Okno na świat

Gdy mówi się o efektach wejścia Polski do UE, przykładów wykorzystania szans w branży żywnościowej szuka się najczęściej wśród przetwórców mleka i mięsa. A sektor owocowo-warzywny wcale nie jest gorszy.

Okno na świat
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

26.03.2010 09:23

Gdy mówi się o efektach wejścia Polski do UE, przykładów wykorzystania szans w branży żywnościowej szuka się najczęściej wśród przetwórców mleka i mięsa. A sektor owocowo-warzywny wcale nie jest gorszy.

Polska była i jest największym producentem zagęszczonego soku jabłkowego i mrożonych owoców w UE. W przeciwieństwie do wielu starych państw członkowskich UE, w Polsce w strukturze produkcji przetworów owocowych dominowały i dominują produkty o niższym stopniu przetworzenia, tj. mrożonki i soki zagęszczone.
- Dzięki dopływom środków unijnych do zakładów, nastąpiła ich modernizacja. Mogły one umocnić swoją pozycję na rynku krajowym i europejskim. Większość zakładów bardzo szybko dostosowała się do nowych wymagań funkcjonowania na rynku - mówi Anna Jaworowska, analityk BGŻ.

Pieniądze, ale nie tylko
Zdaniem Juliana Pawlaka, prezesa Krajowej Unii Producentów Soków, dla branży przetwórstwa owoców wejście do UE było bardzo korzystne.
- Wraz z akcesją przyszły duże unijne pieniądze, które firmy mogą wykorzystać, by wzmacniać swoją konkurencyjność w kraju i Europie. Wiele firm zaczęło inwestować w sprzęt i fabryki - mówi Julian Pawlak. Jego zdaniem, w momencie wejścia Polski do UE świat otworzył się na polskie produkty.

- Firmy, które wcześniej eksportowały swoje produkty na rynki Europy, zdecydowanie umacniały swoją pozycj ę, a poza tym wiele firm dzięki temu mogło zadebiutować na sklepowych półkach w Europie - mówi Julian Pawlak.
Prezes KUPS twierdzi, że negatywnie można oceniać jedynie to, że wraz z wejściem do UE trzeba było poddać się unijnym rygorom, a także likwidację ceł dla firm, które wchodzą na nasz rynek.

Zdaniem Krzysztofa Półgrabi, prezesa grupy Pamapol, która produkuje przetwory warzywno-owocowe, a także mięsne dania gotowe, dzięki temu, że jesteśmy w UE, polskie firmy są bardziej wiarygodnym partnerem - co jest ważne przy międzynarodowej współpracy.
- Wejście do UE otworzyło przed firmami takimi jak nasza europejskie rynki handlowe, dzięki temu rozpoczęliśmy bardzo efektywną i nowoczesną wymianę międzynarodową, co zmobilizowało zakłady do modernizacji - mówi Krzysztof Półgrabia, prezes Pamapolu.
Jego zdaniem, dzięki wejściu do UE polskie przedsiębiorstwa dysponują dzisiaj nowoczesnymi technologiami produkcyjnymi podobnymi do tych, które mają międzynarodowe konkurencyjne firmy.

Podobnego zdania jest Józef Rolnik, właściciel firmy Rolnik, który twierdzi, że Unia wymogła podwyższenie jakości produktów i obniżenie kosztów, co spowodowało, że zakłady, które dostosowały się do tych wyznaczników, teraz są w dobrej sytuacji.
- Po wejściu do UE wiele firm z branży przetwórstwa warzywno-owocowego unowocześniło się, kupiło maszyny, obniżyło koszty, dzięki czemu stały się one bardziej konkurencyjne - mówi Józef Rolnik.

