Oni pracują w niedzielę. Muszą czy chcą?
Całkowity zakaz pracy w niedzielę, przede wszystkim w handlu, proponują niektórzy posłowie. Co na to pracownicy? Muszą pracować w niedzielę. A może chcą?
12.03.2010 | aktual.: 12.03.2010 13:05
Ludzie chcą zarabiać. Również w niedzielę
W jednym z gdańskich supermarketów niedzielne dyżury cieszą się popularnością. Pracodawca bał się, że nikt nie będzie chciał się wpisywać do niedzielnego grafiku, dlatego postanowił wypłacać niewielki dodatek za pracę w ten akurat dzień. Zwolenników, by pracować za 100 zł więcej, nie brakuje. Przede wszystkim wśród młodych osób. - Ja bardzo lubię pracować w niedzielę. Przychodzę na godzinę 6 rano, pracuję do popołudnia. Jest spokój, a do tego mam potem wolny poniedziałek. Studiuję i staram się pracować w te dni, w które nie mam zajęć na uczelni – w soboty i niedziele. Gdyby ustanowili zakaz pracy w niedzielę, to pozbawiliby zarobku wiele osób, na przykład mnie – mówi Dagmara Fijas, studiuje matematykę na Politechnice Gdańskiej i równocześnie dorabia na pół etatu jako kasjerka w supermarkecie.
„Lubię sprzedawać w niedzielę. Jest spokój”
Grażyna Góralczyk, która pracuje w tym samym sklepie ma 49 lat i rodzinę. Jak twierdzi lubi pracować w niedzielę, bo jest spokojniej. A niedzielny obiad robi w sobotę. - Już się przyzwyczaiłam, ponad 10 lat tak pracuję. Może jak się pracowało w święta, gdy były jakieś plany, wizyty krewnych, to wtedy był kłopot, ale w „zwykłą” niedzielę mogę pracować. W naszym sklepie jest mniej klientów tego dnia, jest spokojniej. Najgorzej jest w piątek i sobotę, dla nas to najgorsze dni. Prawdziwe oblężenie! A za niedzielę jeszcze premię dostajemy – mówi Grażyna Góralczyk.
Praca w niedzielę to grzech
Innego zdania jest Ewa, kasjerka w dużym supermarkecie w Warszawie. Twierdzi, że w niedzielę jest większy ruch, a kasjerek za mało. Popiera propozycję całkowitego zakazu pracy w ten dzień.
- Gdy inni sobie świętują, ja muszę harować. To jest niesprawiedliwe. U nas są dyżury, każdy po kolei pracuje w niedziele. To dla mnie przykry dzień. Nie mogę iść do kościoła rano, nie mogę przygotować świątecznego obiadu, pobyć z dziećmi. Mam dwie nastolatki, które przez cały tydzień uczą się, biegają na jakieś zajęcia, niedziela jest jedynym dniem, kiedy mogę z nimi swobodnie porozmawiać. Nie powinno się odbierać rodzinom tego dnia – twierdzi.
Pracuję w niedzielę. Ale nie dla pieniędzy
W niedzielę pracują nie tylko sprzedawcy, ale też kolejarze, lekarze, kierowcy, osoby pełniące dyżury w laboratorium lub w elektrowniach. Zakaz pracy ich nigdy nie obejmie – bez ich niedzielnej pracy społeczeństwo nie może się obejść.
- Kto chce pracować jako lekarz, musi się liczyć z nocnymi i niedzielnymi dyżurami. Dla mnie to normalne, wolne mam w inny dzień i wtedy staram się go celebrować. Z dziećmi idę na plac zabaw, robię specjalny obiad lub kolację, wychodzę na większe zakupy. Niedzielne dyżury bywają trudne, ale z tego powodu, że mamy dużo pacjentów z sobotnich imprez, jest więcej wypadków samochodowych. Za pracę w niedzielę nikt nam więcej nie płaci. Z pewnością lekarze w klinikach pod tym względem mają lepiej. Tam nie zawsze pracują w niedzielę, a zarobki mają nieporównywalnie większe – mówi Anna Hetman, chirurg z jednego z gdańskich szpitali, zarabia ok. 3,4 tys. zł, ma 7 leni staż pracy.
Adam jest biotechnologiem, pracuje na uczelni. Robi badania, musi codziennie doglądać namnażania się bakterii, robić raporty i co za tym idzie, codziennie być w laboratorium. Zarabia ok. 2 tys. zł.
- W weekendy wpadam na pół godziny do laboratorium. A w inne dni pracuję po 8 godzin lub więcej. Czasem wracam około północy, a już o 6 rano jestem w laboratorium. Tę pracę trzeba lubić, poświęcić się jej. Nikt nie zostaje naukowcem pracującym na uczelni dla pieniędzy. Mam dziewczynę, która śmieje się, że ja wolałbym się ożenić z bakteriami niż z nią – twierdzi.
Można też uznać, że najwięksi orędownicy zakazu pracy w niedzielę, czyli księża, w ten dzień pracują. Dla nich to najbardziej pracowity dzień w tygodniu. Wszystko zależy od parafii, jej wielkości, ilości pracujących w niej duchownych.
- Dużo pracy jest przed Wielkanocą, w czasie kolęd. W niedzielę najczęściej Mszę Świętą odprawiamy po kolei, jedną proboszcz, drugą – wikary. W naszej parafii Msze Święte są rano, potem idziemy na obiad. Ostatnia jest wieczorem o godzinie 19. Ale nie można mówić, że to praca czy zawód, to dla nas służba. Trzeba robić wszystko, by niedziela była wolna od pracy we wszystkich zawodach – twierdzi ksiądz Janusz, proboszcz jednej z gdańskich parafii.
Kto jeszcze chce całkowicie wolnych niedziel?
Tylko 2% Polaków robi zakupy niedzielę – wynika z badań Pentora, które cytuje „Metro”. To argument dla zwolenników zamykania sklepów w ostatni dzień tygodnia. Okazuje się że Polacy najbardziej lubią kupować w sobotę. Tego dnia w sklepach jest 21% Polaków. Niektórzy posłowie nie kryją, że będą forsować zakaz handlu w niedzielę. Prawie gotowy projekt ma już Solidarność. Związkowcy chcą, żeby zakaz handlu w niedzielę wszedł w życie jeszcze w tym roku.
Zakaz pracy w niedzielę ma też zwolenników w innych krajach. „W niedzielę mamusia i tatuś należą do nas" - pod takim hasłem zawiązała się pierwsza obywatelska inicjatywa w krajach Unii Europejskiej. Celem kampanii jest ochrona niedzieli jako dnia wypoczynku.
Pomysłodawcą jest niemiecki europarlamentarzysta Martin Kastler. Na stronie internetowej (www.freesunday.eu) polityk z CSU zbiera podpisy pod deklaracją wzywającą do przeprowadzenia referendum w sprawie zakazu pracy w niedzielę. Traktat Lizboński przewiduje zawiązywanie się europejskich inicjatyw obywatelskich, które przyczyniają się do umacniania demokracji bezpośredniej. Traktatu przewiduje, że inicjatywę musi popierać co najmniej milion obywateli Unii Europejskiej.
(toy)