Oni zarabiają mniej niż sądzisz
Ile zarabia adwokat, lekarz czy minister? Mniej niż sądzimy
16.03.2012 | aktual.: 20.03.2012 12:03
Opinię Anny potwierdza raport "Newsweeka". Wynika z niego, że urzędnik bankowy zarabia średnio 2 tys., podczas gdy w opinii publicznej - 3,3 tys. zł.
Zawyżane są też dochody dziennikarzy.
- Gdy mówię jaki zawód uprawiam pojawiają się spekulacje dotyczące zarobków. Ludzie sądzą, że są bardzo wysokie. Myślę, że to ze względu na gwiazdorskie stawki nielicznych dziennikarzy, którzy stali się celebrytami. O ich dochodach w dziesiątkach tysięcy donoszą co jakieś czas kolorowe magazyny. Na takie wynagrodzenie może jednak liczyć tylko garstka dziennikarzy. 90 proc. pracuje w rozsianych po całym kraju redakcjach i zarabia niewiele ponad 2 tys. zł - mówi Magda Bukowska, dziennikarka.
Kto jeszcze zarabia mniej niż sądzimy?
W powszechnej opinii lekarz internista otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 4,3 tys. zł. Faktycznie 800 zł mniej. Jeszcze bardziej przesadzone są wyobrażenia o dochodach profesorów uniwersyteckich i ministrów. Naukowcy netto otrzymują 3,6 tys. zł, a w opinii społecznej - 7 tys. Za to ministrowie wycenieni zostali na ponad 16 tys. zł, podczas gdy w rzeczywistości zarabiają dokładnie połowę tej kwoty.
Lepiej opłacani są posłowie - 10,5 tys. zł. Również ich pensje wydają się jednak społeczeństwu wyższe i to o ponad 2 tys. zł. Adwokaci to obok lekarzy jedna z lepiej opłacanych grup zawodowych. Większość osób z zazdrością spogląda na ich dochód - średnio 7,2 tys. zł. Tym bardziej, że w powszechnej opinii prawnicy zgarniają co miesiąc przeszło 12 tys. zł. Ogromny rozdźwięk między rzeczywistością, a wyobrażeniem społecznym dotyczy też zawodu sędziego Sądu Najwyższego.
Z danych opublikowanych przez „Newsweek” wynika, że zdaniem Polaków sędziowie zarabiają ponad 15,5 tys. zł., podczas gdy w rzeczywistości otrzymują blisko 5 tys. zł. mniej. Również wynagrodzenia przedsiębiorców wydają się znacznie wyższe niż w rzeczywistości. Ile zarabia właściciel dużej fabryki? Około 55 tys. zł. netto. W opinii społecznej jego wynagrodzenie przekracza jednak 80 tys. zł. Jeszcze bardziej mylimy się w ocenie dochodu dyrektora przedsiębiorstw. Zamiast szacowanych blisko 16 tys. zł, faktycznie zarabiają oni niespełna 9 tys. A właściciel małego sklepiku? Zdaniem ogółu wypracowuje około 3,4 tys. zł., podczas gdy realny dochód to 2 tys. Skąd taki rozdźwięk między faktycznymi dochodami, a społecznym wyobrażeniem?
Czy świadomi "szarej strefy" i dorabiania na boku wcale nie zawyżamy zarobków poszczególnych specjalistów, a oceniamy je bardziej realnie niż dane statystyczne, do których podajemy tylko oficjalne dane? Czy jednak przemawia przez nas zazdrość i mylne przekonanie, że trawa u sąsiada zawsze jest bardziej zielona, a on sam z pewnością zarabia lepiej od nas?
ad/MA