Jego zdaniem, wejście do Unii otworzyło również furtkę do dotacji.
- Na początku dobrze oceniałem dostęp do gotówki, pierwsze nasze projekty przechodziły bez problemu. Jednak teraz Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa już dwa lata rozpatruje nasz wniosek o dofinansowanie budowy magazynu. Odbieram to jako grę na zwłokę.
Jest to sprzeczne z tym, co mówi premier, że trzeba sięgać po unijną pomoc, żeby być konkurencyjnym na unijnym rynku - mówi Józef Rolnik.

Czy nie za duże inwestycje? Władze bakaliowej spółki Bakalland są bardziej ostrożne w ocenie.
- Wejście Polski do UE mogę ocenić tylko po sytuacji w branżach, w których działa Bakalland, i z perspektywy tych prawie sześciu lat w UE nie widzę wielkich różnic w funkcjonowaniu rynków. Widać natomiast różnice w podejściu do inwestycji, w ich skali i jakości. Nie tylko branża mięsna i mleczarska, ale każda branża bardzo mocno inwestuje, jest tylko pytanie, czy za tym nadążą klienci, czy wielkie fabryki mają uzasadnienie w udziałach rynkowych i rozwoju firm, które inwestują - mówi Marian Owerko, prezes Bakallandu. Prezes spółki Hortino, która produkuje mrożonki marki Poltino, przyznaje, że jego spółka nie odczuła ani negatywnych, ani pozytywnych skutków wejścia do UE.

- Na zagranicznych rynkach byliśmy obecni przed wejściem do UE, a z pieniędzy z dotacji unijnych korzystaliśmy w niewielkim stopniu - mówi Stanisław Augustyn, prezes Hortino. Producent mrożonek z Leżajska od początku swojej działalności skupiał się na rozwoju sprzedaży poza Polską. Obecnie generuje 60 proc. obrotów ze sprzedaży zagranicznej, z czego 30 proc. przypada na rynek rosyjski, 30 proc. na kraje zachodniej Europy, a jedynie 40 proc. na Polskę.

Priorytetem dla spółki jest zwiększenie krajowej sprzedaży.
- Liczymy, że w tym roku nasza krajowa sprzedaż wzrośnie z 40 do 55 proc. w ogólnych przychodach, co da nam 2-proc. wzrost w rynkowych udziałach - mówi Stanisław Augustyn.

Moda na gotowe
Wielu producentów zgodnie przyznaje, że przyszłość przetwórców warzywno-owocowych należy do dań gotowych. Polski rynek tych produktów szacowany jest na 355 mln zł i według szacunków nadal ma rosnąć i to z dwucyfrową dynamiką rocznie.
- Nie planujemy poszerzać oferty o nowe kategorie produktów. Zredukujemy nierentowne pozycje i skupimy się na rozwoju dań gotowych, których popularność stale rośnie - mówi prezes Hortino Stanisław Augustyn.

W ubiegłym roku na produkcję dań gotowych zdecydował się również Józef Rolnik, który dotąd skupiał się na konserwach warzywnych.
- Polacy odchodzą od kupowania warzyw na targu na rzecz przygotowanych - mrożonych albo w słoiku czy puszce - mówi Krzysztof Półgrabia.

Zdaniem Mariana Owerko, prezesa Bakallandu, przyszłość rynku bakalii będzie należeć do produktów bardziej przetworzonych, m.in. takich jak masa makowa czy, migdały płatki, a także pojawią się nowe produkty z wyraźnym zabarwieniem zdrowotnym, jak np. żurawina i produkty do tej pory nieznane lub rzadko używane, np. orzechy pinii czy orzechy pecan. Przetwórstwo owoców i warzyw w Polsce jest silnie rozdrobnione. Na koniec 2007 roku działalność gospodarczą prowadziło 1817 firm. Szacuje się, że blisko 71 proc. z nich stanowiły przedsiębiorstwa mikro (często firmy rodzinne, zaopatrujące się w surowiec w najbliższej okolicy), ok. 20 proc. małe, 8 proc. średnie, a 1 proc. duże.
Zdaniem analityków, najbliższe lata upłyną w branży przetwórstwa warzywno-owocowego pod znakiem konsolidacji.
- Należy się spodziewać spadku liczby podmiotów i wzrostu skali produkcji -twierdzi Anna Jaworowska.

