Opłata drogowa "to nie będzie odczuwalny uszczerbek". Poseł usprawiedliwia paliwo+
36 190 zł kilometrówki wypłacił w 2016 roku z Kancelarii Sejmu poseł Zbigniew Dolata. To jeden ze współautorów pomysłu o stworzeniu Funduszu Dróg Samorządowych - czyli podwyżek cen paliwa o 25 groszy.
12.07.2017 | aktual.: 12.07.2017 10:36
Środowy "Fakt" wypomina posłowi PiS, że próbuje przekonać Polaków do podwyżek, a sam za paliwo nie płaci.
- To nie będzie odczuwalny uszczerbek w kieszeniach Polaków - mówi Dolata w rozmowie z portalem wpolityce.pl. I dodaje, że sam pokonuje co roku miedzy 40 a 50 tys. km za kierownicą.
Zapomniał jednak dodać, że za paliwo płaci mu wtedy państwo. Pobrane z sejmowej kasy 36 tys. zł kilometrówki oznacza bowiem, że w 2016 roku przejechał on 43 tys. km. Czyli się zgadza.
Co więcej, Dolata już od dłuższego czasu korzysta z przywilejów, które przysługują zawodowym posłom. Przy Wiejskiej zasiada bowiem nieprzerwanie od 2005 roku, a ta kadencja jest jego czwartą z rzędu.
Doświadczony poseł jest jednym z tych, który podpisał się pod projektem ustawy o utworzeniu Funduszu Dróg Samorządowych. Zakłada on, że do ceny paliwa doliczana byłaby opłata drogowa w wysokości 20 groszy, co po doliczeniu VAT urośnie do 25 groszy. I o tyle skoczą najprawdopodobniej ceny na stacjach paliw.
Zebrane w ten sposób pieniądze mają być przeznaczone na drogi lokalne, które zdaniem pomysłodawców funduszu są w "opłakanym stanie". Nowe przepisy mają to zmienić.
Problem w tym, że na remonty zrzucą się wszyscy kierowcy, którzy na polskich stacjach benzynowych będą przez to zostawiali o 6 proc. więcej. Oczywiście wyłączając tych, którzy za przejazdy w ramach wykonywania mandatu poselskiego nie płacą, bo pieniądze zwraca im Kancelaria Sejmu.