Podczas konferencji "Kapitałowe ubezpieczenia emerytalne" Juszczak ocenił, że na realny wzrost zainteresowania tzw. trzecim filarem można liczyć dopiero ok. 2015 r., gdy zwiększy się grupa osób otrzymująca emerytury zarówno z ZUS jak i otwartych funduszy emerytalnych.
Dyrektor Instytutu Lobbingu Business Centre Club Bogusław Piwowar podkreślił, że przyszłe emerytury z dwóch obowiązkowych filarów będą wynosić ok.50-60 proc. ostatniego wynagrodzenia, tymczasem dodatkowe programy emerytalne nie cieszą się dużym powodzeniem.
Juszczak dodał, że rynek programów związanych ustawowo z przywilejami podatkowymi - czyli pracowniczych programów emerytalnych (PPE) i indywidualnych kont emerytalnych (IKE) rozwija się powoli. Wg jego oceny, na koniec br. w PPE może być ok. 270-280 tys osób, zaś z IKE może korzystać ok. 800 tys. osób. Tymczasem w zreformowanym systemie emerytalnym, w którym emerytura zależy od zgromadzonych składek, jest ponad 12 mln osób.
Juszczak przyznał, że barierą powstawania nowych PPE, zakładanych przez pracodawców, są skomplikowane wymogi formalne, natomiast w przypadku IKE - m.in. za mała kwota, którą rocznie można wpłacać i korzystać ze zwolnienia podatkowego. Barierą jest też wysokość zarobków Polaków, którzy wolą wzrost zarobków bieżących, a nie - dodatkowe składki na emeryturę, jak w PPE.
Prezes BCC Marek Goliszewski powiedział jednak, że trudno wypłacać pracownikom wyższe wynagrodzenia, m.in. ze względu na finansowanie różnych form zasiłków i świadczeń oraz nieszczelność systemu zasiłków dla bezrobotnych. Przypomniał, że obecnie jeden pracujący przypada na 1,5 osoby pobierającej świadczenia. Oznacza to m.in., że z każdej podwyżki tylko 40-50 proc. otrzymuje pracownik, resztę zabierają narzuty pozapłacowe.