Polsce grozi śmieciowa katastrofa!

Jeśli w ciągu dwóch lat nie zrobimy porządku ze śmieciami, Bruksela przywali nam takie kary, że odechce się nam tej całej Unii. Grzywny sięgają 1,2 mln zł za jeden dzień zwłoki! I chociaż mamy polski wynalazek, który pozwoliłby nam uniknąć horrendalnych kar, to nikt nic nie robi, żeby wyjść z tego z twarzą.

Polsce grozi śmieciowa katastrofa!
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

16.03.2012 | aktual.: 16.03.2012 09:57

Nasz kraj jest zobowiązany m.in. do ograniczenia ilości składowanych odpadów komunalnych ulegających biodegradacji do poziomu 2,2 mln ton w 2013 roku i 1,5 mln ton w 2020 roku. Do 2014 roku musimy odzyskiwać minimum 60 proc. odpadów, a co najmniej 55 proc. musi być poddawanych recyklingowi. Poziomy te wynikają z dyrektywy unijnej 2004/12/WE z dnia 11 lutego 2004 roku dot. opakowań i odpadów opakowaniowych.

Aby uniknąć kar, niezbędna jest współpraca mieszkańców Polski, którzy muszą śmieci segregować. A z tym nie jest najlepiej, chociaż sytuacja poprawia się z roku na rok. Szansą dla Polski jest system EKO AB zaprojektowany i zaprezentowany przez polskiego wynalazcę i inżyniera Andrzeja Bartoszkiewicza. Pozwala on na odzyskiwanie do 80 proc. odpadów komunalnych!

Mechanizm jest następujący. Każdy z mieszkańców segreguje w domu śmieci, dzieląc je na trzy kategorie - odpady organiczne (kuchnia), odpady higieniczne (łazienka) oraz surowce wtórne i niebezpieczne.

- Te maksymalnie trzy worki wynosi do pawilonu-kontenera, który najczęściej zastępuje tradycyjną altanę śmieciową. Jest on obsługiwany przez pracownika, który dokonuje segregacji wtórnej od ręki. Dzieli je na dwadzieścia cztery różne grupy, czasem więcej. Bioodpady, które stanowią około 30 proc. strumienia odpadów, trafiają do czasowej chłodni - informuje Andrzej Bartoszkiewicz.

Jak podkreśla, system pozwala za jednym zamachem rozwiązać kilka kwestii. Po pierwsze uzyskujemy czystą biomasę. Nie ma również charakterystycznego, nieprzyjemnego odoru śmieciowego. Jednocześnie znacznemu zmniejszeniu ulega liczba owadów, gryzoni czy innych niechcianych w mieście zwierząt.

Pracownik takiej altanki niektóre opakowania płucze z resztek pożywienia, inne rozbiera na części pierwsze, o ile zawierają więcej niż jeden składnik materiałowy. Tak podzielone odpady można potem sprzedać firmom zajmującym się recyklingiem czy kompostowniom. W przypadku sprzedaży możliwa jest negocjacja odpowiednich optymalnych cen. Na wysypiska trafia tylko około 20 proc. wszystkich odpadów.

Jeden taki pawilon może obsłużyć od 200 do 300 rodzin (około 600-900 mieszkańców). Dziennie taka rzesza ludzi produkuje górę odpadków, jednak dzięki temu można codziennie gromadzić duże ilości poszczególnych asortymentów surowców wtórnych.

- Koszt takiego systemu to przede wszystkim cena pawilonu i jego podłączenia do mediów, jak również i wyposażenia. Ich cena z wyposażeniem to ok. 120 tys. zł, ale wszystko zależy od tego, ile i w jakiej technologii będą wykonane. Pawilon służy minimum 20 lat i zapewnia dwa stałe miejsca pracy, często dla osób, które są na pograniczu wykluczenia lub mających trudności ze znalezieniem zatrudnienia, np. z powodu niskich kwalifikacji, wieku, itp. - podkreśla Andrzej Bartoszewicz.

Co ważne, na wdrożenie tego systemu można pozyskać dotacje m.in. z Unii Europejskiej. Komisja Europejska przychylnym okiem patrzy na te projekty, które tworzą nowe miejsca pracy.

- Pieniądze na wdrożenie systemu można pozyskać m.in. z NFOŚiGW (dotacja 60 proc. kosztów), WFOŚiGW (80 proc. z brakującej kwoty, w tym 50 proc. może być umorzone) czy Powiatowych Urzędów Pracy - mówi wynalazca.

Udany eksperyment w Płocku

EKO AB nie jest jedynie systemem wirtualnym. Prototypowy pawilon systemu EKO AB został zbudowany w Bytomiu Odrzańskim 1 lutego 2003 roku i działa do dnia dzisiejszego. Działa już także w Płocku.

- Od 2006 roku system ten funkcjonuje na terenie Mazowieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Płocku. To około 7 tysięcy mieszkańców. Zbieranych jest blisko 100 proc. wszystkich bioodpadów domowych, które systematycznie wywożone są do instalacji przetwarzania bioodpadów w Kobiernikach pod Płockiem - podkreśla wynalazca.

