Niskie pensje, drogie mieszkania i tanie zakupy. Zobacz, ile kosztuje życie w Polsce
Gdzie najdroższe jest piwo, a gdzie najwięcej zapłacimy za parę jeansów? Czy najdroższym miastem jest Nowy Jork czy raczej Hongkong? Ile za podstawowe artykuły zapłacimy w Paryżu, a ile w Warszawie?
Odpowiedzi na te pytania szukamy w szóstym już dorocznym raporcie Deutsche Bank "Mapping the World's Prices". Analitycy banku sprawdzili ceny w 47 różnych miastach, począwszy od najmu mieszkania, przez cenę piwa czy coli po koszty transportu.
Z raportu wynika, że do najdroższych lokalizacji należą europejskie miasta, w szczególności szwajcarskie i skandynawskie, gdzie trzeba mieć naprawdę zasobne konto lub kreatywnego księgowego, by pozwolić sobie na życie na wysokim poziomie.
A jak wypada w tym zestawieniu Polska? Sprawdzamy, ile zarabiamy i ile z tego pochłaniają codzienne wydatki.
Ceny w sklepach pod różnymi szerokościami geograficznymi to jedno. Jednak to, na ile mieszkańców danego miasta stać, to już inna sprawa. Dlatego analitycy Deutsche Bank, opracowując swoją mapę cen, nie zapomnieli o sile nabywczej mieszkańców poszczególnych miast.
Na co stać Polaków? Wynagrodzenia netto nad Wisłą, po przeliczeniu na amerykańskie dolary na potrzeby badania, kształtują się na poziomie 975 dol., co plasuje nas kraj nie tylko w światowym, ale i w europejskim w ogonie pod względem wysokości pensji. Jak wynika z najnowszych danych średnia pensja w firmach zatrudniających co najmniej 10 osób wyniosła w marcu br. 4 577,86 zł brutto.
Jak pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl, dla milionów Polaków taka pensja to mit i jest nieosiągalna. Jak wskazuje, statystykę zawyżają duże, zagraniczne firmy, które dają wysokie pensje. I przekonuje, że połowa zatrudnionych otrzymała wynagrodzenie bez potrącenia podatku i składek poniżej 3420 zł. Przy umowie o pracę netto było to 2450 zł.
Zarobki w Polsce należą do najniższych w naszej części globu. Więcej od nas zarabiają nawet Czesi, których wynagrodzenie średnio wynosi 1 033 dol. Mniej od Polaków za pracę otrzymują tylko Grecy (776 dol.) i Portugalczycy (964 dol.).
A jak przy tych niskich pensjach kształtują się ceny nad Wisłą?
Co prawda ceny najmu nieruchomości nad Wisłą są drastycznie niższe niż np. w Nowym Jorku, Londynie czy Paryżu, jednak po zestawieniu z naszymi zarobkami okazuje się, że w Polsce przeciętnemu mieszkańcowi dużego miasta niewiele zostaje na tzw. życie po opłaceniu rachunków.
Jak wyliczają analitycy DB, opłata za miesięczny wynajem mieszkania z dwiema sypialniami w Warszawie, to koszt ok. 834 dol. To więcej niż płacą Portugalczycy (711 dol.), Grecy (514 dol.), a nawet Czesi. Opłaty za mieszkanie w Pradze pochłaniają miesięcznie 677 dol.
Oznacza to, że przeciętnemu mieszkańcowi Warszawy z pensji po odliczeniu najmu zostaje w kieszeni 543 dol. Taka kwota znów plasuje nas w europejskim ogonie, bo o ponad 150 dol. więcej, po odliczeniu kosztów mieszkania, do dyspozycji ma chociażby pracująca para Czechów (694 dol.).
Skoro tak niewiele zostaje nam do dyspozycji, to ile zapłacimy za zakupy w warszawskich sklepach?
Analitycy Deutsche Banku wzięli pod lupę specyficzną grupę artykułów, które lądują w koszykach konsumentów na całym świecie. Wśród nich znalazła się m.in. Coca-Cola. Ta sama pod każdą szerokością geograficzną, dlatego jest dobrym punktem odniesienia przy porównywaniu cen.
I tak za 2 litry kultowego napoju gazowanego nad Wisłą zapłacimy niewiele, bo 1,39 dol. To jedna z najniższych cen na Starym Kontynencie, nieco taniej mają tylko Czesi, którzy za taką samą butelkę Coli płacą 1,31 dol.
Z kolei państwem, którym trzeba za 2-litrową butelkę Coca-Coli zapłacić najwięcej, jest Norwegia. Taka przyjemność w Oslo to koszt rzędu 3,95 dol.
