NBP gotów pomóc rządowi przy deficycie, ale nie linią z MFW

Zarząd NBP nie widzi dziś potrzeby odnowienia „elastycznej linii kredytowej” z MFW. Tak samo jak wicepremier Waldemar Pawlak. Ale już nie premier Donald Tusk.

NBP gotów pomóc rządowi przy deficycie, ale nie linią z MFW
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

09.04.2010 11:12

Ministerstwo Finansów nie ma żadnych problemów z finansowaniem deficytu budżetowego. Dodatkowo Narodowy Bank Polski może zapewnić ministerstwu komfort, za pomocą płynności na rynku międzybankowym – powiedział wczoraj Witold Koziński, wiceprezes NBP.

W jaki sposób? – Płynność na rynku międzybankowym jest bardzo duża, a w dodatku ona będzie rosła ze względu na napływ funduszy z Unii Europejskiej. NBP regularnie absorbuje z banków kwotę rzędu 70 mld zł – wyjaśniał Koziński.

Zaznaczył, że bank centralny wyznacza pulę bonów pieniężnych, które jest gotów sprzedać bankom. – NBP może tę pulę zacieśnić, pozostawiając na rynku pewną ilość wolnych środków – zadeklarował wiceprezes NBP. „Nadwyżkę” wolnej gotówki banki musiałyby przeznaczyć na zakup papierów skarbowych.

Zdaniem Kozińskiego przy pogorszeniu sytuacji na światowych rynkach resort finansów mógłby mieć większy problem z emisją długu za granicą. – Ale 2010 r. jest pod tym względem bezpieczny, bo większość finansowania zagranicznego została zrealizowana w I kwartale – zastrzegł wiceszef NBP.

Otwarci na dyskusję
NBP przedstawił wczoraj informacje na temat faktycznych i potencjalnych kosztów korzystania z FCL. Za dostęp do linii kredytowej o wartości 20,6 mld dolarów bank centralny zapłacił przed rokiem równowartość 182 mln złotych. Według banku centralnego, gdybyśmy przez pięć lat (maksymalny dostępny okres) wykorzystywali 30 proc. dostępnych pieniędzy z funduszu, kosztowałoby to 1,2 mld zł.

Z kolei wykorzystanie całej dostępnej kwoty przez najdłuższy możliwy okres wiązałoby się z wydatkiem rzędu 7,4 mld zł. Umowę w sprawie FCL Polska zawarła z MFW 6 maja ubiegłego roku. Dostęp do pieniędzy z funduszu mamy przez rok. – Nie mamy wątpliwości, że FCL miał początkowo pozytywny wpływ na polską gospodarkę. Niemniej jednak od połowy 2009 r. zmniejszanie się ryzyka zawdzięczamy raczej poprawianiu się sytuacji makroekonomicznej Polski – stwierdził Witold Koziński.

Zwrócił uwagę, że w ubiegłym roku rezerwy walutowe NBP zwiększyły się o ponad 17 mld dolarów. Zaznaczył, że to kwota porównywalna z wielkością środków dostępnych w MFW. – To prowadzi do wniosku, że ponowne wzięcie linii FCL wydaje się wysoce dyskusyjne – podsumował wiceprezes NBP. – Zarząd uważa, że moment podpisania nowej umowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym można odsunąć w czasie, ale gdyby minister finansów uważał, że stan finansów publicznych wymagałby zawarcia umowy z MFW, jesteśmy otwarci na dyskusję – stwierdził Koziński.

Pawlak – przeciw, Tusk – za
Stanowisko zarządu NBP poparł wicepremier Waldemar Pawlak i również uznał, że jest nam ona niepotrzebna. – Na razie nie ma potrzeby wystąpienia o przedłużenie elastycznej linii kredytowej FCL – wyjaśnił Pawlak na konferencji prasowej. – To jest polisa, tymczasem trzeba skupić się na wzroście i wykorzystaniu środków z UE.
Ostrożniejszy był Donald Tusk. – Podtrzymanie FCL byłoby zabezpieczeniem na wszelki wypadek. Rację mają ci, którzy mówią, że dziś nam już tego nie potrzeba, ale widząc, co się dzieje w niektórych państwach Unii Europejskiej, być może takie zabezpieczenie lepiej byłoby mieć – stwierdził premier. – Ja zostawiam ocenę Ministerstwu Finansów, bo w sprawie, o której powinni wypowiadać się tylko fachowcy, było zbyt wiele głosów.

Mocny złoty skłoni bank centralny do interwencji na rynku walutowym?
_ Ostatnie komentarze członków Rady Polityki Pieniężnej sygnalizujące niezadowolenie z tempa aprecjacji złotego skłoniły ekonomistów Banku Handlowego do spekulacji, że „w przypadku dalszego umacniania polskiej waluty ryzyko interwencji banku centralnego wydaje się większe, niż oczekują rynki”. Analitycy Handlowego przywołali wypowiedzi Andrzeja Rzońcy i Andrzeja Bratkowskiego, którzy są uznawani w nowej RPP za „jastrzębi”.Zyskujący na wartości złoty martwi nie tylko przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej. – Źle, że złoty tak szybko się umacnia. Stabilny i niezbyt mocny kurs złotego byłby bardziej korzystny dla gospodarki – powiedział w środę PAP Ludwik Kotecki, wiceminister finansów. Interwencji na rynku walutowym nie wyklucza Witold Koziński, wiceprezes NBP. – Klimat dla interwencji jest korzystny, ale na pytanie, czy ona nastąpi, nie mogę odpowiedzieć – stwierdził wczoraj Koziński. Dodał, że większość prognoz rynkowych wskazuje, iż złoty będzie się umacniał. – W ostatnim okresie dało się jednak zauważyć
pewną stabilizację wahań kursu, jednak sądzę, że prawdopodobieństwo, iż będzie się umacniał, jest większe niż to, że będzie się osłabiał – dodał.Wiceprezes banku centralnego powiedział też, że NBP jest przygotowany technicznie i mentalnie do interwencji.Za euro wczoraj pod koniec dnia płaciliśmy 3,85 zł, a za dolara 2,89 zł. Analitycy RBC Capital podkreślają, że złoty przeżywa obecnie swój największy rajd od 2004 roku. Nigel Rendell, starszy strateg rynków wschodzących, wyliczył, że w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku nasza narodowa waluta umocniła się w stosunku do euro o 6,4 proc. _

Elżbieta Glapiak , Łukasz Wilkowicz
PARKIET

kredytmfwdeficyt
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)