Opolskie po 25 latach/ Region, który nie dał się zlikwidować
Powodzie z lat 1997 i 2010 i obrona województwa przed likwidacją w 1998 r. - to największe wydarzenia ćwierćwiecza w regionie. Opolszczyzna to dziś region gospodarczo oparty na małych i średnich firmach, sprawnie korzystający z funduszy UE, ale wyludniający się.
Kwestie demograficzne to największy problem woj. opolskiego. Wynika on m.in. z najniższego w kraju wskaźnika urodzeń, starzenia się ludności oraz najwyższego wskaźnika migracji. Z danych opolskich demografów wynika, że od lat 50. z regionu wyjechało na stałe ponad 230 tys. osób, a obecnie ok. 120 tys. przebywa czasowo za granicą.
Prof. Kazimierz Szczygielski z Politechniki Opolskiej powiedział w rozmowie z PAP, że wyludnianie się regionu "bezwzględnie pogłębiło się" w ostatnich 25 latach - zwłaszcza po wejściu Polski do UE. Szansę wyjazdu na Zachód dostali wtedy ci mieszkańcy regionu, którzy nie mieli podwójnego - polskiego i niemieckiego - obywatelstwa, umożliwiającego migracje Ślązakom we wcześniejszych latach.
Jak podkreślił prof. Szczygielski, każda migracja "prócz bonusu w postaci lepszych zarobków" niesie szereg negatywnych skutków. "Następuje erozja rodziny; kobiety nie chcą rodzić dzieci, bo nie ma ich partnerów" - wyliczał naukowiec i dodał, że nie bez znaczenia w tym kontekście jest też zmiana stylu życia jako skutek szeroko rozumianego rozwoju.
By zahamować negatywne tendencje woj. opolskie wprowadza program Specjalnej Strefy Demograficznej, która ma przeciwdziałać wyludnianiu się regionu. W maju w ramach tego programu uruchomiło np. uprawniającą do zniżek Opolską Kartę Rodziny i Seniora. W latach 2014-2020 na działania dotyczące spraw demograficznych region chce przeznaczyć ponad 300 mln euro. Działania te - np. nakierowane na seniorów - mają służyć nie tylko pomocy, ale też tworzeniu miejsc pracy, np. w sektorze usług w ramach tzw. srebrnej gospodarki.
Wojewoda opolski Ryszard Wilczyński w rozmowie z PAP powiedział, że dla wielu mieszkańców najważniejszymi wydarzeniami minionych 25 lat były powodzie z lat 1997 i 2010. Jednak, jak określił Wilczyński, "z punktu widzenia wszelkich konsekwencji dla regionu" za najistotniejszą w minionym ćwierćwieczu można uznać obronę województwa w roku 1998, gdy w ramach reformy administracyjnej planowano jego likwidację i pozostawienie 12 województw w kraju.
Działania posłów, samorządowców i mieszkańców regionu z tamtego okresu, podejmowane na rzecz obrony Opolszczyzny, opisała w swojej książce "Szczęście w garści. Z familoka w szeroki świat" wieloletnia senator ziemi opolskiej prof. Dorota Simonides. Począwszy od debat, posiedzeń i dyskusji w Sejmie, poselskich interpelacji w tej sprawie, poprzez manifestację zorganizowaną w maju 1998 r. w opolskim amfiteatrze, po zorganizowany 7 czerwca tamtego roku "Łańcuch Nadziei"; na ponad 90-kilometrowym odcinku ówczesnej trasy E40 zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Opolszczyzny. Skutkiem m.in. tych działań była przyjęta w lipcu 1998 przez Sejm ustawa uwzględniająca szesnaście województw - w tym opolskie.
"Udział społeczny w +Łańcuchu Nadziei+ był większy niż w każdorazowych wyborach, co pokazuje, że w sprawach lokalnych, dotyczących każdego z mieszkańców, umiemy się rzeczywiście zaktywizować" - podkreśliła prof. Simonides w rozmowie z PAP. Zaznaczyła, że z perspektywy lat widać, iż regionu warto było bronić. Podkreśliła jednak, odwołując się do trudnej sytuacji demograficznej, że wyzwania dla Opolszczyzny wciąż są ogromne. W jej opinii znów wymagają mobilizacji wszystkich - władz, przedsiębiorców tworzących miejsca pracy i firmy oraz mieszkańców.
Wynikiem zmian, jakie zaszły w Polsce po 1989 r. są też uregulowania dotyczące mniejszości narodowych. W 2005 r. przypieczętowano je ustawą o mniejszościach. W skali kraju bodaj najbardziej widoczne skutki tych zmian - w postaci współrządzenia mniejszości niemieckiej - są właśnie na Opolszczyźnie. Opolscy Niemcy mają swojego przedstawiciela w Sejmie, włodarzy gmin czy powiatów oraz radnych w wielu opolskich samorządach, a w sejmiku województwa od 1998 r. współtworzą koalicje z różnymi ugrupowaniami.
Szef Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim Norbert Rasch nie ma wątpliwości, że współrządzenie, możliwość organizowania się, pielęgnowania odrębności to "społeczno-polityczny dorobek minionego ćwierćwiecza" i "wynik wolności po roku 1989".