Podobnego zdania jest Józef Rolnik, jednak jego zdaniem koncentracja nie będzie postępować tak szybko, jak w mięsie i mleku.
- Jeśli chcemy wiedzieć, co się wydarzy na rynku przetwórstwa warzywno-owocowego, trzeba spojrzeć, co się działo na zachodzie Europy, bo nic nowego nie wymyślimy Będziemy powielać schematy, które się sprawdziły w innych krajach - mówi Józef Rolnik.

- Firmy z naszej branży w całej Europie konsolidowały się i dzisiaj w każdym większym europejskim kraju funkcjonuje kilka lub kilkanaście prężnych firm w tej branży. Nasz rynek czeka dokładnie to samo. Po kryzysie, który mam nadzieję wkrótce się skończy, wiele niewielkich firm z branży zniknie, przetrwają najsilniejsze przedsiębiorstwa - mówi Józef Rolnik.
Jego zdaniem, połączenia powinny zacząć się od tego, że większe firmy będą mniejszym dawać zlecenia, których same nie są w stanie zrealizować.

- My już tak działamy. Na razie nie planujemy akwizycji, jednak nie wykluczam, że w przyszłości kupię jakąś firmę. Jeśli do tego dojdzie, będę szukał firm z innego segmentu branży spożywczej. W przetwórstwie sobie radzimy, a akwizycja miałaby pozwolić na pozyskanie nowych produktów i kolejnych rynków zbytu - mówi Józef Rolnik. Dobre, bo polskie
Zdaniem analityków, moce produkcyjne zakładów przetwórczych są duże i nie w pełni wykorzystywane, co w teorii pozwala na wzrost produkcji wielu przetworów.

- W praktyce niższa opłacalność produkcji owoców przemysłowych w porównaniu z tymi, które są kierowane do konsumpcji bezpośredniej, skłania producentów do przesunięcia akcentu w kierunku owoców deserowych. Jest to widoczne szczególnie w przypadku truskawek, tj. upraw pracochłonnych - mówi Anna Jaworowska, analityk BGŻ. Przetwórcy zgodnie twierdzą, że nie muszą się martwić o surowce.

- Do produkcji przetworów warzywno-owocowych korzystamy z krajowych surowców. W ciągu kilku lat Polska stała się potentatem w produkcji papryki pod folią i ogórków, nasi producenci liczą się w całej Europie. Producenci rolni bardzo szybko się uczą. Niestety, w całym łańcuchu dostaw są najmniej doceniani, chociaż najprężniej działają i się rozwijają - mówi Józef Rolnik.

Jego zdaniem, polscy rolnicy są w stanie dostosować się do zmian, które narzuca nasze członkostwo w UE i mają wystarczające możliwości, żeby zaspokoić popyt krajowych przetwórców warzyw.
- Jednak, żeby byli jeszcze bardziej wydajni i konkurencyjni, powinni korzystać z dotacji unijnych i tworzyć grupy producenckie, by móc dzięki dotacjom umaszynawiać się, tak jak robią to zachodni konkurenci - mówi Józef Rolnik.

- Jeśli chodzi o bazę surowcową, to rynki europejskie nie stanowią dla nas zagrożenia. Polska żywność jest tańsza niż w Europie. Polskim firmom nie opłaca się korzystać z zagranicznych surowców ze względu na dodatkowe koszty logistyki, dlatego kupujemy warzywa na przetwory wyłącznie w kraju. Za to Chiny, ze względu na swój potencjał, są największym zagrożeniem - mówi Krzysztof Półgrabia.

Magdalena Brzózka

bydłomlekogospodarstwo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)