Państwo w ciągu czterech lat chce sprzedać swoje udziały w 740 firmach
Jeśli prywatyzacja zostanie przeprowadzona zgodnie z planem, będzie to być może pierwszy poważny sukces rządu. Premier Donald Tusk ogłosił, że w latach 2008-2011 rząd sprzeda udziały aż w 740 firmach, z których chce uzyskać 30 mld zł.
23.04.2008 07:49
Państwo w pierwszej kolejności pozbędzie się swoich udziałów w BGŻ, PLL LOT i Giełdzie Papierów Wartościowych. Wyprzeda też całkowicie udziały w firmach branży farmaceutycznej, meblarskiej i turystycznej.
Na prywatyzacji mają skorzystać wszyscy - pracownicy sprzedawanych firm i zwykli obywatele. Pracownicy mogą dostać do 15 proc. akcji firm. Wartość pakietów pracowniczych w najbliższych 4 latach sięgnie 8 mld zł.
Tylko w Polskiej Grupie Energetycznej pracownicy mogą otrzymać akcje o wartości ponad 4 mld zł. Dotąd na prywatyzacji zarobiło już 1,6 mln pracowników w Polsce. Dostali od państwa akcje warte średnio ponad 3 tys. zł.
Prywatyzacja ma także zapewnić bezpieczeństwo przyszłych emerytur. Prawie połowa przychodów - 14 mld zł - trafi do funduszu rezerwy demograficznej, który ma być zabezpieczeniem na wypadek, gdyby finansowe Zakładu Ubezpieczeń Społecznych załamały się z powodu nadmiaru emerytów.
_ Nasze społeczeństwo się starzeje, więc musimy zapewnić mu bezpieczeństwo _ - mówił premier Donald Tusk.
Reszta pieniędzy z prywatyzacji ma być przeznaczona na reprywatyzację i inwestycje w polskim szkolnictwie.
Program PO jest gwałtownym odbiciem się od dna, które w sprawie prywatyzacji osiągnął rząd PiS. W 2006 r. mieliśmy najniższe wpływy z prywatyzacji od 1989 r. - zaledwie 600 mln zł, choć plany przewidywały co najmniej 3 mld. To przepaść w porównaniu z rokiem 2000, gdy państwo zarobiło na sprzedaży swoich udziałów aż 27 mld zł.
Rząd PO-PSL chce prywatyzować odważniej, ale tak jak PiS boi się wypuszczać z rąk największe spółki - na liście 26 firm, które nie będą da-%07lej prywatyzowane, są m.in. Orlen, Lotos i PGNiG.
Tusk podkreśla, że dopóki nie będzie miał stuprocentowej pewności, że nasze bezpieczeństwo energetyczne nie jest zagrożone, nie pozwoli na prywatyzację tych spółek.
Minister skarbu Aleksander Grad wyjaśnił, że najpierw trzeba unowocześnić nasze niedoinwestowane sieci przesyłowe, a dopiero później prywatyzować spółki energetyczne.
Eksperci uważają, że obawy rządu są nadmierne.
_ To jest zupełnie nieprzyszłościowe myślenie. Wystarczy, że znajdzie się ktoś z Polski, kto będzie zainteresowany zarabianiem pieniędzy na sieciach przesyłowych i nie ma co obawiać się utraty bezpieczeństwa energetycznego _- uważa Thomas Kolaja, ekspert ds. prywatyzacji z firmy doradczej Kolaja & Partners.
Bardzo ostrożnie rząd postępuje też wobec banku PKO BP, gdzie państwo ma dziś nieco ponad 51 proc. udziałów. Rząd ma plan, by przynajmniej 20-30 proc. akcji banku zachować w rękach państwa, które miałoby być największym akcjonariuszem. Resztę mieliby przejąć akcjonariusze rozproszeni.
PKO BP stanie się więc tworem dość osobliwym - z jednej strony będzie to bank prywatny, ale wciąż pod butem państwa.
Tomasz Ł. Rożek
POLSKA Dziennik Zachodni