Nie ma wypłat, są faktury do opłacenia. Tak skończyła się praca w firmie syna miliardera

Miał być amerykański sen, a okazał się koszmar po polsku. Była obietnica dobrych pieniędzy i wizja międzynarodowego sukcesu. Skończyło się na kilku miesiącach bez pensji i długach wobec fiskusa oraz ZUS-u. Taki jest epilog do karier 90 osób w startupie Michała Niemczyckiego.

Nie ma wypłat, są faktury do opłacenia. Tak skończyła się praca w firmie syna miliardera
Źródło zdjęć: © East News | TRICOLORS
Marcin Łukasik

"Może zna pan kogoś, kto byłby zainteresowany tematem nieprawidłowości w firmie, na której czele stoi znany i majętny człowiek? Chciałabym opowiedzieć, co mnie spotkało". Taką wiadomość dostałem od pani Agnieszki. "Historia przypomina tę z filmu >>Fyre<<" – przeczytałem dalej.

Pani Agnieszka przez trzy lata pracowała w marketingu firmy New Media Ventures, dalej NMV. Poprosiła mnie o zmianę imienia. Pozostałe osoby, z którymi rozmawiałem, poprosiły o to samo. Dlaczego chcą zachować anonimowość? Twierdzą, że boją się zemsty byłych pracodawców, którzy są bardzo wpływowymi osobami.

- Na początku ani przez chwilę nie sądziłam, że nie dostanę pieniędzy. Dopiero po zwolnieniu dotarło do mnie, że to wyrachowani ludzie. Dyrektor zarządzający wyjaśnił, że zwolnienia są niezbędne, by firma przetrwała, że taki jest wymóg inwestorów. Ale inwestorów nie było. To było po prostu kolejne kłamstwo – mówi pani Agnieszka.

Pupilek inwestorów

Spółka działa w branży marketingu i reklamy od 2011 roku. Było o niej głośno za sprawą aplikacji MAM. Chodzi o program typu "cashback" – po zrobieniu zakupów złotówki wracają na konto i można za nie np. opłacić rachunki.

W zarządzie NMV są Aymeric Adam Monod Gayraud (prezes), syn znanego miliardera – Michał Niemczycki (wiceprezes) oraz Marcin Walaszczyk w roli prokurenta.

- Gdy tam trafiłam, odebrałam swoich szefów jako pozytywnie zakręconych, uśmiechniętych, z dobrym nastawieniem do ludzi i biznesu. Tacy stereotypowi amerykańscy przedsiębiorcy, pracujący z rozmachem, z wielkimi wizjami, przy okazji imprezowi. Pracując z nimi nigdy nie mogłam powiedzieć, że "nienawidzę poniedziałków" – przyznaje pani Agnieszka.

Pan Michał, w NMV od 2014 roku (imię zmienione na prośbę rozmówcy): - Zatrudnił mnie Walaszczyk i czułem przed nim duży respekt. Był guru tego wszystkiego. Przemawiał niczym Martin Luther King. Wszyscy wierzyli w każdego jego słowo. Był też Aymeric. Typ zawadiaki. Gość pokazywał się od czasu do czasu w firmie, krążył po działach i rzucał francuskie żarciki, których nikt nie rozumiał. No i oczywiście Niemczycki.

Michał Niemczycki to syn pary miliarderów – Zbigniewa i Katarzyny Niemczyckich (wartość ich majątku to ok. 1,7 mld zł). Student amerykańskich uczelni (kalifornijskiej UCLA, North Carolina School of the Arts, Ohio University) i celebryta. Razem z żoną, aktorką Anną Czartoryską, tworzy jedną z ulubionych par serwisów plotkarskich.

Zarzuty, o których mówili nasi rozmówcy, brzmią poważnie. Tym bardziej, że kolejne spotkania z byłymi współpracownikami spółki potwierdzały wcześniej uzyskane przez nas informacje. Poprosiliśmy zarząd firmy o komentarz. O tym w dalszej części tekstu.

Jednak Niemczycki to przede wszystkim przedsiębiorca. Jest związany z takimi firmami lub markami jak Voda Naturalna, Chayo, Anatta Equity, White Eagle Aviation, MGM Events, Curtis Developement, Nexus Ventures, Nexus Delta i oczywiście - NMV.

Firma działała bardzo prężnie. Napędzały ją pieniądze od inwestorów. Jednym z nich był Polkomtel Zygmunta Solorza-Żaka. Pieniądze od tej firmy przyczyniły się do sukcesu poprzednika MAM - aplikacji Freebee. Internet pokochał te produkty. Nasi koledzy po fachu pisali teksty, w których zachwalali technologie. A pracownicy byli szczęśliwi, że mogą pracować w takim miejscu.

