Polski weekendowy sport narodowy. Oto ile kosztuje wędkowanie

Wędkarstwo to hobby całoroczne, jednak to właśnie wiosną zaczyna się prawdziwy sezon na wypady nad wodę. Łowić ryby można niemal wszędzie (o ile zezwalają na to przepisy). W każdej polskiej gminie czy mieście znajdziemy małą rzeczkę, staw albo jezioro.

Wędkarze planujący połowy muszą liczyć się z różnymi opłatami, zależnymi od regionu i rodzaju uprawnień. Przystąpienie do egzaminu na kartę wędkarską kosztuje 40 zł, choć dla młodzieży do 14. roku życia jest bezpłatne. Samo wydanie legitymacji członkowskiej PZW to koszt dla wędkarza rzędu 10 zł.

Pełna składka członkowska wynosi 170 zł, z możliwością ulg dla młodszych, seniorów lub odznaczonych członków związku. Osoby dołączające do PZW po raz pierwszy muszą uiścić wpisowe - w przypadku dorosłych jest to 30 zł. Pełen koszt, bez ulg, to łącznie 459 zł w 2025 r.

Dodatkowo wymagane jest zezwolenie na amatorski połów ryb. Ceny ustalają poszczególne Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej (RZGW) - przykładowo w Białymstoku i Bydgoszczy roczne pozwolenie kosztuje 250 zł, a ulgowe 125 zł. Dostępne są również tańsze opcje krótkoterminowe: jednodniowe (15-30 zł), siedmiodniowe (70-90 zł). W RZGW Poznań pozwolenie roczne z brzegu to 300 zł, a z łodzi - 350 zł. Wszystkie ulgi i opłaty są regulowane przez Wody Polskie.

A co ze sprzętem? Jaki jest próg wejścia, jeśli chodzi o same wędki? Okazuje się, że w porównaniu do innych hobby początkujący wędkarz musi zainwestować znacznie mniej niż gracz komputerowy czy kolekcjoner figurek.

Mówimy o wędce, kołowrotku, żyłce, spławiku, haczyku, ciężarkach. Już nawet za 150 zł można kupić cały podstawowy zestaw dla początkującego wędkarza. Można też kupić wędkę za cztery tysiące. Rozpiętość cenowa jest bardzo duża - mówi WP Finanse pan Bogdan, sprzedawca ze sklepu wędkarskiego na Warmii i Mazurach.

Droższe wędki różnią się jakością materiałów, z jakich są wykonane - mogą być kompozytowe lub węglowe. Znaczenie ma również jakość przelotek, uchwyt czy kołowrotek.

- To jak z samochodami: można jeździć autem za tysiąc złotych albo za milion - podsumowuje sprzedawca.

Trzeba jednak pamiętać, że wydatki nie kończą się na samej wędce. Sprzęt trzeba uzupełniać - kupuje się zanęty i akcesoria. Wszystko zależy od oczekiwań i ambicji wędkarza.

Nad jednym z 16 jezior w Olsztynie spotykamy dwóch mężczyzn w średnim wieku. Jest środek tygodnia, chwilę po południu. Okazuje się, że dwóch panów Grzegorzów zrobiło sobie przerwę w pracy - mieli wędki w aucie i chwilę wolnego.

- Jeśli ktoś planuje wędkarskie wyprawy do Norwegii, jak mój brat, to wiadomo - koszty są spore: trasa, sprzęt, wszystko swoje kosztuje. Ale jeśli ktoś chce zacząć przygodę z wędkarstwem tutaj, wystarczy prosty bat. Taki pięcio- lub trzymetrowy kijek dla dziecka można kupić już za 50 zł w internecie, a w sklepie stacjonarnym za 80-100 zł. Mój syn kupił mi ostatnio na Dzień Ojca bat za 200 zł - powiedział, że przez dwa miesiące nie muszę dawać mu kieszonkowego - opowiada pan Grzegorz.

Do rozmowy włącza się drugi pan Grzegorz:

Tak naprawdę wystarczy 80 zł i można zaczynać. Wybiera się mały staw, gdzie biorą karasie - dla dzieci to świetna zabawa. Za naszych czasów nie było tylu sprzętów. Szło się do lasu, ucinało leszczynowy kij, zakładało żyłkę, haczyk i robaki wykopane z ogródka. I się łowiło - wspomina mężczyzna.

Nie warto oszczędzać na opłatach, bo w grę wchodzą kary. Za brak karty wędkarskiej czy odpowiednich pozwoleń można zapłacić nawet 500 zł, choć najczęściej kończy się to grzywną w wysokości ok. 200 zł. Jeśli jednak ktoś notorycznie łamie przepisy, sprawa może trafić do sądu, a grzywna sięgnąć kilku tysięcy złotych.

To nie wszystko - w razie kontroli strażnicy mogą zabezpieczyć nie tylko złowione ryby, lecz także cały sprzęt. Wędkarze łowiący w rezerwatach, parkach narodowych czy innych terenach objętych ochroną muszą szczególnie uważać - za takie przewinienia grożą surowe kary, sięgające nawet 5 tys. zł, a w skrajnych przypadkach także odpowiedzialność karna.

Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl