Petru: Unia dała nam szansę, a my ją wykorzystaliśmy
Dzięki wstąpieniu do Unii Europejskiej polska gospodarka nabrała rozpędu - mówi PAP przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich Ryszard Petru. Zaznaczył jednak, że byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie zaniedbanie deregulacji, rynku pracy i prywatyzacji.
30.04.2014 | aktual.: 30.04.2014 14:46
Dekadę temu Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. W opinii ekonomisty TEP szansę tę wykorzystaliśmy niemal w 100 proc. - Przed wstąpieniem do Unii Polska była krajem o niższym ratingu, niższej wiarygodności gospodarczej niż Węgry czy Czechy. Przyjmowała znacznie mniej inwestycji zagranicznych w przeliczeniu na głowę mieszkańca - mówi Petru. Jego zdaniem to wynikało głównie z historii, czyli zapóźnienia technologicznego, oraz ciągnącymi się za nami niespłaconych długów Gierka.
- Bardzo ważnym elementem było przyjęcie przez Polskę jeszcze przed akcesją prawa europejskiego, dzięki temu mocno wzrosła wiarygodność prowadzenia przez nas biznesu. Po wejściu do Unii, dzięki spadkowi ryzyka kraju nastąpił znaczny spadek rentowności obligacji skarbowych. Odnotowaliśmy też wzrost inwestycji, w ciągu kilku lat Polska stała się wielkim eksporterem, na znacznie wyższym poziomie zaawansowania technologicznego niż przed akcesją - podkreślił ekonomista.
Stało się tak, gdyż wzrost wiarygodności naszego kraju przyciągnął zagranicznych inwestorów, którzy rozpoczęli wiele inwestycji. Pieniądze lokowali w nowe fabryki, a wyprodukowane tam towary sprzedawali poza granicami Polski. Wypracowane zyski zaś reinwestowali ponowie u nas.
Petru wskazał też, że obecność w UE umożliwiła nam korzystanie z funduszy unijnych, co bez wątpienia poprawiło jakość infrastruktury w Polsce, a jednocześnie przyczyniło się do wzrostu gospodarczego. - To najbardziej prymitywny przykład, ale nie można go pominąć - stwierdził.
- Na tle np. Węgier jesteśmy mistrzem świata, ale lepiej na przystąpieniu do Unii Europejskiej wyszła Słowacja, która weszła do strefy euro. Moim zdaniem my również mieliśmy szansę wejść do unii monetarnej w tym samym czasie. Co prawda w 2009 r. nie bylibyśmy "zieloną wyspą", gdyż prawdopodobnie wpadlibyśmy w recesję, ale z drugiej strony - obecnie mielibyśmy znacznie lepszą perspektywę wzrostu - ocenił.
W jego opinii nasz kraj nie wstąpił do strefy euro, gdyż zabrakło nam konsekwencji działania. - W 2006-2007 r. było nam zbyt dobrze i spoczęliśmy na laurach - mówił.
Mimo to, jak zaznaczył Petru, szansę, jaką dała nam obecność w UE wykorzystaliśmy w fantastyczny sposób. Dodał jednak, że można było oczywiście zrobić więcej. Do naszych słabych stron zaliczył zbyt wolną prywatyzację, za małą deregulację oraz słabe sądownictwo.
W ocenie ekonomisty nie zdaliśmy też egzaminu, jeśli chodzi o rynek pracy. - Po stronie minusów przystąpienia do UE należy uznać odpływ siły roboczej, który był związany z otwarciem granic, m.in. do Wielkiej Brytanii. Polacy, którzy mogliby tworzyć PKB w naszym kraju, wyemigrowali i utraciliśmy część potencjału, co jest czynnikiem negatywnym - mówił. - Oczywiście ma to też i zaletę, ci, którzy wyjechali, przysyłają zarobione za granicą pieniądze do Polski - dodał.
Petru wskazał też, że emigranci sztucznie obniżyli stopę bezrobocia w naszym kraju, co zmniejszyło w pewnym sensie napięcia społeczne. - Wynik netto emigracji jest jednak ewidentnie ujemny, to chyba główna słabość tych ostatnich 10 lat. Emigracja obniżająca polski potencjał gospodarczy - podsumował.
Zdaniem przewodniczącego TEP, gdy będziemy obchodzić koleją "okrągłą" rocznicę przystąpienia do Unii Europejskiej, nasz kraj będzie już w strefie euro.
- Konflikt na Ukrainie pokazał, jak ważne jest, abyśmy byli w ścisłym gronie państw, które wspólnie podejmują najważniejsze decyzje. Uważam, że z powodów strategicznych, geopolitycznych nie będzie wyjścia i przystąpimy w końcu do strefy euro - mówił.
W jego opinii wejście do unii monetarnej przyspieszy w naszym kraju reformy, które i tak są niezbędne. - Euro pomoże, abyśmy stali się bardziej elastyczną, dynamiczną gospodarką. Na euro można wygrać, tak jak wygrały Niemcy lub przegrać, tak jak się to stało w przypadku Grecji. Od nas tylko zależy, jak będziemy przygotowani do unii walutowej - podkreślił.
Według ekonomisty pierwszym realnym terminem przystąpienia Polski do strefy euro jest rok 2019-2020. Zaznaczył przy tym, iż lepiej, jeśli nie będziemy w nieskończoność odkładać decyzji o wejściu do tego "klubu". Jego zdaniem z każdym rokiem warunki stawiane przed krajami aspirującymi do unii walutowej będą coraz bardziej restrykcyjne.
Rafał Białkowski