Polski wstyd na Śnieżce. Knajpa na szczycie opłaca się tylko Czechom
Obserwatorium meteorologicznego na szczycie Śnieżki jest wizytówką Karkonoszy. Charakterystyczne dyski przypominające UFO są jednak w opłakanym stanie. Restaurację zamknięto tu w 2015 r. Od tego czasu turystyczny biznes na szczycie przejęli Czesi.
Oto #HIT2019. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Śnieżka jest najwyższym (1603 m n.p.m.) szczytem Karkonoszy, Sudetów i Czech. Efektownie góruje nad całym pasmem. Świetnie widać ją z okolicznych szlaków, a przy dobrej pogodzie z Jeleniej Góry. W połączeniu z dość łatwym podejściem jest ewidentnie atrakcją turystyczną numer 1 w tym rejonie Polski.
O tym, że tak jest, można się przekonać w sezonie turystycznym, kiedy w drodze na Śnieżkę robi się tłoczno jak na zakopiańskich Krupówkach. Przekonałem się o tym tego lata podczas rodzinnego wypadu w Karkonosze. Dzień był ciepły i słoneczny i już około dziesiątej na szlaku pojawiły się tłumy.
Wielu ze wspinających się ludzi miało nadzieję, że na szczycie z pięknym widokiem uda się im coś przekąsić, czegoś napić lub choćby skorzystać z toalety w słynnych kosmicznych dyskach. Jednak już w Domu Śląskim pod szczytem pojawiło się rozczarowanie. Tabliczka przy wejściu nie pozostawia złudzeń: Uwaga! Restauracja i toalety na Śnieżce zamknięte - czytają turyści.
Potem już na szczycie, robiąc zdjęcia pustej restauracji, słyszę co chwila: "Jak to zamknięte?! Szarpnij mocniej!", "Nie no, co za żenada!", "To jest możliwe tylko u nas, takie atrakcyjne miejsce i oczywiście zamknięte".
- Chciałem się z żoną napić tu kawy z pięknym widokiem na Karkonosz. Musimy iść do czeskiego bistro. To nie to samo co usiąść w słynnym dysku - mówi mi Zbyszek, turysta z Wielkopolski.
Do remontu
- Dziś to jest posprzątane, ale byłam tu kilka dni temu ze znajomymi i trzeba było uważać, żeby nie wdepnąć w odchody, czy walające się chusteczki służące za papier toaletowy - mówi Krystyna z Jeleniej Góry.
Dlaczego zatem efektowny dysk nie kusi polską kuchnią i nie zaprasza na odpoczynek?
- Powód jest jeden. Obiekt trzeba zmodernizować. Obecnie nie przechodzi on przeglądów technicznych. Powstaje koncepcja przebudowy i modernizacji. Nie ma tam teraz sprawnych systemów wentylacji i odprowadzenia ścieków A nie są to proste naprawy. Na szczycie mamy bardzo trudne warunki. Prędkość wiatru dochodzi tu do 180 km/h, a temperatura odczuwalna do - 50 stopni i te systemy muszą sobie z tym radzić - mówi money.pl Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy IMGW-PIB, do którego należy obiekt.
Problem jednak w tym, że restaurację i toalety zamknięto tu pod koniec 2015 r. Przez ten czas nie udało się wymyślić żadnego tymczasowego rozwiązania. Korzystają na tym Czesi, którzy przejęli całą obsługę turystów na szczycie. Do pobliskiej knajpki jest zaledwie kilka kroków. Co więcej, na zamkniętej polskiej restauracji umieszczono reklamę czeskiego bistro.
Nie jest to jednak nadużycie ze strony Czechów. Powód jest dość zaskakujący. - Zanim pojawiła się ta reklama, turyści najwidoczniej robiąc nam na złość za zamkniętą restaurację, załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne tuż przed wejściem. Dlatego właśnie pojawiła się informacja o bufecie i toaletach po czeskiej stronie - mówi Walijewski.
Miliony turystów
W sezonie na najwyższy szczyt Karkonoszy wchodzi według ostrożnych szacunków nawet pół miliona turystów, z blisko 3 mln wszystkich odwiedzających Karkonoski Park Narodowy. Lepszymi statystykami mogą pochwalić się tylko w Tatrach. Popularność Karkonoszy widać też w schroniskach, gdzie miejsca trzeba rezerwować najlepiej z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Ceny na szlaku oczywiście zawsze są wyższe. Bardzo często nawet dwukrotnie w porównaniu do lokali usytuowanych w pobliskich miasteczkach. W wakacje nikogo to jednak nie odstrasza. Świadczą o tym kolejki do schroniskowych bufetów. Trudno zatem wyobrazić sobie, że ponowne otwarcie restauracji nikomu się nie opłaci.
- Nie zajmujemy się gastronomią, tylko prognozami pomiarami meteorologicznymi i hydrologicznymi. Dlatego dolny dysk obserwatorium wynajmowaliśmy firmie prowadzącej tam restaurację. Nie mnie przesądzać, czy to dobry interes, ale patrząc na liczbę turystów można zgadywać, że całkiem intratny - mówi Walijewski.
Pożytek dla wszystkich
Jak dodaje rzecznik IMGW- PIB, również dla Instytutu Meteorologii ponowne wynajmowanie tych powierzchni oznacza zysk. - Teraz ponosimy tylko koszty związane z utrzymaniem tej części obiektu i sprzątaniem Śnieżki po turystach, którzy nie potrafią się zachować. Obserwatorium mamy piętro wyżej i nie potrzeba nam więcej miejsca, dlatego również nam zależy na szybkiej modernizacji - dodaje Grzegorz Walijewski.
Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi. Powstająca koncepcja modernizacji budynku ma być gotowa do końca października tego roku. Później zostanie wybrana firma do realizacji tego zlecenia. Potrzebne też będą pieniądze, ale na razie nie wiadomo, jak duże. Wszystko zależy od koncepcji, ale na pewno tanio nie będzie.
To teren Parku Narodowego, dlatego wszystkie instalacje muszą być przyjazne dla środowiska. - Dolny dysk powstał pierwotnie na potrzeby obserwatorium, ale chcemy go udostępnić ludziom, żeby był z tego pożytek dla społeczeństwa - konkluduje rzecznik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl