Polacy uciekają z niemieckich pól!

Aż 280 tys. Polaków co roku wyjeżdżało za Odrę, aby pomagać przy zbiorach. W tym roku wyjechało ich o jakieś 50 tys. mniej. Wybrali Wielką Brytanię, Irlandię i coraz popularniejszą Holandię.

Polacy uciekają z niemieckich pól!

20.09.2007 | aktual.: 21.09.2007 15:09

Według niemieckich szacunków, z powodu braku siły roboczej z Polski, 15 proc. upraw leży odłogiem. Ucierpiały zwłaszcza pracochłonne plantacje szparagów oraz wrażliwe na pogodę truskawki. Po raz pierwszy od wielu lat można oglądać w Niemczech całe połacie pól zarośnięte wysokimi chwastami.

Sytuacja w regionach

Bawaria. W tym południowym landzie z roku na rok coraz mniej naszych rodaków podejmuje sezonową pracę. Dane za ostatnie trzy lata wyglądają następująco:
2005 r. – 23,5 tys. zgłoszeń;
2006 r. – 16,7 tys. zgłoszeń;
2007 r. – 15,3 tys. zgłoszeń.

W rzeczywistości sytuacja jest jeszcze gorsza. Nie wszyscy, którzy zgłosili się i podpisali wstępne umowy, wyjechali do pracy. W 2005 r. odmowy złożyło 1000 Polaków, w 2006 – 1800, a w roku 2007 – 2100. Podobnie dzieje się we wszystkich rolniczych landach. Niemcom coraz trudniej o tanią siłę roboczą znad Wisły.
W szczególnie dramatycznym położeniu znaleźli się rolnicy z okolic Darmstadt. Na 1100 zapowiedzianych pracowników z Polski, ostatecznie pojawiło się tylko 500. Gerhard Jung, jeden z plantatorów z tego regionu, ocenia, że z powodu braku rąk do pracy w tym sezonie na jego polu zgniło ok. 10 tys. kilogramów truskawek.
Nadzieja w Rumunach
Nieobecnych Polaków w wielu przypadkach udało się zastąpić pracownikami z Rumunii. Problem jednak w tym, że oni także już należą do Unii i tak samo jak Polacy muszą być objęci obowiązkowym ubezpieczeniem, co znacznie podnosi koszty ich pracy. Ponadto, Rumuni już niedługo będą mogli swobodnie pracować w wybranych krajach Unii i wtedy zapewne zrezygnują z oferty pracy sezonowej w Niemczech.

Niemieccy rolnicy są świadomi, że Rumuni nie rozwiążą ich problemów i dlatego coraz mocniej naciskają na władze, aby zgodziły się na import taniej siły roboczej z Rosji, Ukrainy i Białorusi. Niemiecki rząd cały czas jednak odmawia, gdyż obawia się, że jeśli wpuści do kraju kilkaset tysięcy wschodnich Europejczyków, którzy normalnie do Europy Zachodniej mogą wyjechać tylko na podstawie trudnych do zdobycia wiz, to wielu z nich po sezonie już nie wróci do ojczyzny i będzie z nimi kłopot.

Niemcy za mało płacą

Polak pracujący sezonowo za Odrą powinien zarabiać nie mniej niż 5-5,5 euro za godzinę. Nie wszyscy jednak dostają tyle do ręki. Od ubiegłego roku osoby, które wyjechały do pracy w trakcie urlopu lub mają zarejestrowaną działalność (w tym rolnicy), muszą mieć opłacane składki ubezpieczeniowe w Polsce. Część bauerów ten nowy ciężar wzięło na siebie, ale niektórzy przerzucili go na pracownika. W tym drugim przypadku zarobki netto spadają do 4-4,5 euro za godzinę.
Tymczasem, w Wielkiej Brytanii minimalna stawka dla pracownika rolnego wynosi 7,97 euro, w Holandii 7,49-8,98 euro, a w Danii na porządku dziennym są zarobki rzędu kilkunastu euro za godzinę. Niemcy o tym wiedzą, ale za nic nie chcą się zgodzić na znaczne podwyżki dla pracujących na polach. Uważają, że wyższe płace spowodują wzrost cen płodów rolnych, co sprawi, że niemieckie rolnictwo przestanie być konkurencyjne i straci rynki zbytu.


Jakie z tej sytuacji należy wyciągnąć wnioski? Otóż, Niemcom żal, że Polacy masowo uciekają z ich pól. Ale nie łudźmy się, że zdobędą się na piękny gest w postaci znacznych podwyżek wynagrodzenia. Dlatego lepiej nie brać więcej pod uwagę tego kraju przy planowaniu wyjazdu na sezon 2008. Lepiej rozejrzeć się za pracą na roli w innych unijnych krajach, gdzie znacznie lepiej płacą i nie zmuszają nas do występowania o zezwolenia, a nadto nie ograniczają biurokratycznie czasu pracy do czterech miesięcy w roku.
Józef Leszczyński

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)