Połowa rur w Polsce ma ponad 50 lat. Nie ma się co dziwić, że ciągle pękają
Rury pękały, pękają i pękać będą. Powodów są wręcz tysiące, na ten temat powstało wiele prac naukowych, a inżynierowie od setek lat głowią się nad tym, jak zapewnić im większą żywotność. Ale podstawowym problemem jest wiek naszych rur. Połowa polskich wodociągów ma ponad 50 lat.
12.12.2019 | aktual.: 12.12.2019 15:55
Nie znamy jeszcze dokładnej przyczyny poważnej awarii systemu ciepłowniczego, która dotknęła wczoraj Warszawę. I możliwe, że jej nie poznamy, bo mógł to być splot mnóstwa czynników.
W Warszawie pękła rura ciepłownicza, doprowadzająca gorącą wodę do kaloryferów mieszkańców stolicy. Cały system należy do firmy Veolia, którą można określić jako spadkobiercę sprywatyzowanego kilka lat temu warszawskiego SPEC-u. Ale to tylko jedna z wielu awarii, jakie codziennie zdarzają się w polskich miastach, miasteczkach i wsiach. Nękają one zarówno sieci wodociągowo-kanalizacyjne, dostarczające mieszkańcom wodę i odprowadzające ścieki, jak i systemy ciepłownicze, pompujące ciepłą wodę do kaloryferów oraz podgrzewające wodę docierającą do naszych kranów.
Veolia to prywatna firma dostarczająca ciepło do 19 tysięcy obiektów w Warszawie. Pokrywa zapotrzebowanie 80 proc. mieszkańców stolicy. Cała sieć ma imponującą długość 1700 kilometrów. To mniej więcej tyle, ile trzeba byłoby przejechać samochodem do Le Mans, by obejrzeć słynny 24-godzinny wyścig. Le Mans leży we Francji, kilkadziesiąt kilometrów na zachód za Paryżem. To pokazuje mniej więcej z jakiej długości rurami mamy do czynienia.
Specjaliści, z którymi rozmawialiśmy podkreślają, że podstawową przyczyną pękania rur – zarówno ciepłowniczych, jak i wodociągowych – są zmiany ciśnienia. W sieci nie jest utrzymywane jednolite ciśnienie przez cały czas, wszystko zależy od aktualnych potrzeb. Zespoły pomp dbają o to, by nie spadło ono poniżej wymaganych parametrów, ale wahania są odczuwalne. Zmienia się prędkość przepływu wody, zmienia się jej temperatura. Rury odczuwają te wszystkie wahania, zdarza się, że materiał nie wytrzymuje i pęka.
Drugą sprawą jest wiek rur. Nie jest tajemnicą, że wiele z nich było kładzionych w latach 70. czy 80. Ich jakość jest różna, co do wielu z nich można mieć zastrzeżenia.
Zobacz też: Płać, choć nie skorzystasz. Ministerstwo chce zalegalizować absurd. Ceny wody mogą podskoczyć
Zobacz także
Aleksandra Żurada, rzecznik Veolii zapewnia, że firma systematycznie wymienia rury, w pierwszej kolejności zwracając uwagę na najstarsze miejsca sieci. Wydaje na to co roku ok. 150 mln zł.
Z kolei rzeczniczka wrocławskiego MPWiK Martyna Bańcerek dodaje, że na szybsze zużycie i awarie rur mają też wpływ ruchy ziemi, czyli tąpnięcia. Zdarzają się też podmycia. Okazuje się, że wodociąg lub rurę ciepłowniczą może zniszczyć nawet przebiegająca nad nimi szosa. Drgania z drogi są przenoszone przez ziemię i powodują szybsze zużywanie się materiału.
Błędy epoki słusznie minionej
Rury kładzione kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu to niejedyny problem. Ważny jest też sposób ich układania w gruncie. Muszą one leżeć bezpośrednio w ziemi, bez kontaktu z twardymi elementami. Tymczasem w wielu wykopach wodociągowcy albo ciepłownicy znajdują często deski lub inne przedmioty, które teoretycznie miały kiedyś usztywnić konstrukcję całego ciągu. Efekt ich montażu jest odwrotny – rurociąg zużywa się przez to o wiele szybciej.
Podczas montażu wielu odcinków rur nie zwracano też kiedyś uwagi na zachowanie równego poziomu. Rurociągi potrafią falować w górę i dół, co również zmniejsza ich żywotność.
Przejścia przez zero
Również polski klimat nie jest przyjazny dla infrastruktury, zarówno drogowej, jak i rur. Problemem jest duża liczba przejść przez zero. Na czym to polega? Wielu kierowców zwraca uwagę na fakt, że w krajach skandynawskich, gdzie zima jest o wiele cięższa, niż w Polsce, drogi na wiosnę są w relatywnie dobrym stanie. U nas pojawiają się w nich dziury i pęknięcia.
W dużym uproszczeniu: skandynawska zima złapie i trzyma. U nas zaś przymrozki przeplatają się z odwilżami, temperatura bardzo często oscyluje wokół zera stopni. Woda wsiąka w asfalt, zamarza, powoduje mikropęknięcia, potem znowu się topi i tak w kółko. To jeden z najważniejszych powodów, dla których polskie drogi tak szybko się niszczą. Przejścia przez zero są również destrukcyjne dla rur. Oczywiście pod ziemią wahania temperatur nie są aż tak odczuwalne, ale również występują, powodując naprężenia materiału.
Pękające rury nie są tematem nowym. Zresztą w zeszłym roku zajęła się nim Najwyższa Izba Kontroli. W specjalnym raporcie ujawniła, że w wielu miastach Polski ponad 50 proc. długości sieci wodociągowej stanowią przewody funkcjonujące dłużej niż 50 lat, a 45 proc. − przewody w wieku 25–50 lat. W wielu miejscach ciągle znajdziemy stare rurociągi z żeliwa szarego (ok. 35 proc.), stali (ok. 10 proc.) i z azbestocementu (ok. 4 proc.).
Tempo wymiany starych rur na nowe jest niezbyt imponujące. NIK oszacowała, że w Polsce wynosi ono 0,9 proc. rocznie. W ten sposób wymienimy całość naszych wodociągów na nowe za ponad 100 lat. Trudno przypuszczać, by za ten czas dało się je ciągle określać jako "nowe".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl