Ponad milion Polaków nie może odzyskać pieniędzy z książeczek mieszkaniowych. Absurdalne przepisy
Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar wezwał premiera Morawieckiego, by rząd wreszcie rozwiązał problem posiadaczy książeczek mieszkaniowych. Ludzie latami odkładali na własne mieszkanie, ale przez inflację ich oszczędności są teraz niewiele warte. Często też nie mogą z tych oszczędności skorzystać. Pokazujemy, jak kuriozalne przepisy stoją za tym problemem.
17.01.2018 | aktual.: 17.01.2018 21:24
Adam Bodnar obiecał posiadaczom książeczek mieszkaniowych, że zaapeluje do premiera Mateusza Morawieckiego o zmianę przepisów o zasadach wypłaty premii gwarancyjnej. Wielu posiadaczy książeczek nie może dostać swoich pieniędzy, bo nie spełniają precyzyjnie określonych ustawowo wymogów odnośnie tego, na co można te fundusze przeznaczyć.
Rzecznik uważa, że problem książeczek jest na tyle poważny, że warto go potraktować systemowo i tak zmienić przepisy, by z tak zwanych premii gwarancyjnych (tak dzisiaj nazywa się wypłaty z książeczek) można było skorzystać także w sytuacjach, na które dziś prawo nie pozwala. To realnie poprawi sytuację właścicieli książeczek.
- Tysiące osób, które nadal mają książeczki, nie robią inwestycji, które uprawniają do uzyskania premii, co nie znaczy przecież, że nie mogą w inny sposób poprawić jakości swoich domów i mieszkań – powiedział Bodnar na spotkaniu z przedstawicielami Krajowego Stowarzyszenia Posiadaczy Książeczek Mieszkaniowych PKO BP. Wcześniej skierował do premiera pismo wzywające do pochylenia się nad problemem.
Cały naród oszczędzał na M2
W latach 70. i 80. książeczki mieszkaniowe były dla milionów Polaków szansą na własne mieszkanie (choć historia książeczek jest znacznie dłuższa, bo sięga 1950 r.). Aby otrzymać mieszkanie spółdzielcze, wnioskodawca musiał wykazać, że uzbierał niezbędną kwotę. Wobec tego ludzie systematycznie odkładali po kilkaset złotych - czasem dla siebie, czasem dla swoich dzieci czy wnuków. Mieli nadzieję, że dzięki temu już u progu dorosłości otrzymają klucze do wymarzonego mieszkania.
Zobacz też:
Tymczasem rzeczywistość okazała się bardzo rozczarowująca. W wyniku hiperinflacji w latach 90. zebrane wkłady całkowicie straciły wartość, bo nie były waloryzowane (w przeciwieństwie do innych depozytów bankowych). I tak z oszczędności, które niejednokrotnie już prawie umożliwiały zakup średniej wielkości mieszkania, na książeczce pozostało kilkanaście złotych lub, w najlepszym przypadku, pieniądze umożliwiające zakup żyrandola czy fotela.
Rekompensatą dla posiadaczy książeczek miały być wypłaty tak zwanych premii gwarancyjnych. Aby ją uzyskać, uprawniony musi złożyć w oddziale PKO BP wniosek o likwidację książeczki i wypłatę premii gwarancyjnej oraz odpowiednio udokumentować, na co te pieniądze mają zostać przeznaczone.
Ustawa o pomocy państwa w spłacie kredytów mieszkaniowych wskazuje 12 celów, na realizację których premia może być udzielona. I tak można ją przeznaczyć na zakup domu czy mieszkania, ale też wymianę okien i wkład własny, który jest potrzebny do wzięcia kredytu hipotecznego. Sam pomysł wypłaty środków na cele związane z poprawą stanu mieszkania jest słuszny, ale diabeł tkwi w szczegółach. Nie każdy remont umożliwia bowiem wnioskowanie o wypłatę premii. Przykładowo, można o nią wnioskować przy wymianie dwóch okien, ale wymiana tylko jednego nie daje takiego uprawnienia (wyjątek dotyczy lokali z jednym oknem).
Nie skorzysta, kto nie ma prawa własności
Premii na cele remontowe nie można jednak wypłacić osobom, które nie są właścicielami mieszkania. Składający wniosek powinien udowodnić, że jest właścicielem – najlepiej załączyć aktualny wypis z księgi wieczystej.
W rezultacie wyłączeni są najemcy lokali komunalnych, którzy w najmowanym lokalu zamieszkują często nawet kilkadziesiąt lat. Nie mogą kupić też na własność wynajmowanego lokalu, bo gmina nie przeznacza go do sprzedaży.
Wyłączone są też osoby bezdomne. Pewnym paradoksem jest to, że niektóre z nich przez lata oszczędzały pieniądze, by któregoś dnia wykupić mieszkanie za wkłady, a gdy stało się to niemożliwe i z jakiegoś powodu utraciły dach nad głową, zostały na ulicy – mając cały czas obietnicę w postaci nieszczęsnej (i bezużytecznej dla nich) książeczki.
W ustawie wyłączeń jest multum; dość powiedzieć, że książeczki są wciąż w rękach ponad miliona osób. W sumie na tych książeczkach zgromadzono 637 462 300 zł.
Wysokość premii gwarancyjnej oblicza PKO BP na podstawie ściśle określonych kryteriów. Liczy się wysokość wpłat, aktualna cena metra kwadratowego mieszkania wg GUS, a także rodzaj budownictwa, na jaki zostaną wykorzystane środki z książeczki. Niepokoi tendencja polegająca na tym, że obniża się wysokość wypłacanej średnio premii. W 2016 r. wyniosła ona 8 104,5 zł, ale w 2014 - ok. 9 490 zł.
Posiadacze książeczek chcą, by sprawę zbadał Trybunał
Stowarzyszenie Posiadaczy Książeczek Mieszkaniowych postuluje, by przepisy regulujące wypłaty premii gwarancyjnej poddać ocenie Trybunału Konstytucyjnego. RPO nie dopatrzył się jednak podstaw do takiej skargi - choćby dlatego, że kryzys gospodarczy i bardzo wysoka inflacja w latach 80. pochłonęły oszczędności zgromadzone nie tylko na książeczkach mieszkaniowych – a w przypadku książeczek istnieje ciągle szansa odzyskania premii, czego w przypadku innych typów oszczędności nie ma.
Nawet gdyby z góry założyć, że posiadacze książeczek nie mogą liczyć na korzystne orzeczenie Trybunału, z ich punktu widzenia skierowanie skargi pod rozwagę sędziów jest bardzo istotne. W kolejnym kroku mogliby bowiem skierować sprawę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, gdyż spełniony byłby wymóg, że skarżący przeszedł całą drogę sądową w swoim kraju.