- Było to dla mnie jak amerykański sen, bo płacili naprawdę dobrze. Powiedziałbym, że ciut za dużo jak na nasze stanowiska. W końcu to startup. Od pierwszych dni złapało się superkontakt z całym zespołem. Wtedy firma jeszcze nie miała dopracowanej korporacyjnej struktury pracy. W skrócie można powiedzieć, że był chaos organizacyjny, ale jakoś to funkcjonowało. Wszyscy byli megazaangażowani, bo niektórzy nawet sypiali w firmie, kiedy były do ogarnięcia tematy "na wczoraj" – opowiada pan Michał.

Pani Marta, menadżer wyższego szczebla, w NMV ponad trzy lata (imię zmienione na prośbę bohaterki): - Już jak przychodziłam do NMV, to opinie na GoWork (platforma do oceny pracodawców – przyp. red.) nie były najlepsze. Tłumaczyłam to różnymi roszadami po wejściu inwestora. Na miejscu okazało się, że moje zdanie w organizacji się liczy. Przez długi czas czułam, że to jest najlepsze miejsce do pracy, w jakim byłam. Myślałam, że taka organizacja nie zostawi mnie samej sobie. Nie zrobi krzywdy.

Guys... krótki update

Pierwsze problemy pojawiły się w czerwcu zeszłego roku. Pracownicy nie dostawali pensji na czas. Przelewy dochodziły z kilkutygodniowym opóźnieniem i w transzach. Powody? Firma tłumaczyła to tym, że wycofał się inwestor, akurat wypadł długi weekend, sponsorzy byli na urlopie lub zarząd przeprowadzał "trudną" transakcję z USA.

Od października pieniędzy nie było już wcale. Były za to kolejne tłumaczenia, przeprosiny, prośby o cierpliwość. Na ogół posłańcem złych wieści był dyrektor zarządzający platformy MAM, Marcin Walaszczyk. Jego e-maile zaczynające się od słów "Guys, krótki update…" nie zwiastowały nigdy niczego dobrego. Oto przykład maila, który pokazali nam pracownicy:

Mimo to załoga pracowała dalej. Za darmo. Nikt nie odważył się odejść. Wszyscy lojalnie trzymali się firmy.

- Dlaczego zostałam? Bo wierzyłam w produkt, wiedziałam, że startupy potrzebują czasami wielu lat, by zaskoczyć. Poza tym mówiono nam, że ich celem nie jest, by biznes zarabiał na siebie, chcieli budować skalę. Snuli wizję ekspansji międzynarodowej. Cały czas zapewniali nas, że są inwestorzy i że zaraz znajdą się kolejni. Poza tym tak zwyczajnie po ludzku ufałam ludziom, którzy, gdy np. chorowałam, pisali do mnie maile, żebym wracała do zdrowia. Bo tak robił nasz dyrektor – tłumaczy pani Agnieszka.

Jak dodaje, pomimo kłopotów finansowych i braku wypłat, firma zatrudniała nowe osoby. Punkt zwrotny nastąpił w grudniu, gdy tuż przed świętami zwolniono jedną trzecią załogi. Ludzie zaczęli tracić zaufanie do szefów. Zrozumieli, w jak trudnej są sytuacji. Bo nie dość, że nie dostawali wypłat, to jeszcze musieli opłacać faktury (ZUS i podatek VAT)
.

Wszyscy byli zatrudnieni na umowie B2B. Niektórzy pracownicy, np. szefowie działów czy doświadczeni programiści, mieli dostawać nawet po ok. 20 tys. zł. Nasi informatorzy twierdzą, że suma zaległych wypłat może wynosić niemal 10 mln zł.

Pani Marta: - Ja nie tylko nie zarobiłam. Ja wydałam pieniądze, aby móc pracować. Czy to nie paradoks? Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tak długo? Na początku człowiek wierzy, a potem zaczyna być zakładnikiem własnej pensji, bo jak odejdziesz, to nie dostaniesz nawet cząstkowego wynagrodzenia. Tych resztek, co czasami wysyłali. Tak było kilka dni przed wigilią. Zwolnili połowę firmy, a na dodatek tym, których oszczędzili, zapłacili po parę procent, a ci zwolnieni nie dostali nic. To był horror.

