Nie wystarczy pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli
Podwyżki dla nauczycieli w przyszłym roku mają wynieść 1,616 mld zł. Subwencja oświatowa wzrasta jedynie o 1,609 mld zł.
Podwyżki dla nauczycieli w przyszłym roku mają wynieść 1,616 mld zł. Subwencja oświatowa wzrasta jedynie o 1,609 mld zł. Wygląda na to, że pieniędzy na podwyżki nie ma.
Posłowie z opozycji nie mają wątpliwości, że subwencja została źle obliczona. Koszt podwyżek wynagrodzeń dla nauczycieli wyniesie 1,616 mld zł. Tymczasem subwencja wzrasta jedynie o 1,609 mld zł – wynika z danych przedstawionych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej
Nauczyciele twierdzą też, że pieniędzy może zabraknąć też na zasiłki wypłacane uczniom w trudnej sytuacji materialnej.
- Znów zabraknie pieniędzy i potem rząd będzie musiał kombinować albo trzeba będzie się liczyć ze spóźnieniami w wypłatach. Znów będzie jak zwykle – twierdzi Krystyna Lichocka, która uczy polskiego w Trójmieście.
Iwona, nauczycielka języka angielskiego z Sopotu, twierdzi że nie liczy na podwyżki.
- Mam dość czekania na jałmużnę. To po prostu żenujące, że młody nauczyciel na początku pracy zarabia nieco ponad tysiąc złotych. Traci autorytet, sam czuje się jak ktoś gorszy w społeczeństwie. Jak tu pracować? Dlatego ja na nic nie liczę, daję korepetycję, uczę też w szkole językowej. Jak sami sobie nie pomożemy, to nikt nam nie pomoże – twierdzi, prosi o niepodawanie nazwiska.
Podobnego zdania jest Teresa z Katowic. Jej zdaniem praca nauczyciela powinna być oparta na powołaniu i przywilejach, a nie wiązać się z wieczną walką o podwyżki.
- Dla mnie to nie jest praca! Zarabiam 1,2 tys. zł i gdybym nie miała męża, który zarabia więcej, to nie wiem jak bym żyła. Jestem po studiach i pracuję z trudną młodzieżą jako pedagog, nie mam możliwości dorabiania. Jako pedagog nie mogę dawać korepetycji. Uważam, że popełniłam błąd, gdy szłam na takie studia i gdy rozpoczęłam pracę w szkole. Ale byłam młoda, miałam jakieś ideały, myślałam, że będą mnie darzyć szacunkiem. Tymczasem jest odwrotnie – twierdzi Teresa Sobieszak.
Ilona z Warszawy, nauczycielka biologii, opowiada że w towarzystwie nie przyznaje się, że pracuje jako nauczyciel.
- Mówię ogólnie, że w budżetówce. Bo zaraz mnie żałują, mówią, że to przechlapane być nauczycielem, że to najgorszy zawód. Niestety też tak myślę, zwyczajnie wstydzę się, że pracuję w szkole. Moja podwyżka była tak mała, że nawet nie odczułam, że ją otrzymałam. A teraz jeszcze ma nie być tej w przyszłym roku, to skandal - mówi Ilona Kolarska.
Krystyna Szumilas, wiceminister edukacji, przyznała że subwencja została uzupełniona o kwotę wynikającą z 5-proc. podwyżki wynagrodzeń nauczycieli od września tego roku i 7-proc. wzrostu płac od września przyszłego roku.
Przedstawiciele opozycji alarmują, że kwota subwencji jest niewystarczająca i na podwyżki dla pedagogów zwyczajnie zabraknie pieniędzy. Może też nie wystarczyć pieniędzy na wsparcie dla uzdolnionej młodzieży i przygotowanie szkół na przyjęcie sześciolatków - informował "Dziennik Gazeta Prawna".
(toy)