Polacy są dyskryminowani na potęgę
Wielu sprzedawców bije się o to, aby uszczknąć kawałek tortu, jakim jest blisko czterdziestomilionowy rynek w Polsce. Obecność w tak wielkim kraju członkowskim UE to mus. Nawet jeśli oznacza to dostarczanie usług drogą internetową. Jednak okazuje się, że nie dla wszystkich. Wciąż są tacy, dla których Polska jest rynkiem drugiej albo nawet trzeciej kategorii. Polacy są ewidentnie dyskryminowani.
13.01.2011 | aktual.: 14.01.2011 15:00
Traktaty unijne wprowadziły na terenie całej Unii Europejskiej swobodny przepływy dóbr i usług. Oznacza to, iż - w teorii - prawa rynkowe Polaka powinny być dokładnie takie same jak prawa Brytyjczyka lub Niemca. Rzeczywistość w brutalny sposób to weryfikuje.
Dyskryminacja Polaków polega najczęściej na ograniczeniach w dostępie do sklepów, zawyżonych opłatach za przesyłkę do Polski czy wręcz na... uniemożliwieniu ludziom znad Wisły zrobienia zakupów.
Najbardziej znanym i budzącym emocje przykładem firmy, która dyskryminuje nasz kraj, jest Apple ze swoim sklepem iTunes Store. Przypomnijmy, iż za jego pomocą od 2003 roku Apple sprzedaje wideoklipy, programy telewizyjne, filmy, gry wideo (dla iPod nano oraz iPod Classic) oraz aplikacje dla iPhone i iPoda touch, jako dodatki do muzyki. Aby dokonać zakupu w tym sklepie, użytkownik musi zapłacić kartą kredytową. Musi też zamieszkiwać w jednym z 22 wybranych przez firmę krajów świata. Polski wśród nich nie ma.
Oficjalnie Apple wielokrotnie podkreślała, iż bez ograniczeń lokalizacyjnych nie może dokonywać sprzedaży muzyki, gdyż na każdym rynku narodowym są inne prawa autorskie i niezbędne jest podpisywanie odrębnych umów. Zanim rozpocznie się więc sprzedaż, Apple musi uzyskać prawa do nagrań w Polsce.
O polski iTunes Store Polacy walczą m.in. na Facebooku, gdzie na szeroką skalę zakrojona jest akcja "We want iTunes Store in Poland".
Ale to niejedyny przejaw dyskryminacji Polski. Weźmy pod uwagę francuską księgarnię internetową FNAC. Koszt wysłania paczki z zamówieniem do Polski jest prawie dwukrotnie wyższy od klienta z Danii, Finlandii, Irlandii czy Norwegii. Polak za wysyłkę zapłaci też ponad 3 razy więcej niż Niemiec, Belg, Hiszpan czy Włoch. Dlaczego? Polska bowiem została zaliczona do kategorii "reszta świata".
Podobna sytuacja ma miejsce w innej francuskiej księgarni - Chapitre.com. Mimo iż od wielu lat jesteśmy już członkiem Unii Europejskiej, sklep ten wydaje się tego nie zauważać. Za wysłanie przesyłki z tego sklepu do Polski zapłacimy minimum 35 euro. To druga najwyższa opłata w tym sklepie. Taniej można wysłać książki do Meksyku, Australii, Tajwanu czy Singapuru, o innych krajach europejskich nie wspominając. Klienci m.in. z Niemiec, Grecji, Irlandii, Szwecji czy Portugalii zapłacą blisko 4 razy mniej.
*Ramię w ramię z Komisją Europejską *
Walka z dyskryminacją w internecie spędza sen z powiek nie tylko klientom, ale również polskiemu rządowi, jak i przedstawicielom Komisji Europejskiej. Polska bardzo poważnie podchodzi do kwestii handlu w internecie. Na początku stycznia 2011 roku minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski zapowiedział, iż Polska w drugiej połowie 2011 roku (czas polskiej prezydencji w UE) będzie chciała doprowadzić do unifikacji przepisów dotyczących handlu w internecie we wszystkich krajach Unii.
- Chcemy wprowadzić na zasadzie dobrowolności, czyli wyboru firm internetowych i konsumentów, jednolite przepisy, które będą obowiązywać przy transakcjach internetowych we wszystkich krajach UE. Myślę, że jest to rozwiązanie, na które naprawdę dziesiątki tysięcy Polaków oczekują - mówił szef resortu sprawiedliwości. Za uregulowanie sytuacji w Unii Europejskiej wzięła się też Komisja Europejska. 20 kwietnia 2010 roku zdecydowała: nie będzie możliwa sytuacja, aby producent czy dystrybutor odmówił sprzedaży konsumentowi z innego kraju należącego do Unii Europejskiej. Tyle prawo.
A jednak można!
Mimo wszystkich tych sklepów, które zdają się o obecności Polski we współczesnym świecie zapominać, z roku na rok sytuacja polskiego konsumenta się poprawia. Wystarczy wspomnieć o otwarciu się Microsoftu (Xbox LIVE) oraz Amazonu.
Usługa Xbox LIVE i połączony z nią sklep Xbox LIVE Marketplace od lat był marzeniem wielu grających Polaków. Brak jej obecności w Polsce spowodował, iż aby móc grać online, Polacy rejestrowali się na kontach w tych państwach (wystarczyło podać właściwy kod pocztowy, np. hotelu przy Heathrow albo siedziby premiera Wielkiej Brytanii przy Downing Street 10). Samą konsolę można w Polsce oficjalnie kupić od listopada 2006 roku. Jednocześnie trwała walka o polskiego LIVE'a.
Co roku jednak koncern z Redmond zbywał nas, obiecując rychłe uruchomienie usługi, gdy tymczasem niewiele się działo. Do czasu. Przełom nastąpił wraz z akcją "WeWantLive". Jej popularność była tak duża, iż Microsoft w końcu ogłosił (targi E3 w czerwcu 2010), iż listopad 2011 roku będzie miesiącem uruchomienia Xbox LIVE i Xbox LIVE Marketplace w Polsce. Tak też się stało.
Drugim przykładem jest sklep internetowy Amazon. Mimo iż istnieje od 1995 roku, dopiero po 10 latach umożliwił korzystanie z niego Polakom. Wcześniej... przesyłki do Polski nie były realizowane. Firma w końcu zorientowała się, jak dużym rynkiem jest Polska i że Polacy chcą wydawać pieniądze za granicą.
Jak widać, firmy idą po rozum do głowy bądź ulegają zmasowanym akcjom. Niezależnie od powodu, mamy nadzieję, iż coraz więcej sklepów będzie otwierać swoje podwoje dla Polaków, jednocześnie nie dyskryminując ich cenowo czy w jakikolwiek inny sposób. W końcu na Polakach też można zarobić.