Podróżują dzięki sponsorom. Nie boją się prosić o pieniądze
Fotki z rajskich zakątków świata, opisy ekstremalnych wypraw czy weekendów w europejskich stolicach. Wielu blogerów podróżniczych na wyprawy zarabia pracując zawodowo. Są też tacy, którzy, by wyjechać, nie boją się wyciągnąć ręki po pieniądze i po prostu szukają sponsorów lub, jak wolą to nazywać, patronów.
Prawdziwi zapaleńcy podróżniczy coraz częściej rezygnują z pracy i szukają innych sposobów na zdobycie funduszy. Wielu korzysta z serwisów croudfundingowych, które umożliwiają zbiórki pieniędzy na określony cel. Na świecie są ich dziesiątki. W Polsce to np. PolakPotrafi.pl, Wspieram.to czy Patronite.pl.
Z jednego z nich skorzystał Ludwik Borkowski, aktor, scenarzysta, fotograf. Na pieszą wyprawę z Warszawy do Kijowa zebrał 20 tys. zł. W sumie zrzuciło się 128 osób. – Pieniądze są potrzebne m.in.: na jedzenie, spanie, sprzęt, internet – mówił w rozmowie z WP Ludwik. Jego wyprawa to połączenie pasji do podróży, pielgrzymki i planu filmu dokumentalnego. Powstał z niej vlog, a relacją dzielił się w mediach społecznościowych.
Forma finansowania społecznościowego na różne cele, w tym podróżowanie, pojawiła się w krajach zachodnich kilkanaście lat temu. Bardzo szybko stała się popularna i dziś korzysta z niej kilka tysięcy blogerów, youtuberów czy fotoreporterów dzielących się swoimi zdjęciami na Instagramie. W 2016 roku globalna suma zebranych w ten sposób pieniędzy osiągnęła zawrotną wysokość 25 mld dolarów! Krzysztof Gonciarz, twórca jednego z najbardziej znanych kanałów podróżniczych na YouTube, przyznaje, że na swoje liczne projekty zebrał od patronów ponad 400 tys. zł.
Emil Truszkowski wraz z żoną Aiko pokazuje internautom, jak wygląda życie w Azji, przede wszystkim w Japonii. Nie boją się wyciągać ręki po pieniądze. - Serwisy patronackie całkowicie odmieniły funkcjonowanie polskiego YouTubie i blogosfery – mówi Emil w rozmowie z WP. - Dzięki tej formie wsparcia dla twórców, nawet osoby o stosunkowo niewielkim zasięgu mogą uzyskać fundusze potrzebne na dalszą działalność.
Przez serwisy patronackie wsparcia szuka też autor kanału YouTube Ucieczka do Raju. "Dzięki tej kwocie (red. 2000 zł) będziemy mogli bardziej skupić się na tworzeniu filmów i mniej przejmować się tym, za co opłacić bieżące rachunki w Raju" - opisuje swój cel Damian, który mieszka na Filipinach. "5000 złotych sprawi, że będziemy mogli częściej wypuszczać się poza teren naszej wyspy, w celu eksploracji i tworzenia filmów z innych ciekawych miejsc". Chętnych na wspieranie Damiana nie brakuje. Jego filmy są odważne i szczere. Nie owija w bawełnę, mówi jak jest naprawdę, a ludzie chcą go oglądać, dlatego dorzucają się.
Wsparcie patronów to dla wielu podróżników kluczowa kwestia. Jednak, by przyciągnąć ich uwagę i przekonać do finansowej pomocy, nie wystarczy jeździć po świecie i zdawać nijakie relacje z tego, gdzie się było i co się widziało. Trzeba potencjalnych darczyńców zachęcić. - Jeśli robisz coś, co tworzy nową wartość dodaną, której nikt inny wcześniej nie dostarczył, masz szansę na zyskanie finansowego wsparcia od swoich widzów. Najważniejsze jest znalezienie swojej niszy, w której będziesz mógł stać się opiniotwórcą oraz stworzenie silnej społeczności wokół swojego kanału – mówi Emil.
Jak więc konkretnie zachęcić potencjalnych sponsorów? - Można na przykład zaproponować przygotowanie vloga na temat zamówiony przez patrona. Albo prywatną rozmowę na skype, w której będę mógł odpowiedzieć na bardzo konkretne pytania dotyczące Korei czy Japonii - tłumaczy Emil.
Wszyscy patroni mogą też liczyć na wyrazy wdzięczności od swoich podopiecznych. W zależności od wysokości dotacji (od kilku złotych), może to być podziękowanie na blogu, wysłanie kartki z wybranego miejsca na świecie, przywiezienie fajnego suweniru i wiele innych form. Ludwik Borkowski oferował m.in. kolację ze swoim udziałem czy wycieczkę Wołgą po Warszawie z Kacprem Kuszewskim. Najbardziej hojni darczyńcy mogą liczyć także np. na materiały filmowe czy fotograficzne, które będą mogli wykorzystać w materiałach reklamowych swojej firmy. Często też po powrocie z wyprawy, podróżnik odwiedza firmę i podczas np. spotkania integracyjnego, przedstawia pracownikom ciekawą relację. Oczywiście za darmo, choć znani internetowi influenserzy za takie wystąpienie życzą sobie nawet do 5 tys. zł.
Dotacje sponsorów to warunek realizacji wielu podróżniczych projektów. - Dzięki wsparciu patronów byłem w stanie odejść z pracy w korporacji i zająć się niemal w pełni pracą nad moimi kanałami oraz innymi projektami z nimi związanymi – tłumaczy Emil. - Moi patroni przyczynili się do realizacji kilku wypraw zagranicznych do Korei Północnej oraz po Japonii. Dzięki nim mogłem zainwestować w lepszy sprzęt, aby rozwinąć moje kanały i tworzyć jeszcze lepsze materiały. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie oni - zapewnia podróżnik.
Patronem może zostać każdy, wystarczy wpłacić pewną sumę, najlepiej co miesiąc. Co ważne na wsparcie patronów może liczyć każdy. Nawet ktoś, kto dopiero planuje swoją pierwszą, wielką podróż. Wystarczy najpierw założyć swój profil na YT, Facebooku czy Instagramie i zacząć wrzucać vlogi, zdjęcia czy relacje z mniej spektakularnych, dotąd odbytych podróży. Jeśli zaciekawimy ludzi, pójdzie łatwo. - Tak naprawdę nie jest kluczowe ilu ma się fanów na YT albo Facebooku. Ważniejsze jest to, jak bardzo zaangażowani są fani na twoim profilu i jak bardzo identyfikują się z tym co robisz... - kończy Emil.
Planując życiową rewolucję z pomocą patronów, trzeba jednak pamiętać, że osób, które starają się o wsparcie jest bardzo wiele. Nie wystarczy więc poprosić o środki na wymarzoną wyprawę. Trzeba przekonać ludzi do swojego pomysłu i pokazać im, że zrealizowany w trakcie wyprawy materiał będzie najwyższej jakości. Bo patroni to inwestorzy - wspierają projekt, bo interesują ich jego efekty.