Podsłuchują, śledzą, monitorują. Wszystko dla dobra firmy!
Monitoring komputerów i poczty mailowej – tak. Kamery wideo – przy kasach tak, w toaletach nie
14.10.2013 | aktual.: 15.10.2013 10:24
*Monitoring komputerów i poczty mailowej – tak. Kamery wideo – przy kasach tak, w toaletach nie. Wariografy i skanery linii papilarnych – nie. Między tymi zdobyczami technologii przebiega granica dozwolonej kontroli pracowników. Oni sami najczęściej godzą się na nią rozumiejąc, iż pracodawcy kierują się interesem firmy. Natomiast inspektorzy pracy podkreślają: pracodawcy mogą stosować monitoring, jednak nie wolno im zatajać przed pracownikami metod i zasięgu kontroli. *
Odciski palców zabronione
Wiele metod umożliwiających monitorowanie dosłownie każdego ruchu pracownika nikogo już nie bulwersuje. Na przykład podgląd działań wykonywanych na podłączonym do firmowej sieci komputerze jest stosowany od dawna. Śledzenie poczty mailowej, minikamery w samochodach, a nawet w ubraniu, czujniki pozwalające odczytać zużycie paliwa również są już na porządku dziennym.
Ale są też granice, na przekroczenie których w świetle prawa nie ma zgody. Przynajmniej na razie. Kiedy pracownicy jednej z polskich firm zgłosili, że rejestracji ich przyjścia do pracy służą czytniki linii papilarnych, generalny inspektor pracy uznał takie działania za nielegalne. Nawet zgoda pracownika na użycie takiej metody niczego w kwestii jej legalności nie zmienia.
Polecamy: Praca z wyroku - pożytek czy kłopot?
Podobnie było w przypadku stosowania w stosunku do zatrudnionych wykrywacza kłamstw. Doszło do niego w jednej z miejscowości na Podkarpaciu, u przedsiębiorcy, któremu zginęły z kasy pieniądze. Stosowanie wobec podwładnych wariografu jest nielegalne i pozostaje takie nawet wówczas, gdy poddawani badaniom zostali o nim uprzedzeni – orzekli inspektorzy.
Podglądają wszyscy?
Według szacunków, firmy mogą tracić na nieuczciwości pracowników nawet do 7 proc. przychodu. Dlatego monitoring był, jest i będzie stosowany przez pracodawców. Niektórzy analizujący temat eksperci są zdania, że dwóch na trzech przedsiębiorców czyta maile podwładnych. Nie brakuje nawet głosów, że przynajmniej co jakiś czas robią to niemal wszyscy szefowie.
Ważne, by pracownicy byli o tym poinformowani, i by monitoring nie przekraczał pewnych granic prywatności. – Za uzasadnione uważam instalowanie monitoringu np. w kopalni diamentów albo kasie supermarketu, a za niedopuszczalne np. w toaletach czy umywalniach dla załogi – mówił „Rzeczpospolitej” Wojciech Rafał Wiewiórowski, generalny inspektor ochrony danych osobowych.
Podobnie do sprawy odniosło się Ministerstwo Pracy, które zareagowało na interpelacje posłów, zaniepokojonych skalą monitoringu w firmach. W lipcu 2012 roku uznało obserwowanie pracowników za pomocą kamer za dopuszczalne, jednak pod warunkiem, że działanie to nie narusza ich dóbr osobistych.
To się nieraz przydaje
Pracownicy zżymają się na podsłuchy i podglądanie, czynią aluzje do sławnej antyutopii „Rok 1984” George'a Orwella i do Wielkiego Brata, ale przyznają, że monitoring niekiedy im samym się przydaje. – Jako polonista zostałem ściągnięty w trybie nagłym do firmy komputerowej. Miałem poprawiać projekty szkoleniowe pod względem językowym. Wymagało to dobrego rozeznania w obsłudze określonych programów, którego wówczas nie miałem. Bywały chwile, że czułem się bezradny. Ilość niezbędnych operacji przytłaczała mnie. Wystarczyło jednak, bym przez 10 minut nie wykazywał na komputerze żadnej aktywności, a już odzywał się informatyk z pytaniem, czy nie potrzebuję pomocy. Tylko dzięki temu praca w miarę sprawnie posuwała się do przodu – wspomina swój pierwszy kontakt z firmowym monitoringiem Jacek Szapiełowski.
Zobacz: 17 śmiertelnych błędów szefa
Dodaje, że w jego przypadku współpraca była na tyle dobra, iż rozwinęła się pomyślnie. – Firma zainwestowała we mnie, posłała na kursy. Pracuję tam nadal. A monitoring… cóż, okazało się, że gdy nabrałem doświadczenia, przestał być potrzebny. Firma stosuje go wobec osób, co do których ma wątpliwości, dotyczące czy to ich solidności, czy to kompetencji – opowiada.
Wcześniejsze ustalenia – bardzo istotne
Niestety zdarza się, że monitoring potrafi również popsuć stosunki w firmie. Ważne jest więc na przykład, by pracodawcy, wykorzystując go, nie karali za coś, czego wcześniej z pracownikami nie uzgodnili. A tak zdarzyło się w przypadku zatrudnionej u dewelopera pracownicy biurowej. Dostała ona od pracodawcy „na jakiś czas” służbowy samochód z funkcją GPS. Jak podkreśla – z jego inicjatywy.
Polecamy: Praca z wyroku - pożytek czy kłopot?
– Dzięki temu łatwiej mi było dotrzeć do pracy, ale korzystałam też z wozu prywatnie i przez długi czas szef nie miał do tego żadnych zastrzeżeń – opowiada zastrzegająca anonimowość 40-letnia kobieta. – W któryś weekend pojechałam jednak do innego miasta, do rodziny. W poniedziałek doszło do awantury. Szef wypomniał mi nadmierne eksploatowanie firmowego sprzętu, odebrał kluczyki, zapowiedział karę finansową. Nie zapanowałam nad nerwami i w rezultacie doszło do tego, że musiałam odejść z firmy.
Przy dzisiejszym poziomie technologii pracodawca może śledzić podwładnego dosłownie na każdym kroku. Inna sprawa, czy pracownik taki, poddany presji, będzie w stanie dobrze wykonywać swoje zadania. Może jednak niekiedy od podejrzliwości bardziej opłaci się odrobina zaufania?
TK,MA,WP.PL