Równie niskie ceny obowiązują w Polsce w środkach komunikacji miejskiej. Miesięczny bilet w Warszawie to koszt rzędu 28,9 dol. To zaledwie jedna czwarta tego, co trzeba wydać na komunikację np. w Nowym Jorku.
Najdroższym miastem pod tym względem jest Londyn, gdzie za miesięczny bilet trzeba wyłożyć aż sześć razy więcej niż w Warszawie, czyli 174 dol.
Dostępnym i tanim środkiem transportu w Polsce są również taksówki. Za kurs na ośmiokilometrowej trasie w podstawowej taryfie zapłacimy w Warszawie 7,1 dol., to o połowę mniej niż w Nowym Jorku.
Równie tanio sprawimy sobie własny samochód. Już za nieco ponad 20,5 tys. dol. można kupić nowe, średniej klasy auto bez dodatkowego wyposażenia.
Choć dla przeciętnego Polaka może to i tak być zaporowa cena, to w porównaniu do innych państw polskie stawki są niezwykle niskie. Przykładowo w Kopenhadze kupno nowego auta to wydatek rzędu 48 tys. dol., a w Singapurze - aż 90,5 tys. dol.!
Jeśli jednak już mamy wymarzone cztery kółka, musimy się liczyć z kosztami tankowania, a ceny paliw w Polsce nie należą do najniższych.
Jak wynika z raportu DB, za litr paliwa w Polsce musimy zapłacić 1,2 dol., to o 76 proc. więcej niż np. tankowanie kosztuje mieszkańców amerykańskich miast, takich jak Nowy Jork czy Boston.
Za stosunkowo niewielkie pieniądze nad Wisłą można się ubrać. Para sportowych butów znanych marek, jak Adidas czy Nike, kosztuje zaledwie 73,8 dol. Taniej jest tylko w Indiach. Dla porównania za tego typu obuwie w Kopenhadze zapłacimy prawie dwukrotnie więcej.
Większym wydatkiem dla Polaka są markowe jeansy, na które w warszawskich sklepach trzeba wydać ok. 75,1 dol., czyli o 38 proc. więcej niż za przykładową parę Levisów 501 zapłacimy w ojczyźnie jeansów, czyli w USA.
Jak już mamy jeansy i modne obuwie sportowe, można udzielać się towarzysko. Również tego typu aktywności w Polsce to mniejsze obciążenie dla budżetu domowego.
Wizyta u fryzjera przed randką to w Warszawie wydatek rzędu 9,7 dol. Tak tanio nie ostrzyżemy się nigdzie w naszej części globu. Dla przykładu Czesi płacą za tego typu usługi prawie o 4 dol. więcej.
Za bilet do kina w Warszawie zapłacić musimy jedynie 6,7 dol., czyli najmniej w Europie. Na dwudaniową kolację po seansie również wydamy niewiele, bo tylko nieco ponad 19 dol. To również jeden z najniższych cenników w skali światowej.
Dlatego stolica polski jest dobrym miejscem na "tanie" randkowanie.
Polska jawi się również jako idealne, bo tanie miejsce do imprezowania. Półlitrowe piwo w warszawskim pubie to koszt rzędu- 2,3 dol. Taniej o dolara mają tylko znani na całym świecie z zamiłowania do złotego trunku Czesi. Dla porównania taka przyjemność w Oslo kosztuje prawie 10 dol.!
Również ceny papierosów utrzymują się na najniższym w skali europejskiej poziomie i to pomimo wielokrotnych podwyżek, z jakimi pogodzić się musieli w ostatnich latach palacze.
Za paczkę papierosów w warszawskim sklepie zapłacić trzeba 3,9 dol., to zaledwie jedna trzecia ceny z amerykańskich sklepów. W Melbourne paczka Marlboro to prawdziwy luksus, na który wydać trzeba pięć razy więcej niż w Polsce, bo ponad 20 dol.
Porównując nominalne wydatki na przyjemności, takie jak piwo, papierosy, Coca-Cola czy też ceny samochodów i komunikacji miejskiej, z siłą nabywczą danego społeczeństwa, analitycy Deutsche Banku opracowali ranking jakości życia. I choć polskie pensje pozostawiają wiele do życzenia, to w ogólnym rozrachunku Warszawa znalazła się dokładnie w połowie zestawienia, w którym oceniono 47 metropolii.
23. miejsce stolica Polski zawdzięcza przede wszystkim wysokim notom za bezpieczeństwo i niskie koszty życia. Dobrze wypada także pod względem zakorkowania, które w porównaniu do innych metropolii jest umiarkowane.
Zdecydowanie gorzej oceniona została Polska pod względem parytetu siły nabywczej i jakości opieki zdrowotnej.