Polak potrafi, nawet w Londynie
Rostowski, Hubner, Morawiecki, Wancer - między innymi te nazwiska pojawią się w Londynie na Polskim Forum Ekonomicznym. Politycy i menadżerowie mają zareklamować nasz kraj i sprowadzić do nas Polaków studiujących na brytyjskich uczelniach. A jest o kogo walczyć, bo nasi studenci wyraźnie odstają od Brytyjczyków czy Niemców.
17.02.2014 | aktual.: 20.02.2014 10:24
- Chcemy żeby to była platforma do poważnych dyskusji o Polsce. I to nie tylko prowadzonych przez nas samych. Pragniemy, by o naszym kraju mówiono w kontekście globalnym, a nie tylko sporów na własnym podwórku - mówi Michał Leszczyński, student London School of Economics(LSE) oraz organizator Polskiego Forum Ekonomicznego.
Impreza organizowana jest po raz trzeci. I z roku na rok się rozrasta. 1 marca w Londynie zjawi się m.in. były minister finansów Jacek Rostowski, prezes BZ WBK Mateusz Morawiecki, Andrzej Klesyk z PZU, wiceminister Paweł Tamborski czy Michał Brański współzałożyciel Grupy o2.
Debaty dotyczyć mają m.in. tego, co zrobić aby Polska nie wpadła w pułapkę średniego dochodu, czy nasze startupy mogą być siłą napędową naszej gospodarki oraz polskich firm mających globalne aspiracje.
Forum odbędzie się na LSE w auli mieszczącej 400 osób. Jak zapewnia Michał Leszczyński, wszystkie miejsca będą zajęte. Na sali zjawią się nie tylko polscy studenci ale i ich koledzy z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji czy krajów azjatyckich. W dotychczasowych edycjach ok. 25 proc. uczestników nie miało polskich korzeni. To dlatego forum prowadzone jest po angielsku.
Z dużej liczby Polaków uczestniczących w PFE cieszą się organizatorzy. Jednym z celów forum jest zachęcenie polskich studentów do powrotu do kraju. Według ankiety przeprowadzonej w zeszłym roku wrócić chce tylko 37 proc. osób. Dane mogą być jednak zaniżone, bo część osób pragnie zrobić to dopiero po paru latach od ukończenia studiów. W tym czasie mogą się więc rozmyślić, bo to Londyn a nie Warszawa częściej wzywa absolwentów na rozmowy kwalifikacyjne.
- Wbrew pozorom powrót do kraju z dyplomem brytyjskiej uczelni nie jest łatwy. Na studiach cały proces rekrutacyjny nastawiony jest na rynek brytyjski. Dla polskich firm takie wydarzenie to więc miejsce na zachęcenie dobrze wyedukowanych przyszłych menadżerów czy prawników do pracy w ich rodzinnym kraju - tłumaczy Michał Leszczyński.- Chęci do powrotu nawet są, jednak brak platformy, bo z jednej strony pracodawcy rzadko i nieśmiało kierują oferty do studentów w Wielkiej Brytanii, a z drugiej sami studenci nie znają zbyt dobrze krajobrazu najlepszych firm w Polsce. Forum ma pomoc naoliwić ten mechanizm - dodaje.
Studiowanie w Wielkiej Brytanii teoretycznie jest płatne i to nie mało. Od niedawna roczne czesne to mniej więcej 9 tys. funtów brytyjskich, a więc ok. 45 tys. zł. Jednak każdy, kto dostał się na brytyjską uczelnię, może dostać studencką pożyczkę. Tę trzeba jednak kiedyś spłacić. A łatwiej to zrobić z brytyjskimi, a nie polskimi zarobkami.
- Spłata długu następuje gdy absolwent dostanie pensję przekraczającą 24 tys. funtów rocznie. Wówczas zobowiązany jest ze swojego wynagrodzenia oddawać po 10 proc. ponad ten próg - mówi organizator Polskiego Forum Ekonomicznego.
Co jeśli ktoś zarabia mniej? Teoretycznie oddawać pieniędzy nie musi. Jednak nasi studenci z tego rodzaju bezzwrotnej dotacji praktycznie nie korzystają.
- Jesteśmy jedną z najlepiej radzących sobie grup. Wybijamy się dość mocno ponad średnią. Najlepiej widać to podczas corocznej oficjalnej kolacji dla stypendystów. Naprawdę spotkać można tam sporo Polaków. Jest ich na pewno nieproporcjonalnie więcej, gdy popatrzymy na ogólną liczbę polskich studentów - mówi Michał Leszczyński.
Jak dodaje, nawet obiektywnie patrząc, organizowane przez niego forum jest dużo większe niż choćby podobne wydarzenie tworzone przez niemieckich studentów.