- Nie zapłacili mi 25 tys. zł. Wpadłem w ogromne tarapaty finansowe. Muszę opłacić prawie 10 tys. zł podatków za kwartał, a nie mam z czego. Nie wspomnę już o moich innych zobowiązaniach jak kredyty, opłaty za mieszkanie, opłaty za przedszkole itd. Za chwilę siądzie na mnie komornik. NMV zrujnowało mi zdrowie – słyszymy od pana Michała.

Pani Agnieszka czeka na 24 tys. zł. Podobnie jak inni poszkodowani skierowała już sprawę do sądu. Jednak na odzyskanie pieniędzy nie liczy:

- Dotarły do mnie plotki, że firma nie ma żadnego majątku i szykują ją do zamknięcia. Byli współpracownicy mówią, że Niemczycki nie ma zamiaru spłacać nas z własnych pieniędzy. Co najwyżej odda równowartość VAT-u, ale pod warunkiem, że zrzekniemy się pozostałych roszczeń. Inni zatrzymali sprzęt firmowy. Z Walaszczykiem i Aymericiem nie mamy kontaktu. Ich telefony są wyłączone. Podobno wyjechali z kraju.

Jak dodaje, straciła oszczędności, które miały być wkładem na nowe mieszkanie. Na jej zdrowiu odbił się przewlekły stres.

Nowa brytyjska spółka

Nasi rozmówcy twierdzą, że dziś w biurze firmy, które leży w sercu warszawskiego Mordoru, hula wiatr. Na jednej z giełd wierzytelności można kupić dług NMV. Łącznie 50 tys. zł. Mogą to być zaległości wobec jednego z 90 pracowników firmy, którzy od pół roku nie widzieli swoich wynagrodzeń.

Tymczasem Niemczycki, Walaszczyk i Gayraud powołali nową spółkę w Wielkiej Brytanii. Nazywa się ona… MAM Global Limited. Powstała w grudniu ubiegłego roku, a więc wtedy, gdy współpracownicy polskiej platformy MAM nie dostawali pieniędzy. Pod tym samym adresem w Londynie wskazana jest inna firma – Gamma Global Limited, w której zarządzie są Walaszczyk i Gayraud. Informacje o przedsiębiorstwach są w angielskim KRS-ie.

Pani Joanna: - "Gamma", bo do trzech razy sztuka. Nie wyszło Freebee, nie wypaliło MAM, może teraz się uda, a jak nie, to pożyją dostatnio kolejne parę lat. Marcin Walaszczyk podobno już zatrudnił deweloperów, którym płaci z góry, aby przekopiowali mu technologię.

Próbowaliśmy porozmawiać z zarządem NMV. Numer Marcina Walaszczyka faktycznie nie działał. Skontaktowaliśmy się z nim przez media społecznościowe. Walaszczyk odpisał, że nie reprezentuje już firmy NMV i nie może się wypowiadać w jej imieniu, gdyż wiąże go umowa poufności.

Pomimo wielu prób Michał Niemczycki nie odbierał od nas telefonu. W końcu dostaliśmy oficjalne oświadczenie NMV.

"Mimo dynamicznego zwiększania ilości użytkowników nie byliśmy w stanie utrzymać stałego finansowania działalności operacyjnej i dalszego rozwoju NMV, a w efekcie zmuszeni jesteśmy do zakończenia świadczenia usług związanych z Platformą MAM. (…)

Spółka jako startup nie miała i nie ma etatowych pracowników – z uwagi na ten fakt sytuacja opisywana w zadanych pytaniach nigdy nie miała i nadal nie ma miejsca. Jednocześnie informujemy, iż NMV podjęła ze swoimi kontrahentami rozmowy mające na celu zakończenie współpracy.

Nie potwierdzam powiązania spółki MAM Global Limited w Wielkiej Brytanii z jakimikolwiek problemami platformy MAM" – czytamy w komunikacie od Michała Niemczyckiego.

Pani Marta: - Gdy ich spotkałam po raz ostatni, powiedziałam im, że mnie złamali i spowodowali, że straciłam poczucie bezpieczeństwa. Czego nie powiedziałam? Że mnie zapamiętają. Świat jest mały, a może kiedyś role się odwrócą. To jest najtrudniejsza lekcja zawodowa, jaką przeszłam.

Pani Agnieszka napisała, że historia NMV przypomina tę z dokumentu "Fyre". Skąd takie skojarzenie? Otóż w wielkim skrócie jest to historia o młodym startupowcu, który miał miliony na koncie i bardzo niefrasobliwie obracał pieniędzmi inwestorów. Złożył wiele obietnic, ale z żadnej nie był w stanie się wywiązać. Wszystko zakończyło się wielką klapą.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:money.pl
startupmspmichał niemczycki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)