"Niektóre rodziny się rozpadły". Mieszkańcy chcą więzienia dla dewelopera
- Oszukane przez dewelopera 42 rodziny w Kaliszu będą domagać się bezwzględnego więzienia i zadośćuczynienia. Grozi mu do 10 lat więzienia - powiedziała adwokat Karolina Skrzypczyńska. Ucierpiało wiele rodzin, niektóre się rozpadły - mówili w sądzie poszkodowani mieszkańcy.
Jak podkreśliła, "praktyka sądów pokazuje, że jak kraść to miliony, ponieważ w przypadku przestępstw 'białych kołnierzyków' rzadko pojawia się kara bezwzględnego więzienia". Dodała, że skala całego przedsięwzięcia oraz liczba pokrzywdzonych osób powinna przekonać sąd do wymierzenia najwyższego wymiaru kary.
- W tej sprawie wspólnie z mieszkańcami walczę o sprawiedliwość, ale też zadośćuczynienie w wymiarze finansowym - powiedziała. Wśród poszkodowanych są też podwykonawcy i hurtownicy, którym deweloper nie zapłacił za materiały i wykonane prace.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nadchodzi fala renowacji. Duże pieniądze do wzięcia
Tydzień temu przed Sądem Okręgowym w Kaliszu ruszył proces dewelopera Sebastiana O., który nie stawił się w sądzie. Prokurator Maciej Leki z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. odczytał akt oskarżenia, w którym postawił trzy zarzuty.
Oskarżonemu przypisano oszustwo na szkodę nabywców mieszkań oraz kontrahentów realizujących budowę, niezłożenie wniosku o ogłoszenie upadłości reprezentowanej przez niego spółki oraz zatajenie przed nabywcami informacji o obowiązku przyjmowania wpłat na otwarty mieszkaniowy rachunek powierniczy.
Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. W prokuraturze oświadczył, że problemy firmy były spowodowane wzrostem cen na materiały budowlane, czego nie mógł przewidzieć.
Dopłacili do mieszkań po 100 tys. zł
Sprawa dotyczy Osiedla Dębowego w Kaliszu. Oskarżony ogłosił, że u zbiegu ulic Raciborskiego i Dybowskiego zostaną wybudowane domki szeregowe. Inwestycja miała zakończyć się w 2018 r. Przedsiębiorca inwestycji nie dokończył, a rodziny, które wpłaciły pieniądze, znalazły się w dramatycznej sytuacji.
Ludzie spłacali kredyty za domy, których nie mieli, i nie było pieniędzy na dokończenie budowy. Straty, jakie poniosły 42 poszkodowane rodziny, to prawie 10 mln złotych. Mieszkańcy chcieli przejąć inwestycję na własność i znaleźć nowego dewelopera, ale nikt nie chciał podjąć się dokończenia budowy.
Kiedy na nieruchomość zaczęli wchodzić inni wierzyciele, mec. Skrzypczyńska przekonała nabywców mieszkań, że najlepszym rozwiązaniem będzie przeprowadzenie postępowania upadłościowego. Udało się przekonać syndyka, aby nie sprzedawał osiedla za bezcen, tylko dokończył deweloperskie przedsięwzięcie. W przeciwnym razie poszkodowani dostaliby zaledwie 10 proc. włożonych pieniędzy.
Dzięki pomocy władz miasta przedsięwzięcie dokończyło Kaliskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego sp. z o.o. Z uwagi na fakt, że deweloper wybudował osiedle niezgodnie z projektem, konieczne było przygotowanie dokumentacji zastępczej, aby uniknąć wyburzenia istniejących już konstrukcji.
Koszty dokończenia budowy pokrywali nabywcy. Ich wysokość uzależniona była od wielkości mieszkania, ale również od konieczności wykonania prac poprawkowych. Średnio rodzina musiała dołożyć jeszcze po 100 tys. zł do mieszkania.
Pod koniec ub. roku podpisali akty notarialne i wprowadzili się do swoich domów.
