Piechociński: PSL to chrześcijańsko-ludowe wrażliwe centrum

PSL to chrześcijańsko-ludowe wrażliwe centrum - tak swą partię określa wicepremier Janusz Piechociński. Ocenia zarazem, że związki zawodowe są polityczne, jest sceptyczny wobec minimalnej stawki za godzinę pracy i chce inicjować rozmowy o wynagrodzeniu za pracę w sobotę.

27.11.2014 06:05

W rozmowie z PAP szef resortu gospodarki podkreśla też, że priorytetem jest dla niego "wprowadzenie dużo szybciej kroczącej kwoty wolnej od podatku". "Za szybko bowiem, po 25 latach transformacji osiągnęliśmy stan, w którym grupę najbardziej zamożnych rozdziela przepaść od najmniej uposażonych" - argumentuje.

Nie obawia się ponadto wyników niedzielnego referendum w Szwajcarii nt. tzw. złotej inicjatywy.

PAP: PSL osiągnęło bardzo dobry wynik w ostatnich wyborach samorządowych, jak by Pan określił profil ideowy swojej partii?

Janusz Piechociński: PSL to chrześcijańsko-ludowe wrażliwe centrum.

PAP: Jak zatem - w kontekście tej wrażliwości społecznej - skomentuje Pan fiasko dialogu społecznego, to, że związki zawodowe nie chcą współpracować z waszym ministrem Kosiniakiem-Kamyszem, wolą rozmawiać z panią premier?

J.P.: Kosiniak-Kamysz i jego ministrowie poświęcili związkom bardzo dużo uwagi. Niestety związki są polityczne, w związku z czym chcą przenieść debatę na wyższy poziom - gdyż premier ma większe możliwości nacisku na ministra finansów.

Komisja Trójstronna przekształciła się w pułapkę dla rządu - przychodzą na nią pracodawcy, przychodzą pracownicy i oczekują, że rząd zrekompensuje straty i jednym, i drugim, kosztem budżetu. Rząd stał się zakładnikiem obu spierających się stron. Tymczasem Komisja powinna być mechanizmem wypracowywania konsensusu z inicjatywy rządu.

PAP: Kontynuując wątek wrażliwości społecznej. Czy klub PSL, wbrew pierwotnym zapowiedziom, zagłosuje za dalszymi pracami nad projektem PO dot. opłaty za pracę w sobotę?

J.P.: To przykład sprawy, którą niepotrzebnie spolityzowano. Wszyscy wiemy, włącznie ze związkami, że skończył się czas, w którym tylko prywatne kopalnie, jak Bogdanka pracują siedem dni w tygodniu. A jak przychodzi do dyskusji, jak to uregulować, to robi się populistyczna awantura. Wokół projektu niepotrzebnie nabrzmiało napięcie. Źle się stało, że jest to propozycja poselska, nieuzgodniona ze stroną społeczną. Przeprowadzanie takich zmian tylnymi drzwiami, poprzez inicjatywy poselskie jest bardzo niebezpieczne, bo w parlamencie permanentnie jesteśmy w toku kampanii wyborczej.

W sprawie płatnej pracy w soboty musimy wsłuchać się w to, co mówią ludzie. Musimy znaleźć złoty środek w sprawie elastyczności relacji pracodawca-pracownik i kwestii miejsc pracy. Inaczej będziemy mieli poważne problemy.

PAP: Czy to oznacza, że klub PSL zagłosuje jednak za dalszymi pracami w komisji sejmowej nad tą propozycją?

J.P.: Jestem gotowy do racjonalnej dyskusji na ten temat. W tej sprawie warto zrobić - i będę to inicjował - kilka spotkań środowiska pracodawców i pracowników.

Przy tej okazji warto zauważyć, że nie tak dawno były wielkie protesty ws. elastycznego czasu pracy, byliśmy na granicy strajku generalnego. Zgodnie z zobowiązaniem raz na kwartał monitoruję sytuację - takich układów zawarto ponad dwa tysiące - nigdzie nie narzucono tego rozwiązania na siłę, ludzie dochodzą do porozumienia.

PAP: W Sejmie trwają też prace nad projektem inicjowanym przez OPZZ dot. wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej, co Pan na to?

J.P.: Generalnie jestem zwolennikiem tego, żeby na poprawę kondycji finansowej Polaków oddziaływać przede wszystkim poprzez zwiększenie kwoty wolnej od podatku.

PAP: Ostatnio takie Pana zamiary nie zostały zrealizowane.

J.P.: Niestety PSL ma tylko 10 proc.

PAP: Jaka jest Pańska wizja systemu podatkowego?

J.P.: Czas najwyższy postawić na ostrzu noża nasz model podatkowy. Za szybko bowiem, po 25 latach transformacji osiągnęliśmy stan, w którym grupę najbardziej zamożnych rozdziela przepaść od najmniej uposażonych. Z tego powodu tak bardzo optowałem za kwotowo-procentową waloryzacją emerytur, po tym, jak Trybunał Konstytucyjny sprzeciwił się waloryzacji kwotowej. Priorytetem dla mnie jest wprowadzenie dużo szybciej kroczącej kwoty wolnej od podatku.

