Tusk odsłonił karty, przedsiębiorcy zareagowali. "Gorzkie szczęście"
Realia rozjechały się z obietnicami przedwyborczymi - narzekają przedstawiciele branży beauty. Rząd pokazał projekt ustawy, w której realizuje zapowiedzi tylko połowicznie, a niższa stawka VAT nie obejmie wielu przedsiębiorców.
05.03.2024 | aktual.: 05.03.2024 07:29
Gdy pod koniec stycznia premier Donald Tusk zapewnił, że zapowiedzi obniżenia VAT dla branży beauty są aktualne, przedsiębiorcy nie posiadali się ze szczęścia. Rząd postanowił zrównać podatek od usług z 23 proc. do poziomiu 8 proc. Tą drugą stawką wcześniej objęci byli wyłącznie fryzjerzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wielka ściema" w innowacjach. Wystarczyło mieć pomysł na startup. Jakub Dwernicki -Biznes Klasa #20
Właściciele salonów kosmetycznych uważali taki stan rzeczy za niesprawiedliwy. Co więcej, wskazywali, rosnące koszty działalności sprawiają, że utrzymanie działalności w branży beaty staje się coraz trudniejsze.
- 8 proc. VAT dla branży beauty to wyrównanie konkurencji i mniej szarej strefy, a co za tym idzie większe wpływy do budżetu, niwelujące ubytek związany z obniżeniem stawki - tłumaczył Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz na platformie X.
Kogo ominie niższy VAT
Szczegółowy katalog usług, które obejmie niższy VAT była jednak nieznana. Gdy Ministerstwo Finansów pokazało wstępny projekt rozporządzenia, podniosły się głosy niezadowolenia. Okazało się bowiem, że wśród przedsiębiorców, których niższy VAT nie obejmie, znaleźli się m.in. właściciele solariów, tatuażyści, masażyści, osoby zajmujące się kosmetyką stóp i skórą głowy.
Lider branżowego stowarzyszenia "Beauty Razem" Michał Łenczyński powiedział Faktowi, że tylko część branży ma dzisiaj powody do zadowolenia. Realizację obietnic skwitował krótko: "Gorzkie szczęście".
— Chcemy sprawiedliwości dla wszystkich. Nasza walka się nie kończy, ale dopiero zaczyna - zapowiedział w rozmowie z Faktem Łenczyński.
Realizacja obietnic rządu rozczarowuje
Branża beauty jest kolejną, która głośno wyraża rozczarowanie realizacją obietnic z okresu kampanii wyborczej. Wcześniej niezadowolenie z wysokości podwyżek i braku kompleksowej reformy wyrażali nauczyciele szkolni. Swoje uwagi do sposobu wdrażania przedwyborczych obietnic zgłaszali też pracownicy uczelni wyższych. Pisaliśmy w WP Finanse, że po zmianach w praktyce niektórzy wykładowcy dostaną nieco ponad 400 zł brutto.
- Zarabiam "na rękę" 3,3 tys. zł, z czego 2,5 tys. zł idzie na spłatę raty kredytu. Żeby dotrwać do pierwszego muszę prosić o pomoc rodziców. Mam ponad 30 lat. To upokarzające warunki - mówił redakcji WP Finanse pan Paweł, doktorant pracujący na jednej z polskich uczelni.