Nieuchronna dewaluacja ukraińskiej hrywny
W związku z ostatnimi wydarzeniami politycznymi Ukraina trafiła na nagłówki gazet oraz portali informacyjnych na całym świecie. Znacznie mniej natomiast mówi się na temat jej wyjątkowo niesprzyjającej sytuacji gospodarczej oraz wręcz dramatycznych perspektyw lokalnej waluty. Problemy jednak rozpoczęły się znacznie wcześniej niż protesty w centrum Kijowa.
05.12.2013 17:16
Dokładnie rok temu agencja informacyjna Bloomberg w artykule „Ukraine Rating Cut by Moody's as IMF Agrees to Delay Trip” pisała o obcięciu ratingu Ukrainy przez agencję ratingową Moody's do poziomu B3, czyli sześć stopni poniżej wiarygodności inwestycyjnej (w Polsce jest to obecnie o 10 szczebli wyżej - A2). Na podobnym poziomie „wypłacalność” naszego południowego sąsiada oceniały Standard & Poor's oraz Fitch.
W tym czasie jednak sytuacja finansowa Kijowa nie była dramatyczna. Rezerwy walutowe wynosiły 25 miliardów USD i pokrywały 3 miesiące oczekiwanego importu (minimalna wartość rekomendowana przez MFW; w Polsce wynoszą około 6 miesięcy) . Cały czas trwały rozmowy na temat pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (pomoc była wstrzymana ze względu na to, że rząd nie zrezygnować do dopłat gazowych dla indywidualnych odbiorców) o wartości 15 miliardów USD. Prognozy rządu na rok 2013 były także zdecydowanie bardziej optymistyczne niż późniejsza rzeczywistość – 3.4% wzrostu gospodarczego i 3.2% deficytu budżetowego.
Już w połowie roku widać jednak było, że rządowych szacunków nie da się utrzymać. Mniejszy popyt na towary eksportowe Ukrainy – np. wyrobów metalurgicznych czy rud żelaza oraz spadki cen żywności na rynkach światowych spowodowały, że w drugim kwartale 2013 gospodarka naszego wschodniego sąsiada skurczyła się o 1.1% (w pierwszym spadek wyniósł 0.4%).
W tym czasie jednak niektórzy inwestorzy nadal wierzyli, że Ukrainie uda się wyjść z tych poważnych problemów. Jak donosił Financial Times w artykule „Franklin Templeton takes $5bn Ukraine debt gamble” fundusz inwestycyjny wymieniony w tytule nabył aż 1/5 wszystkich obligacji skarbowych będących w posiadaniu inwestorów zagranicznych i zajmował dalsze pozycje jeszcze w ciągu ostatnich letnich miesięcy. Później, według informacji „The Wall Street Journal” Franklin Templeton stracił na jednej z zakupionych emisji obligacji około 15% (wzrost rentowności 10-letniego papieru skarbowego o 1 punkt procentowy powoduje spadek jego ceny o około 8%)
Kolejne doniesienia z Kijowa były już tylko pesymistyczne. Pojawiły się dalsze cięcia ratingów, rozmowy z MFW zostały przerwane, a rezerwy walutowe zaczęły się topić (o 5 miliardów USD według danych Banku Centralnego Ukrainy za październik, co stanowi spadek o 20% w porównaniu z początkiem roku). Do tego pogorszyła się ogólna sytuacja na rynkach wschodzących obligacji (w związku z zapowiadaną przez Fed redukcją QE) i cześć kapitału zaczęła się wycofywać z bardziej ryzykownych aktywów.
Patrząc jednak na wykres USD/UAH cały czas trzeba było płacić 8 hrywien za jednego dolara. Ma to związek z tym, że kurs ukraińskiej waluty jest na stałe powiązany z dolarem. Słuszność takiej strategii banku centralnego zależy od wielu czynników, natomiast w przypadku Ukrainy można z pewnością powiedzieć, że doprowadzi ona szybko do znacznej i gwałtownej oraz skokowej dewaluacji hrywny.
Przy szacowanym na kilkanaście miliardów USD deficycie na rachunku obrotów bieżących (głównie wynikającego ze znacznej przewagi importu nad eksportem), odcięciu Ukrainy od rynku długu (na początku grudnia, według informacji Bloomberg'a, rentowności papierów skarbowych, których termin wykupu przypada na czerwiec 2014 roku wzrosły do poziomu 19%, co oznacza, że inwestorzy zakładają wysokie prawdopodobieństwo niewykupienia tych instrumentów przez rząd), braku wzrostu gospodarczego i wysokim deficycie budżetowym nie będzie możliwości pozyskania dewiz na rynku. W takiej sytuacji rezerwy walutowe mogą się wyczerpać bardzo szybko (kwestia maksymalnie kliku miesięcy) i bank centralny będzie zmuszony zdewaluować hrwynę. Podobną sytuacja miała miejsce w Argentynie 10 lat temu czy na Białorusi w roku 2011.
Dewaluacja pozwoli na szybkie zbilansowanie eksportu (zacznie rosnąć ze względu na niższą cenę denominowanych w walucie zagranicznej towarów – czyli zwiększy się jego konkurencyjność) i importu (spadnie, gdyż naturalnie dla lokalnych odbiorców stanie się skokowo droższy). Jak dotkliwe będzie osłabienie ukraińskiej waluty trudno przewidzieć, jednak poziomy w okolicach 10 hrywien za dolara będą zapewne przekroczone (co oznacza przynajmniej 20% utratę wartości), a niewykluczone, że przecena będzie znacznie głębsza (na Białorusi i w Argentynie było to 60%-70%)
Reasumując, trudna sytuacja gospodarcza Ukrainy, brak zewnętrznego finansowania oraz społeczne niepokoje muszą spowodować dewaluację hrywny. Pozostaje tylko jedno pytanie. O ile?
Marcin Lipka
Analityk Cinkciarz.pl