Parafianie przeciw księdzu. Są tak źli, że zamknęli kościół na łańcuch
Proboszcz parafii w Dziewierzewie sprzedawał darowane grunty razem z parafią. Zdradziły go księgi wieczyste, dziś na głowie na dziesiątki wiernych. Ci nie odpuszczają duchownemu i odcinają drogę ucieczki.
Ks. Zbigniew Plewa za plecami wszystkich podpisał umowę przedwstępną o sprzedaży ok. 10 ha ziemi z plebanią. Zrobił to w grudniu 2016 r., nie informując o tym nawet rady parafialnej. – Poprosiliśmy o wyjaśnienie biskupa. Pojechaliśmy na spotkanie do kurii w Bydgoszczy. Na spotkaniu w dniu 18 września wyraziliśmy swoje niezadowolenie z tego, że zatajono przed nami sprzedaż gruntów ornych oraz budynków parafialnych – powiedział Andrzej Maćkowski, jeden z nich.
Ziemia, którą dysponował Plewa, była darowizną. W ciekawy sposób tłumaczył się później z ambony. Jego argumenty spotkały się z oporem wiernych, którzy czekali na niego przed świątynią. Na plebanię ponoć nie chciał ich wpuścić. – Wszystko jeszcze trwa. Jak będę mógł coś pokazać, powiedzieć, to powiem – tak próbował tłumaczyć ukrywaną transakcję, która w świetle prawa jest legalna.
Prawo swoje i ksiądz swoje, parafianie nie zamierzają odpuszczać – Może ksiądz dzierżawić teren i za te pieniądze też postawić nową plebanię. Nasz protest nie umrze, on będzie narastał. I my nie opuścimy naszego kościoła. To ksiądz go opuści – przekonują. W niedzielę na miejscu pojawiła się policja, wezwała ich parafianka. Bała się, że wierni nie wypuszczą księdza. Koniec końców założyli łańcuch na drzwi kościelne.