PAP: Wracając do tematu minimalnej stawki za godzinę - do opinii publicznej systematycznie dochodzą informacje, jak skandalicznie niskie stawki za godzinę pracy dostają np. ochroniarze.

J.P.: W małych i średnich firmach, usługach mamy do czynienia ze swoistą szarą strefą, wynikającą z dominującej pozycji pracodawcy wobec pracownika. To zjawisko coraz rzadziej występuje natomiast w przemyśle, gdzie średnia pensja to w tej chwili 5 tys. zł brutto. Zatem bardzo ważne jest zachowanie w gospodarce właściwych proporcji między sektorem usług a rzeczywistej produkcji.

PAP: Czyli ta stawka godzinowa minimalna powinna być określona, czy nie?

J.P.: Wielokrotnie rozmawiałem o tym z przedstawicielami Ministerstwa Pracy. Początkowo byli bardzo zainteresowani tym rozwiązaniem. Jednak po analizach doszli do wniosku, że wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej spowoduje, że nieuczciwi przedsiębiorcy znajdą wyjście z sytuacji - np. będą płacić ludziom za mniejszą liczbę godzin niż w rzeczywistości przepracowali.

PAP: To może należy wzmocnić uprawnienia PIP?

J.P.: Nie karami i kontrolami wymusimy zmiany postaw.

PAP: Inna wrażliwa społecznie sprawa to tzw. renty dożywotnie. Np. RPO alarmuje, że seniorzy postrzegają to rozwiązanie jako gwarantowane przez państwo. Tymczasem w MG bardzo przeciągają się prace nad projektem dot. renty dożywotniej, z czego to wynika?

J.P.: Ministerstwo Gospodarki za poprzedniego ministra i za mojej kadencji jest zdystansowane wobec rozwiązania, jakim jest renta dożywotnia. Nie chcemy, aby ustawa o rencie upowszechniła ten mechanizm, bo uważamy go za wyjątkowo ryzykowny. Główni klienci tej usługi to najczęściej osoby starsze, mniej zamożne, często znajdujące się pod presją braku środków na leki etc. oraz o niskiej świadomości i kulturze prawnej. Z drugiej strony wiemy, że produkt ten jest w tej chwili obecny na rynku. Trzeba też pamiętać, że nie możemy łamać wolności podejmowania decyzji - nie możemy do niczego zmusić klientów tej usługi.

Podsumowując, chcielibyśmy przygotować projekt, który obroni się - zarówno pod względem zgodności z konstytucją, jak i regulacjami europejskimi.

PAP: Projekt opuści więc MG?

J.P.: Jestem przekonany, że musimy ten projekt przekazać do rządu.

PAP: Wykazywał Pan też troskę o frankowiczów. Planował Pan nawet spotkanie z przedstawicielami banków ws. osób, które zaciągnęły kredyty hipoteczne w frankach, co z tego wynikło?

J.P.: Zbadałem problem i okazało się, że sytuacja zadłużonych we frankach i złotych jest porównywalna. Wręcz przez ostatnie dwa lata kredyt we frankach jest ciągle tańszy niż w złotych.

W obu grupach kredytobiorców problemy dotyczą ok. 3 proc. każdej z nich. Te problemy też są bardzo różne. Jedni mają okresowe kłopoty i współpracują z bankami, a drudzy - zresztą większość z nich ma kredyty w złotych - są przed procesem upadłościowym.

Poza tym uspokoiły się spekulacje dot. wzrostu kursu franka.

PAP: W niedzielę w Szwajcarii odbędzie się referendum nt. tzw. złotej inicjatywy, nie obawia się Pan jego wyników?

J.P.: Nie widzę możliwości, by frank kosztował przez dłuższy czas ponad 4 zł. Nie jest tym przecież zainteresowany także szwajcarski bank centralny, gdyż Szwajcaria jest bardzo efektywnym eksporterem. Oprócz tego po stress testach wiemy, że nawet dewaluacja złotego o kilkadziesiąt proc. nie wywróci naszego systemu bankowego - ten system jest bezpieczny.

Obecna sytuacja stwarza natomiast świetną okazję do przeprowadzenia akcji edukacyjnej nt. kredytów hipotecznych.

Podsumowując, jestem po rozmowach z prezesem i ekspertami ZBP. Postanowiłem, że zanim spotkam się z szefami banków, wypracujemy propozycje rozwiązań z ekspertami Związku Banków Polskich. Chcemy zebrać wszystkie dobre praktyki stosowane przez banki. Dotyczące np.: monitorowania sytuacji kredytobiorców; umożliwienia zawieszenia spłaty; powoływania instytucji tzw. anioła stróża trudniejszych przypadków. Ważne jest również wprowadzenie ułatwień w zamianie mieszkania na mniejsze, umożliwienie bezkosztowego spłacania kredytu przez osoby trzecie, bo bank powinno interesować obsłużenie kredytu, a nie to, kto go zapłaci. Uważam, że maksymalnie szybko powinniśmy przedstawić taki pakiet rozwiązań i w mojej ocenie powinien to zrobić Związek Banków Polskich.

Rozmawiali Grzegorz Łakomski i Sonia Sobczyk

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)