Co więcej, w Płocku już na etapie segregacji zagospodarowywanych jest od 65 do nawet 80 proc. wszystkich odpadów.

- Segregację śmieci zaczęliśmy już w 2001 roku, instalując trzy pojemniki na różne rodzaje surowców (szkło, papier, plastik). Mieszkańcy już od tamtego czasu mogli oswoić się z ideą recyklingu - mówi WP Jan Bernatowicz, prezes spółki Eko-Maz sp. z o.o. z Płocka, która zajmuje się odpadami na terenie Mazowieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Płocku.

Prezes zaznacza, że wprowadzenie systemu EKO AB polegało na usunięciu starych altan śmieciowych, a na ich miejscu postawienia zabudowanego i klimatyzowanego kontenera.

- Dzielimy śmieci w środku na wiele frakcji. Same plastiki to 11 różnych rodzajów śmieci - twierdzi w rozmowie z WP prezes Eko-Maz. Podkreśla, że usprawnił system Batroszkiewicza poprzez dodanie pojemników na zupełnie nowe rodzaje odpadów, których w oryginalnym systemie nie było, np. pojemnika na przeterminowane leki.

System ten ma jeszcze jeden plus. Dzięki niemu pracę może znaleźć wielu bezrobotnych.

- Wprowadzenie tego systemu na skalę ogólnokrajową może stworzyć nawet do 200 tysięcy nowych miejsc pracy- szacuje Bartoszkiewicz.

Wykorzystanie EKO AB w praktyce jest jednak droższe dla firm.

- Najtańszym rozwiązaniem jest przyjechanie po śmieci, załadowanie ich do śmieciarki i wywóz na wysypisko. Drożej wychodzi to w przypadku systemu trójpojemnikowego, bo konieczne są cztery kursy - po jednym na każdy pojemnik i na odpady organiczne - podkreśla Bernatowicz.

Zaznacza, że w przypadku jeszcze bardziej szczegółowego podziału odpadków liczba kursów się zwiększa, a co za tym idzie - koszty.

Unijne prawo zmusza nas jednak do odzyskiwania coraz większej ilości odpadów, stąd firmy przystosowują się do nowych regulacji.

W Polsce jednak największą aprobatę mieszkańców dużych miast cieszą się - jak wynika z raportu Deloitte - nowoczesne spalarnie. Popiera je aż 71 proc. badanych. Co więcej, badani godzą się na to, aby to w ich dzielnicy taka spalarnia powstała. Kompostownie i biodegradację popiera odpowiednio 67 i 60 proc. Recykling pozytywnie ocenia 64 proc. mieszkańców.

Mieszkańcy nie powinni odczuć jednak w swoich portfelach dodatkowego ciężaru. W najgorszym razie zapłacą około 3-4 złotych miesięcznie dodatkowej opłaty za wywóz śmieci.

Czy wprowadzenie takiego systemu w innych miastach jest proste? Wszystko zależy od spółdzielni czy innych podmiotów, które zarządzają danymi nieruchomościami.

- W całej np. Warszawie obowiązuje trójpojemnikowy system segregacji odpadów - mówi WP Joanna Mroczek, rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie. Jak podkreśla, sama firma jest tylko dostarczycielem usług, a w przypadku zmiany czy dostosowania systemu bardzo dużo zależy właśnie od administratora.

Polska w obliczu milionowych kar

Dlaczego odzyskiwanie śmieci jest dla Polski takie ważne? Grożą nam ogromne kary, które Polska może być zmuszona zapłacić, jeśli nie wywiąże się ze swoich unijnych zobowiązań.

Przyjęta w 2011 roku nowelizacja ustawy o zachowaniu czystości i porządku w gminach określała, że to gminy przejęły gospodarowanie odpadami na ich terenie. Przepisy tej ustawy w części dotyczącej sankcji w znacznej większości wejdą jednak w życie dopiero 1 stycznia 2013 roku.

Polskie przepisy przewidują obecnie wysokie kary pieniężne dla osób gospodarujących odpadami. Za niewywiązywanie się z obowiązku ograniczania odpadów ulegających biodegradacji kierowanych do składowania grozi kara od 40 tys. zł do 200 tys. zł. Wysokość kary zależy od stopnia naruszenia przepisów. Natomiast naruszanie obowiązku zbierania odpadów do recyclingu może kosztować 10-40 tys. zł.

Kary grożą również Polsce ze strony Komisji Europejskiej. Jeśli państwo członkowskie nie wypełnia nałożonych na nie obowiązków, to KE może wystąpić do Trybunału Sprawiedliwości UE o nałożenie na nie kary pieniężnej w postaci ryczałtowej lub okresowej. Komisja Europejska co trzy lata publikuje wskazówki, w których określa możliwe do nałożenia kary, o których nałożenie będzie wnioskować, w przypadku gdyby Polska nie wywiązywała się ze swoich zobowiązań. Obecnie te kary wynoszą 4,163 mln euro (kara ryczałtowa) oraz od 5043 euro do 302592 euro dziennie (kara okresowa) w przypadku niespełnienia wymagań związanych z ochroną środowiska.

kewywózkary
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)