia _- obrazowo wyjaśnia Traut-Seliga.

Mimo tych zapewnień i w Łasku mają zastrzeżenia do projektu. Burmistrz Gabriel Szkudlarek nie chce, by ochroną została objęta Pisia, bo w przyszłości ma tam powstać zalew. Eksperci powołani przez wojewodę zapewniają, że sugestie samorządowców i mieszkańców zostaną wzięte pod uwagę.

POLSKA Dziennik Łódzki
Wit L. Leśniewicz, Jolanta Sobczyńska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)