Na poczet grożącego obowiązku naprawienia szkody na rzecz pokrzywdzonych prokurator zajął udziały w spółce oskarżonego o wartości 175 tys. zł i na dwóch okazałych willach w kwocie 2,7 mln zł. Prokuratura zastosowała wobec niego środek zapobiegawczy w postaci zakazu wykonywania funkcji członka zarządu w spółce.
Pieniądze wpłynęły na konto dewelopera
W prokuraturze toczy się też wątek dotyczący upłynnienia majątku przez oskarżonego przed ogłoszeniem upadłości. Działkę przy ul. Piaszczystej i Wiosennej o pow. 5 ha, za którą deweloper mógłby zainkasować prawie 10 mln zł, sprzedał za 1,2 mln zł. Nowy właściciel wystawił nieruchomość na sprzedaż za kwotę 9,7 mln zł. Poszkodowani liczyli, że część środków odzyskają ze sprzedaży tej działki.
W trakcie śledztwa okazało się, że deweloper na rachunku powierniczym zgromadził tylko połowę pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży domków na Osiedlu Dębowym. Druga połowa wpłynęła na jego konto, tymi pieniędzmi mógł dysponować dowolnie. Dlatego z tej sprawy wyłączono postępowanie dotyczące niedopełnienia obowiązków przez notariuszkę z Kalisza, która sporządzała umowy dotyczące zakupu lokali.
Kobieta w przygotowanych aktach notarialnych zawarła zapis, że kupujący zgadzają się na wpłatę pieniędzy na rachunek spółki zamiast tylko na rachunek powierniczy. Ten drugi miał chronić kupujących przed nieuczciwymi praktykami deweloperskimi. Jest nadzorowany przez bank, a wypłaty z niego następują dopiero po ukończeniu kolejnych etapów budowy. Wpłacane przez kupujących pieniądze trafiały na rachunek dewelopera, który bez żadnego nadzoru mógł pieniądze wydawać na dowolny cel.
Ten wątek sprawy został skierowany do sądu w Koninie, ponieważ kaliscy sędziowie wyłączyli się ze sprawy.
"Czy ktoś dojrzy naszą krzywdę?"
Przybyli do sądu pokrzywdzeni nie kryli zdenerwowania i niepokoju. - Czy proces skończy się tak, jakbyśmy chcieli, czy wyrok będzie sprawiedliwy, czy nas usatysfakcjonuje, czy ktoś dojrzy naszą krzywdę, poczucie żalu i zawód, które nam towarzyszą od wielu już lat? – pytali. Mówili, że wiele rodzin ucierpiało.
Niektóre się rozpadły, kilka osób się rozchorowało w wyniku permanentnego stresu. Wielu z nich przeżyło załamanie nerwowe i depresje. Żeby udźwignąć kredyty i niespodziewane koszty, musimy dorabiać w kilku miejscach pracy - powiedzieli.
Na wyznaczenie pierwszego terminu rozprawy czekali dwa lata. - Nie dziwimy się, że to tyle trwało, ponieważ akta liczą 30 tomów, w których są szczegółowe wyjaśnienia ponad 60 świadków, opinie biegłych i dokumentacja księgowa - powiedziała adwokat Skrzypczyńska.
Dodała, że kaliskiej sprawie przygląda się cała Polska. - Jesteśmy ewenementem w skali całego kraju. Dzięki temu, że rodziny zjednoczyły się w walce, potrafiły przezwyciężyć wstyd i zaprosić kamery do domów mogliśmy nagłośnić tę sprawę i dokończyć to osiedle. Jako pierwsi w Polsce dokończyć prace w toku trwania postępowania upadłościowego. Dzwonią do nas pokrzywdzeni przez deweloperów z innych miast i pytają, jak nam się udało. Teraz czas na sprawiedliwość i zwrot wszystkich dopłat, które musieli zrobić. Ci mieszkańcy dwukrotnie zapłacili za swoje mieszkania - powiedziała.