"Można dyskutować czasem o jakości tej integracji, ale z pewnością ma ona miejsce. W kwestiach społecznych i politycznych osiągnęliśmy chyba tyle, ile zakładaliśmy" - przekonywał Rasch i wspominał, że jeszcze w latach 90. współrządzenie z mniejszością wzbudzało w Opolskiem spore emocje, a w skali kraju wciąż nie jest chyba w pełni rozumiane. "Trzeba jednak pamiętać, że w kraju wszystkie mniejszości to około 1 proc. mieszkańców. Tymczasem w woj. opolskim co dziesiąta osoba deklaruje narodowość niemiecką" - dodał.
Widoczne tego efekty to też m.in. dwujęzyczne nauczanie w coraz większej liczbie szkół na Opolszczyźnie czy dwujęzyczne, polsko-niemieckie tablice, które są już w 335 miejscowościach w 26 gminach regionu.
Największa obecnie inwestycja w regionie to realizowana od lutego rozbudowa Elektrowni Opole, warta 11,5 mld zł. Elektrownia powiększana jest o dwa nowe bloki na węgiel kamienny o łącznej mocy 1800 megawatów.
Dla regionu ważne były także inwestycje z zakresu ochrony przeciwpowodziowej, w ramach których powstał np. polder Buków powyżej Raciborza czy dwa węzły wodne zabezpieczające Opole i Kędzierzyn-Koźle. Jednak wciąż nie jest to pełne zabezpieczenie regionu przed powodzią.
Dla poprawy infrastruktury istotne było także powstanie w latach 2000-2005 autostrady A4, wielu kilometrów dróg czy kolejnych obwodnic - Prudnika, Dobrodzienia i Otmuchowa, a także obwodnicy północnej Opola i południowej Kędzierzyna-Koźla. W maju rozstrzygnięto przetarg na budowę kolejnej - obwodnicy Nysy. Wiele inwestycji w regionie powstało dzięki unijnemu dofinansowaniu - np. przebudowa amfiteatru czy filharmonii w Opolu.
Wśród niezrealizowanych, a planowanych głośnych inwestycji można wymienić budowę lokalnego portu lotniczego w Kamieniu Śląskim, z którego władze regionu wycofały się w minionych latach po analizach ekonomicznych, czy remont bajkowego zamku w Mosznej, gdzie oferty przetargowe przekroczyły kalkulowane koszty i nie starczyło czasu, by rozpisywać nowy przetarg tak, by móc dofinansować inwestycję z pieniędzy unijnych na lata 2007-2013. Jednak generalnie z wydawaniem unijnych pieniędzy woj. opolskie poradziło sobie w minionej perspektywie tak dobrze, że za sprawne wydatkowanie dostało dodatkowe ponad 100 mln euro.
Wśród największych inwestorów, którzy pojawili się w minionych latach w regionie, są m.in. firma Polaris Polska, która będzie w Opolu produkować quady; fabryka gum do żucia i czekoladek Cadbury w Skarbimierzu (przejęta później przez Kraft Foods, a obecnie należąca do Mondelez); produkująca bioetanol firma Bioagra z Goświnowic czy producent paneli - Kronospan.
Wśród najważniejszych sektorów opolskiej gospodarki wymienia się przemysł spożywczy (przez obecność takich marek jak Mondelez, Nutricia - część koncernu Danone, Zott, Nestle czy Pasta Food); przemysł cementowy i kruszyw (Górażdże Cement czy Cementownia Odra) oraz przemysł chemiczny (np. Zakłady Azotowe Kędzierzyn należące do Grupy Azoty)
.
Ekonomista z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu dr Witold Potwora uważa, że przemysł spożywczy ma w regionie jeszcze duży potencjał, m.in. przez wzgląd na mocne opolskie rolnictwo. Wśród najmocniejszych branż wymienił budowlaną oraz wyposażenia wnętrz z przemysłem meblarskim, przemysł metalowy czy sektor budowy maszyn. Dodał, że w woj. opolskim działają też firmy unikalne, jak np. Explomet (zajmujący się technologią wybuchowej obróbki metali) czy producent techniki grzewczej Galmet.
Dr Potwora podkreślił, że na Opolszczyźnie nie ma wielkich firm, a gospodarka regionu opiera się na dobrze prosperujących małych i średnich przedsiębiorstwach, często rodzinnych. "Brak wielkich inwestorów często budzi niecierpliwość, ale w sytuacjach kryzysu bywa korzystny. Zwolnienia grupowe na Opolszczyźnie zdarzają się np. dość sporadycznie" - wyjaśnił.
Ekonomista wskazał, że spośród przedsiębiorstw, które przed 1989 rokiem uważano za "okręty flagowe" opolskiej gospodarki, przetrwało niewiele. Nie ma np. huty w Zawadzkiem i wielkich firm, takich jak brzeskie zakłady przemysłu tłuszczowego (późniejsza Kama Foods) czy nyski Zakład Usług Przemysłowych i Fabryka Samochodów Dostawczych (FSD; potem Nysa Motor), która produkowała m.in. popularne w PRL "Nyski", polonezy trucki a potem np. citroeny berlingo. Próbę czasu przetrwały natomiast radzące sobie obecnie bardzo dobrze kędzierzyńskie zakłady chemiczne czy dawny PGR, dziś Kombinat Rolny Kietrz, gospodarujący na kilku tysiącach hektarów.
Katarzyna Kownacka